Rozdział 17.

849 32 1
                                    

Budzą mnie głośne śmiechy i rozmowy dochodzące z przedpokoju. Kilka chwil później cała czwórka wchodzi do salonu całkowicie mnie wybudzając. Louis marszczy brwi w niezrozumieniu spoglądając na resztę towarzystwa.

Czy to takie dziwne, że śpię na kanapie? Może zasnęłam oglądając film na telewizorze. To przecież jest bardzo prawdopodobne.

— Czemu nie jesteś u siebie? — pyta ciekawy Tomlinson. Unoszę się na łokciach lustrując ich wzrokiem.

— Tak jakoś wyszło — wzruszam ramionami. Nie mam zamiaru mu mówić, że prawie nagi Zayn leży u mnie w łóżku smacznie śliniąc mi poduszkę.

— No to idź do siebie — stwierdza Harry, którego twarz wykrzywiona jest w grymasie. — Chyba, że wystraszyłaś się pająka nad łóżkiem — parska. Uważaj bo ci wrzucę jednego pod kołdrę.

— Nie — szepcze opadając na poduszkę. Przymykam oczy chcąc zasnąć.

— Przesuń się — Lou podnosi moje nogi i siada na kanapie kładąc je na swoich kolanach.

— A tak poważnie. Co tu robisz? — pyta Niall.

— Zasnęło mi się i tyle — kłamie na szybko.

— To idź do siebie — wywraca oczami opadając na drugą kanapę.

— Dobra, Jezu. Luzuj stringi — zbieram swoje rzeczy i powoli ruszam w stronę schodów.

— Wrócił Zayn? — pyta Liam, gdy jestem na pierwszych stopniach.

— Jest u siebie — wbiegam na górę.

Mijam roztłuczone szkło, o którym totalnie zapomniałam. Powinnam im powiedzieć by na nie uważali. W końcu któryś w to wejdzie i się zrani, a pretensje jak zwykle będą do mnie.

Po cichu wchodzę do swojego pokoju i szurając stopami po podłodze szukam fotela, na którym leżą ubrania mulata. Ściągam je odkładając na podłogę, a sama rozkładam się na nim. Zamykam oczy zakrywając się szczelniej i próbuje zasnąć.

— Kurwa! — krzyczy Niall. Na szczęście jego darcie nie jest na tyle głośne by zbudzić Zayna. Przez chwilę słychać jakieś szepty, a następnie kroki. Drzwi mojego pokoju otwierają się szeroko, a w futrynie staje czwórka chłopaków.

— Cass. Czemu na.. — urywa zwracając uwagę na śpiącego Zayna. — podłodze jest szkło? — kończy wskazując palcem na bruneta. Zwlekam się z fotela i po cichu wychodzę z pokoju.

— Zayn wrócił narąbany do domu i rozbił wazon. Ot cała historia — rozkładam szeroko ręce. Kiedy Louis chce coś dodać wzdycham. — Mój pokój był najbliżej, a on lekki nie jest.

— No okej, ale chyba nie masz zamiaru spać na fotelu? — pyta marszcząc brwi.

— Skoro wyrzuciliście mnie z kanapy to tak, będę — odpowiadam wracając do pokoju. Ponownie kładę się na fotelu, szczelnie zakrywając kocem i zamykając oczy.

***

Budzę się chwilę przed siódmą. Wstaje z fotela przeciągając się. Nie było tak źle jak się tego spodziewałam. Zerkam w stronę łóżka na śpiącego jeszcze Zayna i ruszam do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram w czyste ciuchy. Zadowolona wkładam książki na dzisiejszy dzień do plecaka po czym prostuje się i obracam, dostając prawie zawału.

Jedynie lewa noga Malika jest przykryta kołdrą, a on sam leży z rękami za głową uważnie mnie obserwując. Jego oczy są zmęczone i najwyraźniej nie obudził się jeszcze do końca.

— Weź mnie nie strasz — łapię się za serce odkładając plecak na krzesło. Podchodzę do fotela, w którym spałam i chwytam za koc. Składam go nie zwracając uwagi na wzrok mulata, który za pewne obserwuje mój tyłek. Niech się nacieszy widokiem.

Black Page/1D,,5SOS - W Trakcie PoprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz