Rozdział 7

2.3K 61 12
                                    

***

  Siedziałam właśnie z dziewczynami na parapecie sali tanecznej. Wokół mnie roznosiły się donośne rozmowy i śmiechy. Josie i Clary również o czymś dyskutowały, jednak ja wyłączona z rzeczywistości, poruszałam się po omacku po swojej podświadomości. Nie mogłam ścierpieć, że na każdym zakręcie korytarzy mojego umysłu, spotykałam pewnego bruneta. Bruneta, który nie znaczył dla mnie zupełnie nic, a mimo wszystko plątał się tam bezwiednie od paru godzin.

- Boże, o czym ty tak zacięcie myślisz? - Do świata rzeczywistego ściągnęło mnie pytanie ciemnoskórej, która wlepiła we mnie swoje zaciekawione tęczówki. Na jej ustach błąkał się delikatny uśmieszek, który mimo mojej irytacji, udało się zignorować. - Zakochałaś się, czy co?

- Wiesz przecież, że w moim sercu jest miejsce tylko na wino i whisky. No dobra. Ewentualnie wódkę. - mruknęłam, udając, że minutę temu wcale nie byłam oddalona od nich mentalnie o tysiące miliardów kilometrów.

- No wiesz co? Teraz mi przykro! - odparła, udając naburmuszenie i splotła ramiona na piersi. Ognistowłosa skwitowała to głośnym śmiechem, przez co lekko uniosłam kącik ust.

- U niej w hierarchii jesteś pomiędzy piwem, a lemoniadą arbuzową. - zaśmiała się dziewczyna, zakrzywiając wyraźnie kącik swoich ust.

- Wypraszam sobie! Lemoniada arbuzowa jest naprawdę dobra! - krzyknęłam, udając oburzenie. W celu opanowania wybuchu śmiechem, przygryzłam lekko policzek od wewnątrz i przymknęłam na moment powieki.

- Jesteś okropna. - zaśmiała się ciemnowłosa, kręcąc przecząco głową. Jej oczy emanowały radosnym blaskiem, przez co zrobiło mi się znacznie cieplej na sercu.

- Hej, dziewczyny! - W sali rozbrzmiał wesoły głos trenerki tańca, która z hukiem zamknęła drzwi i zaklaskała w dłonie, dając nam znać, że zajęcia już się zaczynają.

Jessica. Piękna, czarnowłosa dziewczyna o śnieżnych zębach i malinowych ustach, które rozciągają się w najpiękniejszy uśmiech, jaki zostało mi dane zobaczyć. Poznałam ją na obozie trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy zdecydowała się na prowadzenie zajęć. To był pierwszy rok obu z nas, więc nieźle zaczęłyśmy się dogadywać. Raz w roku zdażyło nam się nawet wypić razem po piwie, którego tak niesamowicie nie znoszę. Nie wiem po co mi to było.

Instruktorka na samym starcie skierowała się w moją stronę i zamknęła mnie w szczelnym przytulasie. Kiedy się od siebie oderwałyśmy, posłałam jej miły uśmiech i przywitałam się z nią entuzjastycznym „cześć". Ta poprosiła mnie o poprowadzenie rozgrzewki, którą rozpoczęłam od biegu w miejscu oraz pajacyków. Kiedy Jessica włączyła muzykę, dałam się porwać. Zaczęłam, jak zawsze od bounce'a, wysuwając ręce do przodu, w rytm muzyki. Następnie przełączyłam się na a-town stomp'y, kick back scoop'y, slide naps'y, side groove'y, jump tap'y i wiele, wiele innych. Inaczej, długo by wymieniać. Skończyłam po około dziesięciu minutach, finalizując wszystko rozciąganiem. Standard. Ruszyłam tylko trochę się nawodnić i powróciłam do szachownicy.

Jessica zdążyła się już ustawić. Stała do nas tyłem, ale mogłyśmy widzieć jej odbicie w lustrze. Zaczęła pokazywać nam bounce'a i podbiegła szybko do komputera, włączyła muzykę i w mgnieniu oka, znalazła się znowu przed nami. Kontynuowała taniec, a następnie zaczęła wykonywać tak szybkie ruchy, że trudno było mi za nią nadążyć. Jedno było pewne, na bank podszkolę się w tym roku. Jako jedyna, wraz z Josie, jako tako, nadążałyśmy za Jess, ale nie było to łatwe. Inne dziewczyny dały już sobie spokój, a my wytrwałyśmy do końca męczącego tańca, który wyciągnął ze mnie tak wiele energii, że będę musiała odespać po zajęciach.

Only one night || POPRAWIANEWhere stories live. Discover now