𝑺𝒖𝒏𝒔𝒆𝒕 𝒉𝒊𝒈𝒉 𝒂𝒏𝒅 𝒐𝒖𝒓 𝒃𝒐𝒅𝒊𝒆𝒔 𝒍𝒐𝒘

869 106 35
                                    

𝕷𝖊𝖛𝖊𝖑 𝖙𝖍𝖗𝖊𝖊: 𝖔𝖕𝖊𝖓 𝖙𝖍𝖊 𝖈𝖑𝖔𝖘𝖊𝖉 𝖉𝖔𝖔𝖗𝔏𝔬𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔠𝔬𝔫𝔱𝔢𝔫𝔱

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



𝕷𝖊𝖛𝖊𝖑 𝖙𝖍𝖗𝖊𝖊: 𝖔𝖕𝖊𝖓 𝖙𝖍𝖊 𝖈𝖑𝖔𝖘𝖊𝖉 𝖉𝖔𝖔𝖗
𝔏𝔬𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔠𝔬𝔫𝔱𝔢𝔫𝔱...

𝖕𝖑𝖆𝖞

Wchodzenie do nowego domu, targając ze sobą walizki, było naprawdę niesamowitym przeżyciem, nawet dla Jimina, który takie atrakcje zazwyczaj miał w poważaniu. Najpierw przywitały ich potężne drewniane drzwi i przyjemny hol, oblepiony biało-żółtą tapetą. Ubrane w wiktoriańskie suknie panie patrzyły na nich groźnie ze starych portretów w rzeźbionych ramach, a kółka walizek zahaczały o wgniecenia na bordowym, bogato zdobionym dywanie. Od razu z holu prowadziły schody w górę. Pani Park poszła zobaczyć kuchnię i salon, a Jimin z głośnym westchnieniem chwycił w swoje pulchne łapki czarną, obklejoną naklejkami torbę i zaczął wspinać się po stromych stopniach.

Tuż za nim JeongGuk z trudem łapał oddech i poprawiał swoje zsuwające się z nosa okulary, niosąc za sobą potężny plecak i torbę z ubraniami. Bracia czuli się jak dzieci w Narnii, które po wpadnięciu w otchłanie szafy poznały zupełnie nowy świat.

Ten dom bardzo różnił się od nowoczesnego bloku, w którym do tej pory mieszkali. Tam wszystko było szare bądź białe, czarne garnitury ojca Jungkooka i żółte mundurki chłopców były jedynymi odskoczniami od tego spokojnego, melancholijnego stanu, w którym trwało mieszkanie. Nawet włosy Park Miyoung przyprószyła siwizna, zamieniając brązowe kosmyki w długie, srebrne pasma.

Jednak tutaj... Tutaj wszystko było inne. Wyniosłe i tajemnicze, pachnące starocią. Kurz przykrył klawisze starego rozstrojonego pianina i ubrudził obrazy na ścianach, ale ten dziwaczny dom, ten Gwanmog- sup, żył. Zdawał się szeptać po kątach i chichotać w półmroku. Jimin wręcz czuł liczne pary oczu wbijające się w jego plecy. Gdyby tylko wiedział, że wcale się nie myli i pewne czujne źrenice podążają za każdym jego krokiem.

Kiedy wreszcie udało im się donieść bagaże na piętro, przystanęli na moment. Różowowłosy obrócił się za siebie. Przez potężne okna wpadało światło zachodzącego słońca, w przyjemny sposób rozgrzewając jego poliki, a wyniosłe drzewa poruszały swymi gałązkami pod wpływem wiatru.

— Hyung – Jimin obrócił się na dźwięczny głos brata, który zziajany stał przed dwoma parami drzwi. Na piętrze znajdowały się tylko te pokoje i łazienka, a przynajmniej tak pisano w ogłoszeniu w Internecie. – Który pokój bierzesz?

Różowowłosy zmarszczył brwi i pokręcił nosem, przenosząc wzrok to z ciemnych drzwi z numerkiem 7 to na jaśniejsze z numerem 86. Dziwaczne to oznaczenie, ale chyba nic im do tego. Wtem, powietrze przeszył gwizd wiatru, a wraz z nim dziwny szept. Siedem, siedem, siedem, siedem, siedem...

— Biorę pierwszy – oznajmił w końcu i ruszył ku ciemniejszym drzwiom. Dobrze. Dobry chłopiec, właśnie tak. Otwórz drzwi. Wypuść... mnie...

Jimin w zupełności zignorował te szepty, biorąc je za wytwór swojej wyobraźni, która ze zwykłego powiewu wiatru robiła coś niezwykłego. Położył dłoń na klamce, po chwili marszcząc brwi na to, jak bardzo zakurzona była. Cały dom był zachowany w dobrym stanie, jednak tutaj? Chyba nikt nie otwierał tych drzwi od lat. Od dwóch stuleci tak dokładnie, ale nie będę się kłócił.

Park powoli nacisnął klamkę i pchnął drzwi, które niechętnie ustąpiły, z głośnym jękiem otwierając drogę do swych sekretów. Mrocznych sekretów, muszę tutaj dodać. Pierwszym odruchem Jimina był głośny kaszel. Chmura pyłu unosiła się w powietrzu, pokrywała dokładnie każdy skrawek tego miejsca, do tego stopnia, że buty nastolatka zostawiały po sobie odciski.

— Coś mi się zdaje, że nikt tu nie sprzątał od stuleci! – jęknął głośno chłopak, po chwili zaczynajac się gwałtownie dusić od unoszącego się w powietrzu kurzu. Jungkook, który po zerknięciu do pokoju odważył się rzucić ciche „przegryw" oberwał w goleń, przez co jego twarz wykrzywiła się w  grymasie bólu, a oczy cisnęły pioruny w kierunku niższego chłopaczka.

Jednak ten nic sobie z tego nie robił. Podszedł do oblepionego brudem okna i otworzył je na oścież, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, że jest pierwszą od dwustu lat osobą, która to zrobiła.

𝕷𝖊𝖛𝖊𝖑 𝖋𝖔𝖚𝖗: 𝖐𝖎𝖑𝖑 𝖆 𝖘𝖕𝖎𝖉𝖊𝖗
𝔏𝔬𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔠𝔬𝔫𝔱𝔢𝔫𝔱...

𝖕𝖑𝖆𝖞

Wszystko w nowym pokoju Jimina było... Przerażajace. I nie chodziło tu o to, że pomieszczenie było jakąś ciemnią z urządzeniami do tortur zamiast mebli. Nie, pokój był bardzo jasny, z ładną niebiesko-żółtą tapetą na ścianach i białymi firankami w oknach. Problem tkwił w czymś innym. Pomieszczenie wyglądało jakby osoba, która wcześniej tu mieszkała miała jakieś siedem lat. Masa starych zabawek walała się na podłodze i na pokrytych kurzem szafkach a upiorne lalki spoglądały na niego zza szklanych oczu. Jimin czuł się jak w skansenie. Bardzo zakurzonym i brudnym skansenie.

Mimowolnie się zgarbił i spuścił wzrok, jakby ktoś go cały czas obserwował i oceniał każdy jego ruch. Gdyby tylko wiedział, że właśnie tak było...Wyszedł na momencik z pokoju, wrócił z czarnym workiem na śmieci i systematycznie zabrał się do sprzątania. Najpierw oczyścił meblościankę z jakiś starych przedmiotów a potem zabrał się za półki na których rzędem siedziały stare lalki i misie. Ich postanowił nie wyrzucać tylko włożyć do kartonów i później schować w piwnicy.

Dokładnie wyczyścił meble z kurzu, wyrzucił starą pościel, materac oraz dywan. Pokój odrazu stał się o wiele bardziej zachęcający.

Po jakiejś pół godzinie sprzątania, pomieszczenie wyglądało już zupełnie normalnie, okna nie były zalepione kurzem a Jimin nie bał się, że przy każdym ruchu zrzuci jakiś drogocenny artefakt. A właściciel jasnożółtych oczu, który uważnie przyglądał się poczynaniom rózowowłosego zaczynał powoli się nudzić. Kto by pomyślał, że pierwszy człowiek jakiego ujrzy po dwustu latach będzie taki.. nużący. Wprawdzie jego różowe włosy (i kształtne pośladki) przyciągały jego wzrok jednak poza tym nie było w nim nic interesującego. Nie wydawał się zbytnio przerażony i to najbardziej uwierało monstrum.

— Fuj – sapnął Park, gdy zobaczył wielkiego pająka na ścianie i szybko sięgnął po pierwszą z brzegu starą książkę. Przebrzydły robal.

Nie! Nie zabijaj Alberta!

Pac! I po pająku została jedynie brunatna plamka.

O ty okrutniku...

Istota siedząca pod łóżkiem zmrużyła oczy i parsknęła chicho. Jeszcze tej nocy zemści się za śmierć swego pupilka.

______________
Well...
V.

Peak-a-boo! || y.mWhere stories live. Discover now