1. ,,22 33 66"

272 23 16
                                    

- No dalej, złaź! - krzyknęła Eva.

- Tak, wydrzyj japę głośniej, to na pewno uda mi się wyjść niezauważoną - burknęłam.

- Zdążyłam spalić papierosa, a ty dalej pierdzielisz się z zejściem - przewróciła oczami.

- Masz rację, a potem dzięki mnie masz wszystko, czego potrzeba. To ja zawsze muszę o wszystkim pamiętać - powiedziałam i wyszłam przez okno na podwórko mojego domu.

- O, wow. Nóżki przypadkiem nie złamałaś? - droczyła się.

- Ev, nie denerwuj mnie już. Idziemy? - spytałam.

- Ta - odpowiedziała znudzonym głosem i poszłyśmy przed siebie. - Zaraz, słyszałaś to?

- Dobra, odpuść sobie już te głupie żarty, jest trzecia w nocy - burknęłam.

- Cooper, ja mówię poważnie! - podniosła ton.

- Tak, sranie na banie. Chodźmy już, nie będę tu stała wieczność, nie wiem jak ty - powiedziałam lekko poddenerwowana.

- Kurwa, teraz przysięgam! Słyszałam coś, nie dociera do ciebie? - jej głos nabrał powagę i strach.

Eva jest moją przyjaciółką. Znamy się od około czterech lat i jesteśmy dla siebie jak siostry. Często wychodziłyśmy nocą się przejść. Nie pytajcie, po prostu moi rodzice nie tolerują naszej przyjaźni. Ev lubiła się ze mną droczyć i mnie straszyć, przez co w tej sytuacji ciężko było mi uwierzyć jej na słowo.

- Proszę, powiedz, że... - nie dokończyłam, teraz sama przekonałam się, że moja przyjaciółka miała rację i nie kłamała.

Nagle zza krzaków ukazała się jakaś postać, po szybkiej analizie stwierdziłam, że był to typ po czterdziestce.

- Em, spierdalamy, już! - krzyknęła i zaczęłyśmy biec.

Wszystko byłoby w porządku, gdy nie to, że ja pobiegłam w lewo, a ona w prawo.

- Cholera, Ev, tutaj! - krzyknęłam.

Zatrzymałam się, bo nie chciałam zostawiać jej samej. Kiedy już odwróciła się i miała zbierać się do biegu, przeraziłam się. Moje przerażenie wynikało z tego, że ten sam człowiek, który nas wystraszył przeciął naszą drogę, będąc pomiędzy nami. Ev stała jakieś sto metrów dalej, a mężczyzna zaczął iść w moją stronę.

- Em, uciekaj! - krzyknęła z daleka.

W tym momencie nie pozostało mi nic innego, jak właśnie ucieczka. Biegłam ile sił w nogach, nie patrzyłam za siebie. Na oko przebiegłam z pięćset metrów i miałam nadzieję, że już go zgubiłam. Patrzyłam tylko i wyłącznie pod nogi, nagle upadłam. Pewnie spytacie dlaczego, otóż jestem głupia, nie patrzyłam przed siebie i wbiegłam w jakieś drzewo.

Syknęłam z bólu.

Po chwili podniosłam się. Ku mojemu zdziwieniu byłam na jakiejś polanie. Po analizie ujrzałam też jezioro oraz pień, na którym usiadłam.

Pierwsze co zrobiłam, to próba skontaktowania się z Evą. Wielokrotnie wybierałam numer, lecz za każdym razem odpowiadała mi poczta głosowa. W końcu się poddałam i weszłam w mapy, aby sprawdzić trasę do domu. Kiedy już to uczyniłam, spojrzałam na godzinę, była 4:42.

Co? Jakim cudem? Już tak długo tu jestem?

Dosłownie chwilę później usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu - był to budzik. To bardzo dziwne, ponieważ ja praktycznie nigdy ich nie nastawiałam.

Budzik wyświetlił się o godzinie 4:44 i był zapisany jako ,,22 33 66".

Nie miałam zupełnie pojęcia, co to mogło oznaczać. Możliwe, że nie zablokowałam telefonu i ustawił mi się ten budzik z przypadkowymi cyframi. Drugą możliwością jest też moja kochana przyjaciółka, która lubi ze mnie cisnąć.

Nie chciałam wracać do domu, do tego, w którym panuje tak napięta atmosfera. Już nie raz wychodziłam w środku nocy z domu, wracając nad ranem, a i tak nikt tego nigdy nie zauważył.

Jeszcze chwilę siedziałam, po czym poszłam do domu.

Gdy już dotarłam, otworzyłam drzwi wejściowe najciszej jak tylko było to możliwe i weszłam po schodach. Słysząc, że moi rodzice prawdopodobnie się przebudzili, szybko ruszyłam w stronę pokoju.

Nigdy nie rozumiałam moich rodziców. Po wielokrotnych próbach naprawy relacji z nimi z mojej strony nie chciałam mieć z nimi żadnego kontaktu. Na pewno nie po tym jak mnie traktowali.

Moi rodzice całe życie mieli mnie w dupie, bo nie byłam taka jak oni sobie wymarzyli.

Najzwyczajniej w świecie mieli we mnie głęboko wywalone. Dużo czasu zabrało mi zrozumienie całej tej sytuacji, lecz do teraz nie jestem w stanie znaleźć odpowiedzi. Między innymi spotykanie się z Ev w nocy było przez nich. Dlaczego? Oni po prostu nie tolerowali naszej przyjaźni, sama nie wiem dlaczego. W dzień nie miałyśmy czasu, bo chodzimy do innych szkół i też nie mieszkamy jakoś super blisko siebie.

Matka z ojcem chcieli, abym poszła w kierunku prawa, bądź medycyny, ale ja nie czułam się w tym dobra. Wolałam iść do technikum informatycznego, co im się nie spodobało, bo przecież ciągle tylko siedzę nosem w telefonie, bądź komputerze. Ale dobra, wspomniałam, że przez całe życie, a to tylko parę lat. Otóż już od małego dzieciaczka byłam ich zdaniem "inna". Nie bawiłam się z innym dziećmi w piaskownicy, czy na placu zabaw. Nie umiałam się z nimi dogadać, rodzice próbowali na początku zaradzić temu, ale na marne. Nazywali mnie "odrzutkiem" z tego powodu. Rówieśnicy z klasy zaczęli to zauważać i odsuwali się ode mnie. Na szczęście w obecnej klasie jest inaczej, bo z początku nikogo tu nie znałam.

W klasie o kierunku informatycznym byłam jedyną dziewczyną, ale jakoś nie było mi z tego powodu przykro. Z chłopakami jest łatwiej się dogadać i nie są aż tak fałszywi jak dziewczyny oraz nie robią dram o byle co.

Kiedy weszłam do pokoju, lekko się przeraziłam.

~~~~
Przepraszam, że pierwszy rozdział jest taki nudny, ale zazwyczaj tak jest na początku. Jak myślicie co oznacza liczba 223366? Jak ktoś umie ją rozszyfrować, to gratuluję ;>
Do nexta,
Life.

Friend request [Ben Drowned]Where stories live. Discover now