80. Wygrana

38 3 2
                                    

- Co jest?!- tylko tyle zdążył wydusić Masaru, zanim postać w płaszczu, do której należał kunaj, go powaliła na ziemię.
- Hiyori!- zawołał z uśmiechem Yura, wstając z ziemi - W samą porę!
- Więc nie jesteście w stanie sobie poradzić z jednym gamoniem?- odezwała się Hiyori, stając obok Yury - Faktycznie, jesteście żałośni.
Kagura rozpoznał w kobiecie tą osobę z pamiętnego dnia. Dnia śmierci Chino.
Chłopak bez większego zastanowienia rzucił się na Hiyori, atakując ją kataną.
- Kagura!- krzyknął Yagura - Co ty wyrabiasz?!
Jednak Kagura go zignorował. Liczyła się teraz dla niego zemsta za cierpienie Imai.
Karatachiemu udało się wykonać kilka cięć, zanim kobieta go odepchnęła na kilka metrów.
Wtedy do walki włączyła się do walki i zaatakowała ją długimi paznokciami.
- Myślicie że możecie mnie pokonać?- Hiyori już miała trafić Nariaki w brzuch, gdy ta stanęła na rękach, kopiąc ją w szczękę.
- Nie waż się dotykać moich uczniów.- powiedziała lodowatym głosem Nariaki - Drużyna 17, Yagura i Masaru! Uciekać!
- Ale sensei!- Imai, jako jedyna medyczka, miała świadomość że będzie potrzebna jej pomoc.
- Żadnych "ale"!- Nariaki pozostawała nieugięta.
W końcu jej polecenie zostało wykonane.
" Rozpocznijmy zabawę"

*Dwa dni później*

- Gdzie jest Nariaki? Martwię się o nią...- rzuciła cicho Imai.
Cała drużyna stała przed wejściem do wioski, czekając na nauczycielkę. Ale ona się nie pojawiała.
- Jest jōninem.- powiedział Kagura - Nie ważne co się stało, wiem że sobie poradzi.
- Nie znasz jej.- odezwał się w końcu Zen, który milczał przez kilka godzin - Owszem, jest silna, ale ma swoje ograniczenia - białowłosy zarzucił broń na plecy - Idę po nią. Wy tu zostańcie.
Ton Zena był wyjątkowo poważny. Taki ton Kagura i Imai słyszeli od niego tylko dwa razy.
- Idę z tobą Zen.- powiedziała Imai, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela - Jestem medyczną ninja, jeśli się coś stało to będę tam potrzebna.
Zen się lekko uśmiechnął.
- Ja również umiem leczyć. Może nie tak dobrze jak ty, ale na pierwszą pomoc wystarczy.- odparł Zen - Ale dziękuję za chęć pomocy.
Powiedziawszy to, ruszył w stronę miejsca gdzie odbywała się walka.

- Nariaki! Gdzie jesteś?!- krzyknął czerwonooki, wbiegając na polankę.
Po chwili jego oczom ukazała się Nariaki, przybita do ziemi kataną.
- N-Nariaki! - Zen podbiegł do niej i sprawdził jej puls.
Żyje.
Ale im dłużej nie otrzyma pomocy, tym szybciej się skończy.
- Zen...- wydusiła cicho Nariaki, kładąc dłoń na dłoni Zena - Wygrałam... Dattebaye...
Z oczu chłopaka zaczęły lecieć łzy.
- Zaraz ci pomogę, wytrzymaj chwilę!- Zen przystąpił do działania.
Ostrożnie podniósł Nariaki to pozycji siedzącej, po czym złamał katanę tuż przed plecami dziewczyny i wyjął z niej resztę broni.
Znowu sprawdził jej puls.
Był niższy.
Chłopak podwinął rękaw.
- Ugryź.- rozkazał, postawiając pod usta Nariaki swoją rękę
- N-nie... Ty nie możesz...- Nariaki dobrze wiedziała co Zen chce zrobić i chciała zaprotestować, jednak na nic jej się to zdało.
Zen złapał ją za tył głowy i zmusił żeby go ugryzła w ręke.
Białowłosy syknął z bólu i z oczu poleciało mu więcej łez. Natomiast rana Nariaki zniknęła, a dziewczyna wróciła do sił.
- Zen!- przytuliła ucznia - Ile razy mam ci mówić że masz tego nie robić!
- Bałem się że cię stracę...- odpowiedział cicho, wtulając się w Nariaki - Jesteś przecież jak moja starsza siostra...
- Zapamiętaj, najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo. Ale dziękuję za ratunek dattebaye...- powiedziawszy to, puściła Zena.

__________________________________

WRÓCIŁAM!

KTOŚ TĘSKNIŁ?

NIKT?

...oh...

Ktoś to w ogóle czyta? ;-;

Drużyna 17 (Zakończone)Where stories live. Discover now