Umowa

127 23 11
                                    

Error będąc wraz z Inkiem w drodze do Hope Camp tylko zmartwiony spoglądał co jakiś czas w lusterko, był zły, że do tego dopuścił. Pozwolił jego w tym momencie przyjacielowi zmienić się w truposza, ale najbardziej bał się reakcji towarzyszy, przywozi rozumnego zombie do obozu.. cholera, co za porypana akcja! Miał nadzieję, że jego przyjaciel go zrozumie, wesprze i pomoże mu doprowadzić Inka do zaufanego naukowca. Ktoś musiał znać antidotum..
- W takich momentach Gaster byłby idealny. - Mruknął sam nie wiedząc czemu, na samą wzmiankę o tamtym świecie zmarszczył brwi. Nie wierzył, że kiedykolwiek tam powrócą, już dawno stracił na to nadzieję. Zaciskając dłonie na kierownicy zahamował gwałtownie widząc strażników. Zapomniał już o tym. 
- Cholera jasna.. - Warknął do siebie zerkając na Inka, który siedział charcząc. Wstał i opuścił wóz widząc kierujące się w stronę Inka bronie z rąk dwóch mężczyzn.
- Nie strzelajcie! To obiekt do badań, bardzo ważny, nie wolno go uszkodzić. - Powiedział patrząc na nich pewien siebie. Nie dał sobie jej stracić, wypadłby na tym źle.
- Nic nam nie wiadomo o obiekcie do badań! - Powiedział jeden z dwóch. Error stanął prosto patrząc na niego z pogardą.
- Jestem przyjacielem twórcy całego tego obozu i Renewal. - Powiedział, a oni tylko unieśli swe brwi ku górze. Po chwili wymian wzajemnych spojrzeń przez nich zakończyła się, a drugi postanowił przemówić.
- Możesz jechać dalej. - Przepuścił go. Error zadowolony ponownie usiadł za kierownicą. Wjechał wprost do Hope Camp parkując, od razu dostrzegł przyjaciela, który do niego podbiegł i go przytulił po opuszczeniu przez Errora wozu. Odwzajemnił lekko przytulasa.
- Tom! Całe szczęście! Muszę Ci coś powiedzieć.. to.. znalazłem Inka! On.. nie jest jak reszta zombie, musimy go dostarczyć do pani doktor! Ona próbuje stworzyć antidotum, prawda?! Ink może pomóc w badaniach! - Mówiąc to tylko lekko potrząsnął jego ramionami. Czując uścisk na swym nadgarstku lekko się przeraził.
- Zabij go, to zombie. Error co Ci strzeliło do głowy?! - Wydarł się tak, że wiele osób zwróciło na nas uwagę, wiele dzieci było przerażonych zombie-szkieletem w samochodzie. 
- Tom.. on jest niegroźny! On myśli! To dalej ten sam Ink! Trza sprawdzić co ma w sobie takiego, że myśli! Nie atakuje nas! - Zacząłem mu tłumaczyć, ale ten tylko zmarszczył brwi.
- Error... ogłupiałeś?! Jak tylko zgłodnieje pożre nas wszystkich! - Ponownie zaczął się po nim wydzierać. Zmieszany szkielet tylko tupnął nogą.
- Nie! Tom, jesteś moim przyjacielem, prawda?! Dlaczego mi nie ufasz?! On mnie obronił, uratował przed zombie! - Ludzie dookoła zaczęli się dziwić i popierać Glitcha, żeby zanieść go do laboratorium i oszczędzić, każdy liczył, że jest ich szansą na antidotum. Tom słysząc odgłosy ludności uniósł rękę w górę by się uciszyli.
- Zgoda, ale Ty i ja musimy porozmawiać, zaprowadzimy go do Iris, ona się tym zajmuję. - Kiwając głową Błąd ruszył w stronę samochodu. Otwierając drzwi zdziwił się, gdy ten nagle wybiegł rzucając się na Toma, powalił go na ziemię i zrobił wszystko by go użreć, ten siłował się z nim na ziemi. Zdezorientowany Glitch tylko odciągnął zombie od człowieka.
- INK?! Co Ty wyprawiasz! Zostaw go. - Przytrzymał go zerkając na przyjaciela, który patrzył na Inka zabójczo.
- Błagam uspokój się, on nic Ci nie zrobi! Ink, zrób to dla mnie do cholery! - Gdy ten się wydarł zombie momentalnie się uspokoił, a wszyscy strażnicy mierzący do nich z broni powoli je opuścili. 
- Mówiłem, że to bestia. - Powiedział wściekle, a Ink tylko zacharczał ostrzegawczo. Error zmartwiony spojrzał w stronę Artysty.
- Proszę, Ink. Uspokój się, Tom nam pomoże. - Złapał go za policzek by go uspokoić. Tak też się stało. 
- Zabrać go. - Powiedział Tom odciągając Errora, a Ink został związany i założono na jego kręgi szyjne obrożę. 
- Czekaj! Sam chcę go odprowadzić do Iris. - Powiedziawszy to wyrwał strażnikowi łańcuch z obroży i spojrzał na widocznie przestraszonego zombie Inka. To wyglądało żałośnie.. trząsł się, ale jego mimika twarzy pozostała dalej taka-- nienormalna, dziwna - martwa. Kręcąc głową na boki szkielet wraz z Tomem udali się w stronę pani naukowiec. Było to niedaleko.Gdy dotarli na miejsce Malarz został przykuty do łoża, a Error wpatrywał się w to jak jest traktowany.
- Pamiętaj by go karmić, traktuj go jak żywego, rozumnego człowieka. - Powiedział ostrzegawczo.
- Nie chce by cokolwiek złego mu się stało, żadnych eksperymentów na nim, go masz do próbek i badania tego co zmienia jego tok myślenia i wszystko inne. - Dodając to Tom tylko nagle wyciągnął go z pomieszczenia. Zaczął go ciągnąć w stronę, gdzie nikt nie przebywa, mały stary park w obozie. Tam też został rzucony na ławkę.
- Tsh.. cholera, Tom! Co Ty wyprawiasz?! - Mówiąc to wściekle spojrzał na niego, no tak, teraz przypomniały mu się wcześniejsze sytuacje.. 
- Nie mam czasu na zabawy z Tobą, daj mi spokój. - Chciał wstać, ale zostało mu to uniemożliwione.
- Stój, albo Ink nie przeżyje. - Złapał za jego podbródek, a ten zdziwiony wpatrywał się w jego obojętną minę. Jego twarz, wylewała tyle nieprzyjemnych emocji.
- Zawrzesz ze mną umowę, pamiętaj, możesz odmówić, jednak jeśli to zrobisz on UMRZE.

Miłość wśród śmierci || Errink ||Where stories live. Discover now