2

707 79 92
                                    


Kochani!

Witam w trzecim rozdziale, który jest, co prawda, krótki, ale bardzo ważny, bo łączy rozdział pierwszy z prologiem. : D Tak więc zaraz dowiecie się, jak to się w ogóle stało, że doszło to opisanej tam sytuacji.

Od następnej noty będzie już wyłącznie o ich studenckich czasach i zacznie się sroga jazda, także polecam z poniższym się zapoznać. xD

Za wszelkie uwagi, jak zwykle, będę wdzięczna.

Pozdrawiam serdecznie i miłego czytania życzę!

Enjoy~!

_________________________




Jesień tamtego roku przeleciała mi jakby przez palce.

Na odnalezienie się w nowej sytuacji i środowisku nie było wiele czasu ani sposobności, bo od razu niemal rzucono nas, uczniów, na głęboką wodę. Początkowo nawet mnie ciężko było się przystosować do pędu materiału i ilości zadawanych prac, chociaż właśnie na to nastawiałem się już od dawna. Mimo wszystko dawałem radę utrzymywać średnią na poziomie, a raczej działo się to z jednym, bardzo oczywistym wyjątkiem.

Już po dwóch krótkich miesiącach dostawałem gęsiej skórki na najlżejszy choć zapach cedru.

Niby dlaczego?

Bo pachniał nim ktoś, kto obrał sobie za cel obrzydzenie mi moich życiowych aspiracji. I to w sposób, który każdego żyjącego człowieka doprowadziłby do chorobliwego, nieustającego szału. To, w każdym razie, zdarzało się trzy razy w tygodniu mnie.

Potencjalnych powodów powyższego postępowania było kilka.

Jak powszechnie wiadomo, sieć wywiadowcza w szkołach średnich bywa dalece rozwinięta, bardzo szybko dowiedzieliśmy się więc pewnych istotnych informacji na temat uprzykrzającej nam namiętnie życie personifikacji zarazy.

Sasori Akasuna, nowy nauczyciel biologii, był po trzecim roku studiów medycznych, które z nikomu nieznanych przyczyn przerwał. Próbowano się oczywiście dowiedzieć, co konkretnie było tego przyczyną, wszystkie starania jednak kończyły się fiaskiem. Jedni mówili, że sam zrezygnował, złośliwsi, że pewnie go wylali, jeszcze inni snuli niestworzone historie, gdzie w roli głównej były ciężarne kobiety, sprawy karne albo mafia. Ja niespecjalnie wierzyłem w te domysły, bo ów rudy wrzód, jak go zwykłem często nazywać, miał pewną przeczącą wszystkiemu cechę. Z jego ciemnych, znudzonych oczu biła ambicja.

Przebijała się ona zresztą w każdym aspekcie, począwszy od tonu, jakim się wyrażał, poprzez gestykulację i podejście do wykładanego działu wiedzy. On tym po prostu żył. A to właśnie najbardziej doprowadzało mnie do wścieklizny. Nie mogłem mu bowiem zarzucić bycia gównianym nauczycielem. Jego sposób prowadzenia lekcji był doskonale zaplanowany, w trakcie zajęć miał ciszę jak makiem zasiał, tłumaczył dogłębnie każdą najmniejszą pierdołę, a gdy opowiadał o aspektach medycznych, słuchało się go jak w zaklętej hipnozie. Miał doskonałe pojęcie o tym, co robi, i nie musiał się nawet starać, by swoim przedmiotem kogoś zainteresować. Po prostu przychodził, prowadził i wychodził, uprzednio zadając tuzin ciężkich zagadnień do przyswojenia i częste pisemne prace, w trakcie pisania których niejeden dostawał symptomów nerwicy lub depresji. Nikt nie śmiał jednak wyrazić sprzeciwu, w obawie o niezapowiedziane, wyrywkowe sprawdzenie wiedzy, którymi karał co odważniejszych buntowników.

W tym, najczęściej, mnie.

- Deidara, może staniesz na środku i wytłumaczysz wszystkim, na czym polega mechanizm pompy sodowo-potasowej, skoro tak świetnie to wiesz, że zajmujesz się bazgraniem w zeszycie? - Wyrwało mnie z zamyślenia.

Odruch Pawłowa || SasoDeiWhere stories live. Discover now