Dwadzieścia jeden

485 42 7
                                    

                Aga kołysze mnie na boki, nucąc pod nosem albo siedząc w ciszy, gdy mój płacz wydaje się głośniejszy. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak okropnie muszę wyglądać. Przymykam oczy po raz kolejny, starając się opanować na co dziewczyna odrazu reaguje mocniejszym przytuleniem mnie do siebie.
Pociągając nosem opieram głowę na jej ramieniu.
-Nawet nie chce mi się wierzyć jaki z Kuby dupek, naprawdę!- Sarka złowrogo i głaszcze mnie po włosach-a ja tak go chwaliłam!
Do salonu wchodzi Kot z dwoma kubkami herbaty.
Uśmiecha się do mnie pocieszająco i wręcza napar, a ja leniwie chwytam go w dłonie i odrazu upijam.
-Powinnam posłuchać Pawła. Odbiło mi i myślałam, że znając kogoś dwa miesiące jestem i będę najszczęśliwsza- wzruszam ramionami.
-Bo byłaś- Maciek bez zainteresowania przełącza kanały w telewizorze.
Aga ekspresowo piorunuje go wzrokiem na co skoczek unosi ręce w geście obronnym, ale pewnym głosem dodaje:
-Po prostu to przemilczę.
Gdzieś w korytarzu słychać dzwonek mojego telefonu, ale nie ruszam się z miejsca nawet o milimetr. Kładę pulsującą głowę na stosie poduszek i podobnie jak Kot wgapiam się w jasny ekran telewizora.

Skoczek niechętnie wyciąga z kieszeni wibrujący telefon i rzuca oschłe „halo?" podczas, gdy ja i Aga otwieramy zaspane oczy.
Zegar wskazuje kilka minut po dwudziestej drugiej dlatego przymrużam ponownie oczy, słysząc spokojny oddech Agnieszki obok.
-Nie, Mia się nie oddzywała. Stało się coś?
Otwieram ostrożnie jedno oko czując na sobie spanikowany wzrok Maćka.
-Może być u Pawła. Nie wiem, spróbuj- mówi bez przekonania i kręci głową-Na pewno dam znać, cześć Kuba- rozłącza się i rzuca telefon w kąt kanapy, a potem zjeżdża wzrokiem na mnie.
-Gdybym cię widział to mam tylko przekazać, że naprawdę cię kocha- oznajmia dziwnym, przygaszonym głosem po czym posyła równie blady, niepewny uśmiech.
-Nawet ty dajesz się złapać na kilka miłych słówek?- Prycham czując narastającą we mnie irytację.
Aga przekręca się na drugą stronę i ziewa, ale widocznie śpi dalej.
-Wiem, że mówił prawdę. Przywiązywanie się do ludzi to naturalna sprawa- stwierdza spokojnie i odkładając pilot, wyłącza telewizor.
-Nie byłeś jego zwolennikiem nawet przez jeden dzień- zauważam, a brunet uśmiecha się pobłażliwie.
-Bo nie muszę, ale jestem twoim przyjacielem Mia. Oprócz dawania ci reprymendy jestem też od tego, żeby czasem namieszać ci w życiu moim widzi mi się, co nie?- Trąca mnie w ramię, chcąc tym samym rozładować napięcie.
W odpowiedzi kręcę bezradnie głową, a on wstaje i czochra moje włosy.

                                   ***

Wmawiam sobie, że ostatni raz biorę głęboki wdech i wtedy zapukam do drzwi rodziny Wąska. Odwracam się w stronę drogi i uśmiecham się sztucznie, gdy Maciej przez szybę wymachuje do mnie podniesionym kciukiem w górę.

Wypuszczam powietrze i ostrożnie naciskam na dzwonek do drzwi.
Przez pierwsze dziesięć sekund rozważam wycofanie się i ucieczkę, bo czas wydaje się dłużyć, a drzwi wciąż są zamknięte. Przez kolejne dziesięć sekund zastanawiam się po co w ogóle posłuchałam rad Kota i tu przyjechałam skoro wiadome było, że nikt nie ma zamiaru psuć sobie ostatnich dni roku moimi wyjaśnieniami i żałosnymi przeprosinami.
Odwracam się jeszcze raz w stronę auta, ale tym razem nie dostrzegam żadnych gestów, które miałby mi dodać otuchy.
Zamierzam więc poświęcić kolejne dziesięć sekund na użalanie się, ale wtedy drzwi otwierają się najszerzej jak to możliwe.

Paweł patrzy na mnie bez emocji, a ja chowam twarz w szalik nie będąc w stanie nic powiedzieć.
Słyszę jak opiera głowę o drzwi i wzdycha. Powoli podnoszę wzrok i zapewne blada jak ściana wlepiam wzrok w jego twarz.
Blond włosy nie wydają się takie długie jak miesiąc temu. Zastanawiam się czy znowu ściął je na prośbę mamy, bo jego babcia zawsze na nie narzekała czy może tak jak kiedyś wspominał- „bo mu się znudziły."
Opalona, smukła twarz jak zwykle robiła z niego jeszcze dzieciaka, a nie dorosłego faceta, co zawsze mnie śmieszyło, gdy musiał pokazywać w klubach dowód.
Niebieskie oczy standardowo wpadały chwilami w odcień najciemniejszej zieleni i wydawało mi się, że były takie tylko, gdy patrzył na mnie.

Player | J. Wolny Where stories live. Discover now