4

1K 75 226
                                    

Witajcie, Kochani. <333333333333

Przed Wami świeżutki rozdzialik, obfitujący w bekę i sarkastycznego Sasoriego.

Nie mam czasu na dłuższy wstęp, więc pozdrawiam tylko serdecznie i życzę miłego czytania.♥♥♥

No i hehe. Zbliżamy się powoli do postępującego tu pedalstwa, także emocje rosną.

A Lalkarstwo bemdzie w marcu. :3


Love and peace. 

Enjoy~!

------------------------------------------------------------------


Siedziałem w otwartym oknie, paląc papierosa ze złośliwym rozbawieniem.

Naprawdę dawno nie bawiłem się tak dobrze.

Minęły trzy miesiące od rozpoczęcia studiów i były to trzy miesiące nieustającego piekła. Epizody depresji i kucia przeplataly się z desperackimi imprezami, na których jedynym istotnym celem było zalać się tak, by o przykrych realiach zapomnieć. W trakcie parogodzinnych drzemek, oddzielających od siebie dni, rolę sennych marzeń odgrywała łacina i pokreślony atlas. Ilość wlanych w siebie energetyków już dawno nie dawała się skalkulować; na deko mogłem liczyć pseudoefedrynę, którą nabywałem w aptece regularnie dwa razy w tygodniu. Nikogo nie obchodziła zdrowotna strona tych praktyk, bo ważne było jedno. Dzięki temu udawało się cokolwiek zdać.

Większość mojego rocznika powolutku wychodziła z bagna rosnących zaległości i uwalonych zaliczeń. Ja dryfowałem gdzieś pomiędzy, trzymając się kurczowo nie zwalniającej wcale karuzeli i przyzwyczajając w jakiś absurdalny sposób do tego uczucia. Kolej rzeczy z tygodnia na tydzień coraz mniej robiła na mnie wrażenie. Zreanimowałem kontakty z Kuro, którą odważyłem się w końcu do siebie wpuścić. Uczyłem się odróżniać co jest, a co nie jest istotne; na czym i u kogo trzeba lub warto być. Z kim się zadawać, a kogo zlewać, i wielu innych przydatnych szczegółów. Zaczynały zawiązywać się głębsze znajomości, ludzie dobierali się w grupki, odbywały się pierwsze dramaty i miłosne historie, nieraz tak komiczne, że ich bohaterowie stawali się główną rozrywką podczas uczelnianych przerw. W trakcie jednej, wyjątkowo patologicznej libacji po zaliczeniu pierwszych szpilek nawiązałem nawet cokolwiek osobliwą relację ze znajomym z liceum, który po drugim roku zmienił szkołę i wyniósł się właśnie do tej nędznej mieściny. Za tamtych czasów był klasowym dresem o błyskotliwości płaskoziemców, tym większe było moje zdziwienie, że ludzie ze starszych roczników nieledwie całowali go po stopach. Otóż okazało się, że wyrośnięty już teraz Hidan to jedyny syn kierownika biochemicznej katedry. Syn z niebywałą smykałką do szemranych interesów. Bo oprócz tego, że dorabiał na uczelni jako prosektoryjny technik, prowadził kwitnący bogato handel odpowiedziami do kolosów, układanych przez nieświadomego złodziejskiego procederu ojca.

Od tamtej chwili poczęliśmy rozwijać zaniedbaną znajomość. Nowy wspólnik do piwska pokazywał mi stopniowo te lepsze strony studenckiego żywota, głównie będąc towarzyszem dalece debilnych rozmów, z których rechotaliśmy razem jak para pasujących do nich debili. Co więcej, Hidan wpadał do mnie dość często, jeśli akurat zgrywały nam się plany dnia, a to stanowiło istotny element mojej wymiany ognia z dzielącym ze mną wciąż mieszkanie Akasuną.

Nietrudno zgadnąć, że eskcentrycznego gościa nie polubił. Nie mógł jednak zrobić nic poza ostentacyjnym okazywaniem tego, co myśli nie tylko o nim, ale także o mnie. Im zresztą częściej, tym lepiej. Podejrzewałem, że stało się to jednym z jego rytuałów, bez których dzień można uznać za stracony, bo nie przepuszczał żadnej okazji, by uczynić mi choćby najmniejsze świństwo. Oczywiście, nie pozostawałem mu dłużny. A zadanie to stawało się tym prostsze, im dłużej przebywałem w środowisku i słuchałem żyjących wszędzie plot.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 28, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odruch Pawłowa || SasoDeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz