22. Dziwne spotkanie

834 66 20
                                    

Cyntia z westchnieniem rzuciła do wody złoto-czerwony liść, który od dłuższej chwili trzymała w rękach, by zająć czymś palce. Spacerowała brzegiem jeziora, rozmyślając nad swoim życiem. Kobieta patrzyła, jak liść niesiony wiatrem, w krótkim tańcu w końcu opada na zimną taflę jeziora, w której odbijały się księżyc i gwiazdy. Teraz już wiedziała, dlaczego Severus lubił spacerować wieczorem po błoniach. Nocne niebo było szczególnie piękne tutaj. Może zimne i odległe, ale także piękne.

Kobieta przez chwilę patrzyła na swoje dłonie, zwracając szczególną uwagę na srebrną obrączkę na palcu. To już ponad cztery miesiące, jak są małżeństwem. Poprawka. Cztery miesiące jak udają małżeństwo. Nawet nie widziała, kiedy minął ten czas. Wydawało jej się, jakby to było wczoraj, gdy przebudziła się z dziesięcioletniego snu i została zabrana przez Potterów na Grimmauld Place. A tymczasem wydarzyło się już tyle rzeczy. Zdążyła tyle razy pokłócić się z Sn... Severusem! Cyntia postanowiła sobie odtąd nazywać go jego imieniem tak jak dawniej. Jeżeli miała chociaż trochę mu zaufać, to był zawsze jakiś początek.

Wcześniej mu nie ufała. Może mówiła sobie, że tak jest, ale tak naprawdę nie robiła tego. Zrozumiała to teraz, gdy złamała tę minimalną nić zaufania, którą on jej zaoferował, nie nosząc mentalnej tarczy w jej obecności, bo ona nie zrobiła nic takiego. Na każdym kroku okazywała mu nieufność.

Oczywiście to nie oznaczało, że nagle zaufa mu bezgranicznie! To raczej nie stanie się już nigdy. Zaufanie jest jak lustro. Nawet jeśli poskleja się jego kawałki to i tak nadal pozostaną rysy.

Szczególnie że jest Śmierciożercą, chociaż przestrzegała go przed tą ścieżką. Tym bardziej nie mogła mu do końca zaufać...

"Nie bądź taka surowa. Przecież zawrócił z tej drogi. Stał się szpiegiem. Ryzykuje życie, by zdobywać ważne informacje, a teraz ryzykuje jeszcze bardziej, by ciebie chronić." - odezwał się cichy głosik, którego nie mogła uciszyć, bo wiedziała, że to prawda. Zawrócił, ale było już za późno. Gdyby wcześniej zrozumiał, że przyłączenie się do Śmierciożerców to błąd, nie byłby teraz w takiej sytuacji.

Cyntia westchnęła, wchodząc na brukowany dziedziniec. Dlaczego wszystko musiało się tak pokomplikować?

Pani Snape wolnym krokiem weszła do budynku. Korytarze szkoły były puste. Nie była tym zaskoczona. Było już po ciszy nocnej, poza tym dziś patrol miał jej mąż. A temu konkretnemu nauczycielowi nikt nie chciał podpaść.

Są jednak i tacy, którzy najwidoczniej nie obawiali się gniewu profesora Severusa Snape'a.

Cyntia przechodziła obok jednej strony klas, gdy nagle zatrzymała się, słysząc odgłosy cichej rozmowy. Kobieta rozejrzała się na korytarzu, ale nikogo nie dostrzegła. Zajrzała do pustej klasy, której drzwi były otwarte. Sala była pusta. Jednak odgłos szeptanej dyskusji jasno powiedziały jej, że ktoś tu jest. Cicho poszła dalej, kierując się w stronę głosów. Zatrzymała się przy werdiurze, za którym mogła przysiąc, że ktoś się kryje. Przelotnie przypomniała sobie sytuacje, gdy wiele razy chowała się za tym gobelinem z Severusem. Szczególnie przed Huncwotami.

- ... Fred...

- Zamknij się, George...

- Ałć! To moja stopa!

- Ciszej!

- A bo co?

- Bo ktoś nas usłyszy... - Cyntia złapała krawędź gobelinu i odsłoniła go na bok, odkrywając kryjówkę dwóch Hogwardzkich dowcipnisiów. Poznała się już na nich. Te niewinne miny, zawsze ukrywały jakiś dobry plan na dowcip. Jednak byli zdecydowanie lepszym wcieleniem dowcipnisiów, niż ci z jej czasów szkolnych.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz