wiecznie zielone drzewo.

3.1K 172 194
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


                 COŚ BYŁO NIE TAK.

To był normalny dzień, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Mój ojciec pracował na farmie z Antonim — chłopcem, którego zatrudniliśmy do pomocy w pracy.

Enzo nadal spał pod kołdrą, z uśmiechem na twarzy. Być może miał dobry sen.

Zjadłam śniadanie i zostawiłam trochę dla Enzo, a następnie zaczęłam przygotowywać się do szkoły. Gdy już byłam gotowa, zaczęłam iść w stronę domu Ani.

Spacer na Zielone Wzgórze był dość przyjemny. Żadne ptaki nie śpiewały, więc słyszałam jedynie moje kroki i lekki wiatr.

Gdy dotarłam na miejsce, Mateusz i Jerry jak zwykle pracowali na farmie.

— Dzień dobry, Mateuszu! Bonjour, Jerry! — Uśmiechnęłam się i pomachałam do nich.

— Dzień dobry, Nino — powitał mnie Mateusz.

Natomiast Jerry do mnie podbiegł.

— Bonjour, Nina — powiedział z uśmiechem. — Kupiłem ci coś.

Tuż po tych słowach wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał naszyjnik.

— Jerry, jest piękny! — Odetchnęłam. — Skąd go masz?

— Z targu. To niewiele, ale mam nadzieję, że go przyjmiesz. — Gestem pokazał, bym się odwróciła, więc to zrobiłam, a on zapiął biżuterię na mojej szyi.

— Jest cudowny, Jerry — przyznałam, ujmując w dłoń mały wisiorek.

To nie było nic skomplikowanego, ale było piękne. Zawieszka miała kształt małej wyspy z dwójką małych dzieci.

— To ma reprezentować naszą... — Zawahał się. — Przyjaźń.

Zakończył to zdanie prawie niesłyszalnym westchnięciem.

Kiedy przyjrzałam się wisiorkowi bliżej, zauważyłam, że dwójka dzieci trzyma serce.

Zaparło mi dech w piersiach, gdy przypomniałam sobie słowa Ani.

— Cóż, może ty nie jesteś zainteresowana Jerrym... Ale on zdecydowanie jest zainteresowany tobą.

Zdecydowałam, że najlepiej będzie to zignorować. Może po prostu za dużo nad tym myślałam.

— Dziękuję ci, Jerry. Bardzo mi się podoba, naprawdę — zapewniłam go. — Teraz już muszę iść po Anię, bo inaczej spóźnimy się do szkoły.

Chłopak skinął głową i wrócił do pracy.

Gdy zbliżyłam się do domu Cuthbertów, zauważyłam Anię wyglądającą zza zasłony.

CANDY SKIES ━ GILBERT BLYTHEWhere stories live. Discover now