8. Dziewczyna z rysunku

58 8 3
                                    

- Nie... - szepczę, gdy czarne szpony pędzą w moim kierunku. Jestem w lesie, który już dawno musiał pożegnać zachodzące słońce. Ledwo widzę drzewa przede mną, a co dopiero ziemie, gdy odwracam się czym prędzej w przeciwną stronę i rzucam biegiem. 

- Zostaw mnie! - krzyczę, bezskutecznie próbując uniknąć gałęzi, które ranią moją twarz. Czuję coś mokrego ściekającego po moim policzku, a gdy przesuwam po nim rękom, zauważam krew, rozmazaną na wewnętrznej stronie dłoni. 

Był to błąd, ponieważ za bardzo skupiłam się na tym co zobaczyłam, a za mało na drodze. Moja noga zahacza o jeden z licznych korzeni, których tak bardzo starałam się uniknąć i z całym impetem upadam na glebę. Wydaję jęk bólu, gdy mój nadgarstek spotyka się z kamieniem. W oczach wzbierają mi łzy, mimo to ignoruję ból i od razu próbuję się podnieść i rzucić do dalszego biegu, lecz gdy jestem już na kolanach, niespodziewanie coś ciężkiego przygniata mnie znów do ziemi. Syczę z bólu gdy moja twarz orze w ściółce leśnej, kamieniach, szyszkach i gałęziach... 

Gdy czuję, że ucisk nieco zmalał, od razu przewracam się na plecy, twarzą do mojego przeciwnika. Ostatnie co widzę to ostre jak brzytwa pazury, pędzące w moją stronę. 

Z ust wydobywa mi się krzyk.

***

- Nie! - wrzeszczę na całe gardło, miotając się w wszystkie strony, za wszelką cenę starając się uniknąć ostrych szponów. 

- Klara - słyszę głos, przebijający się między fikcją, a rzeczywistością. Coś szarpie mnie za nadgarstek.

- Zostaw mnie! - krzyczę, a gdy szarpanie nie ustaje, robię szybki ruch nadgarstkiem jednocześnie dłoń składając w pięść. 

- Ei! - zaskoczony głos krzyczy mi do ucha, a to sprawia, że całkowicie trzeźwieje i otwieram oczy.  - Uspokój się. 

Rozglądam się dookoła i orientuję się, że jestem w pomieszczeniu w którym obudziłam się wcześniej, gdy moje oczy wędrują do drzwi widzę, że są uchylone, a nie zamknięte. Jak przez mgłę pamiętam, rozmowę z Evanem i to, że prawie przysnęłam przy stole, ponieważ pod żadnym pozorem nie chciałam wracać do tego pokoju. 

Evan obiecał mi, że drzwi będą cały czas otwarte, lecz jego słowa nie znaczyły dla mnie dużo. Dałam się przekonać dopiero, gdy oddał mi scyzoryk. Podkreślił, że to dla mojego lepszego samopoczucia, ponieważ nie jest mi on tu potrzebny, ale jeśli przyjdzie mi do głowy użyć go przeciwko któremuś z nich, nikt nie będzie się zastanawiał, co ze mną począć. 

Ledwo pamiętam jego oczy świdrujące mnie na wylot, gdy to mówił i wyciągniętą dłoń z scyzorykiem w moją stronę. Gdy go wzięłam odwróciłam się i weszłam do tego pokoju zostawiając drzwi otwarte szeroko, po czym padłam na materac, który w tamtej chwili wydawał się być najwygodniejszym posłaniem na świecie i zasnęłam.

- To tylko zły sen - szepcze głos koło mnie, a ja podążam w jego stronę. Nie daleko mnie klęczy drobna blond dziewczyna, włosy ma związane w luźny kok, ubrana jest w czarny t-shirt i stare spodnie. Jej szare oczy są rozszerzone, ale w jej nieufnych oczach widzę coś co wygląda na zaciekawienie. - Krzyczałaś - dodaje cicho, gdy nic nie mówię. 

- Przepraszam - szepcze, jednocześnie podnosząc się i siadając. 

- Nie masz za co. Każdemu z nas się to zdarza, wierz mi. Jeszcze nie z raz obudzi cię krzyk któregoś z nas - mówi spokojnie, po czym wstaje. 

- Nie za to przepraszałam - mówię szybko, zanim ruszy w stronę drzwi. Przygląda się mi teraz jeszcze bardziej zaciekawiona niż wcześniej. - Za to - wskazuję na jej szyje, na której znajduje się biały bandaż, obwinięty dookoła. 

Ciche MiejsceWhere stories live. Discover now