Spooky Tower - mały dodatek halloweenowy

334 25 6
                                    

— Te napoje były wyborne! — stwierdził z uwielbieniem Thor, klepiąc się po brzuchu. — Od dnia dzisiejszego, nasze każde zwycięstwo będziemy kończyć siedząc nie w kebabiarni, a w koktajlarni.
— Takie słowa nie istnieją, Thor — westchnął Bruce, siorbiąc napój przez słomkę. — Jednak przyznaję, że gdyby koktajl z solonym karmelem był osobą, pierwszy raz zastanowiłbym się nad małżeństwem.
— Nie mów nic więcej, bo zaraz na tobie wylądują wszystkie koktajle jakie wypiłem — ostrzegł go Clint, idąc przed siebie z uśmiechem spełnienia egzystencjalnego.
Natasha się nie odzywała, jedynie przyglądając się Steve'owi, który dopijał koktajl oreo, podskakując przy tym jak dziesięciolatek. Dziwne, że jeszcze nie zdążył się zakrztusić.
Cała piątka szła dziarskim krokiem przed siebie, kierując się do Stark Tower, gdzie miał czekać na nich Tony. Zdążyło się już zrobić ciemno, a na ulicach tłoczno od dzieci w różnych przebraniach, ale to im nie przeszkadzało. Przynajmniej dopóki nie zobaczyli Stark Tower.
— Co do cholery? — powiedział Clint, z szokiem zadzierając głowę na najwyższy budynek w mieście. Przypominał stary dwór z wysoką wieżą z kamienia. Wokół niej latały kruki, których skrzeczenie mogli dosłyszeć z samego dołu.
— Wiedziałam, że te kupony na koktajle od niego to jakiś spisek! — powiedziała wściekle Nat, podchodząc do drzwi, które nie chciały się otworzyć. — Pięknie!
— Przecież nie było nas tylko półgodziny. — Bruce przyglądał się budynkowi z niedowierzaniem. — Jak?!
— Nie mam pojęcia. Przestałem myśleć półgodziny temu i zostanie tak przez najbliższy czas — stwierdził Clint, zasłaniając usta przy donośnym beknięciu.
— Nie macie się co martwić, moi wspaniali przyjaciele. Ja was uratuję! — Thor uniósł młot ku górze, lecz nic się nie wydarzyło. Ze zdziwieniem na niego spojrzał, znów podnosząc go do góry i przy okazji poskakując. — Nie wiedziałem, że w Mjolnirze jest coś takiego jak bateria. Zapas mojej godności się już wyczerpał?
— Nie, młotku! — Usłyszeli znajomy głos, a na niewielkim ekranie nad drzwiami pojawiła się twarz Tony'ego. Wyglądał na przebranego za wampira. — Aktywowałem specjalną osłonę, dzięki której wasze moce nie będą działać w trakcie tej wędrówki.
— A co, my jacyś tułacze jesteśmy, że musimy wędrować po własnej wieży? — burknęła Nat, krzyżując ręce na piersi. — W ogóle co to jest?
— Czy to nie oczywiste?! — Patrzył na każdego po kolei, ale nikt się nie odezwał. — Steve, ty musisz znać odpowiedź!
Blondyn spojrzał na niego przymrożonymi powiekami i podszedł do ekrany chwiejnym krokiem, wciąż siorbiąc napój z plastikowego kubka.
— Wyjawię ci moją odpowiedź... — zaczął niemrawo — ale za kolejny koktajl oreo.
— Uzależnił się od nich szybciej niż myślałem. — Clint go stuknął łokciem, ale ten nie zareagował. — Dobrze, że nie istniało coś takiego w jego czasach.
Tony westchnął przeciągle, kręcąc głową. Nie mógł na nich liczyć nawet przy zgadywaniu.
— Przekształciłem Stark Tower w dom strachów! — wyrzucił to w końcu z siebie. — Jeżeli chcecie w ogóle się dostać na górę, najpierw musicie przejść przez mroczne korytarze, pokonać wiedźmy i...
— Daj choć nam jeden powód, dla którego mielibyśmy brać udział w tych głupotach — powiedziała Natasha, na co reszta jej zawtórowała.
— Miło spędzony wieczór z przyjaciółmi? — Spojrzał na nich z nadzieją. Zobaczył tylko jak kręcą ponuro głowami. Westchnął przeciągle, przewracając oczami. — Dostaniecie dożywotni dostęp do koktajli.
— Właśnie zdobyłeś mój żołądek — stwierdził Steve, uśmiechając się do ucha do ucha. — Jestem na tak!
— Coś tam jeszcze mogę wypić — bąknął Clint, mimo morderczego wzroku Nat. — Dobra, niech będzie.
— Może małżeństwo nie jest takie przereklamowane?
Skinęli w końcu głowami, uznając jednogłośnie, że łapówka została przyjęta.
— W takim razie! — zaczął z radością w głosie Tony, szczerząc do nich sztuczne kły. — Aby dostać się do środka, musicie odpowiedzieć na zagadkę. Jest bardzo prosta, więc nie powinniście mieć z nią najmniejszych problemów. Pytanie brzmi: Co uwielbiam najbardziej na świecie?
Ekran zrobił się czarny, czekając na ich odpowiedź.
— Siebie — odparli wszyscy jednocześnie, ale na czarnym ekranie pojawiło się słowo „źle".
— Co, kurwa? — zdziwił się Steve, na co reszta drużyny spojrzała na niego z szokiem. — Przepraszam! Tak mnie to zdziwiło, że nie potrafiłem się powstrzymać.
— Stark nie uwielbia siebie najbardziej na świecie? To niemożliwe! — mówił spanikowany Bruce, chodząc tam i z powrotem. — To przeczy wszelkim zasadom fizyki... Wszystkiego! Oszalałem ja, czy cały świat? Co jest w końcu prawdziwe?!
— Przestańcie — próbował ich uspokoić Clint. — Tony nie jest, aż tak zapatrzony w siebie, aby dać odpowiedź, którą będzie on sam — mówił coraz wolniej, w końcu całkowicie milknąc. — Dobra, nawet ja teraz usłyszałem w swoich słowach hipokryzję. Nie musicie mi wypominać.
— Czuję się dziwnie — wyznał zamyślony Thor, opierając się plecami o ścianę. — Skoro nawet to, że Stark uwielbia się najbardziej na świecie nie jest pewne, to w co mam teraz wierzyć? Okazuje się, że otaczały mnie same kłamstwa. Tak naprawdę, wszystko w co wierzyłem od samego początku, rozpada się w tej chwili jak domek z kart. Ten świat, wy, Tony... Nagle wszystko przestało mieć sens.
Myślał jeszcze przez moment nad losem wszechświata, całkowicie otępiały. Co miał zrobić? Wciąż mógł funkcjonować jako bohater, skoro Tony go tak podle okłamał?
— Chcecie podpowiedzi do tej zagadki? — zapytał z chytrym uśmieszkiem. — Jak widzicie, całe swoje życie tkwiliście w kłamstwie, które zbudowało na mnie społeczeństwo. Czas, abyście zrozumieli kim naprawdę jestem.
— Skoro nie siebie... — zaczął Clint z namysłem — to whisky z lodem?
„Źle".
— Swój geniusz? — zapytała Nat.
„Źle".
Tym razem odpowiedzi postanowił udzielić Bruce.
— Zbroję?
„Źle".
Kolej Thora.
— Pepper?
„Haha. Źle".
Wszyscy spojrzeli na Kapitana, który był w tej chwili skupiony na dopijaniu koktajlu.
— Steve? Znasz może odpowiedź? — zapytał Clint, próbując go zbudzić z tego pełnego cukru świata.
— Wydaje mi się, że tak — powiedział poważnym tonem Steve, stając przed ekranem. — To bardzo proste. Mieliśmy to przed nosem, ale nie byliśmy w stanie tego dostrzec, zbyt zaślepieni. Tony miał rację. Nasze zdanie o nim było okropne. Traktowaliśmy go tak prostacko, gdy ta sprawa była znacznie poważniejsza.
Spojrzał na Tony'ego niewzruszonym wzrokiem.
— Tak naprawdę... — wszyscy nachylili się, aby to usłyszeć — uwielbiasz koktajl oreo.
Drzwi stanęły otworem.
Clint patrzył na to z niedowierzaniem, po chwili odwracając wzrok w stronę Tony'ego.
— To na serio była odpowiedź na zagadkę?
— Nie. Otworzyłem drzwi, bo nie chciało mi się dłużej słuchać waszych debilizmów — wyznał ponuro. — Zapraszam.
Ruszyli z radością do drzwi, ale te zamknęły się im przed nosem.
— Kłamałem! — powiedział. — Będziecie tu siedzieć, dopóki nie powiedzie poprawnej odpowiedzi!
Wszyscy westchnęli przeciągle, pojmując, że będą musieli się tu rozgościć na dłużej. Ruszyła lawina odpowiedzi, na które słyszeli tylko jedno słowo.
„Źle".
— Mam dość! — Bruce uniósł dłonie w geście poddania się. — Już wolę zostać kawalerem niż dalej się starać.
— Odpowiedź jest taka prosta, a ty chcesz się poddać? — dziwił się Tony.
— Nie tylko on — dodał Thor, potężnie ziewając. — Jak mamy się bawić, skoro nie możemy wejść do środka?
— Gdy ty się tam chichrasz nad naszymi staraniami, my marzniemy tu na dole — rzuciła z pretensją Natasha.
— Proszę was, ludziska... — próbował ich zachęcić Tony, ale przestali go słuchać. — Dobra! Mieliście rację! Odpowiedzią na to pytanie faktycznie byłem ja!
— To dlaczego mówiłeś, że jest inaczej? — odparł zaskoczony Clint.
— Chciałem bardziej urozmaicić zabawę, aby nie było, że moje zagadki są takie proste.
Clint jęknął przeciągle, spoglądając na resztę drużyny.
— Koniec tego. Wracamy do Świata Kokajli. Ja stawiam!
Na jego słowa, wszyscy wznieśli radosne okrzyki na cześć ich bohatera.
— Clint! Clint! Clint!
— Moje życie znów ma sens! — krzyknął z radością Thor, przytulając mocno przyjaciela.
Kierowali się w stronę restauracji, gdy Tony próbował ich zatrzymać.
— I po jakie licho ja udekorowałem całą wieżę? — mruknął do siebie.
— Buu! Buu! Buu! — Z wieży wybiegł ktoś z prześcieradłem na głowie udając ducha.
— Oni już poszli — powiedział Tony.
— Ja i tak uważam, że był pan świetny, panie Stark! Najlepszy!
Tony pociągnął nosem, aby się nie wzruszyć. Cholera, był jednak strasznie prostym człowiekiem, ale dopóki ma Petera, będzie dobrze.

*  *  *

Żyję. Skończyłam właśnie miesięczne praktyki, więc jest dobrze. Ostatnio byłam na targach Anime, Mangi i Komiksów pod Berlinem. I wypatrzyłem to cudo:

"TEAM SPACE DONUT" — miłość od pierwszego wejrzenia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

"TEAM SPACE DONUT" — miłość od pierwszego wejrzenia. <3

Pozory MyląWhere stories live. Discover now