41. Ciche dni

1K 65 126
                                    

- Cukrowe pióra. - Mistrz Eliksirów z niesmakiem podał kolejne, obrzydliwie słodyczowe hasło do biura dyrektora. Fetysz Dumbledore'a do słodyczy był przerażający. Severus nie rozumiał tej "miłości" do słodkość, ale według niego nie miała prawa bytu. Ale to zdanie osoby, która nie znosi słodyczy, rzecz jasna.

     Gargulec odskoczył na bok, ukazując przyjście. Profesor Snape wszedł po schodach prowadzących do biura jego pracodawcy szybkim krokiem. W ciągu paru sekund mężczyzna znalazł się pod drzwiami, pukając w nie zdecydowanie.

- Wejdź, Severusie. - usłyszał stłumione głos dyrektora po drugiej stronie. Czarnowłosy mężczyzna od razu otworzył drzwi, wchodząc do środka. Dumbledore jak zawsze siedział w fotelu za biurkiem, a przed nim jakieś dokumenty i pudełeczko cytrynowych dropsów. - Cytrynowego Dropsa? - zapytał na "dzień dobry", na co Severus się skrzywił.

- Nie, dziękuję.

- Skoro tak, to co się do mnie sprowadza, mój chłopcze? - spytał Dumbledore, wkładając jednego cukierka do ust.

- Chciałby prosić o zastępstwo na dzisiejsze zajęcia, Albusie. - Mistrz Eliksirów od razu jasno określił cel swojej wizyty.

- Coś się stało?

- Mam do załatwienia sprawy poza Hogwartem. - odpowiedział zdawkowo Severus, aż za dobrze znając ciekawość swojego pracodawcy. " Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" jak to mówią, ale Dumbledore'a nawet Czarny Pan nie ruszał, a co dopiero jakiś czort. - Znajdziesz, Albusie, to zastępstwo?

- Poproś, Cyntię. Jestem pewien, że się zgodzi. - powiedział Albus, na co Severus zacisnął usta w wąską linię. Uwadze dyrektora nie uszły te tak zwane "ciche dni", które trwały już dobry tydzień do czasu pierwszego spotkania Śmierciożerców. Widać Lily poczuła się poważnie urażona sugestią Severusa, że czekała na niego tylko z litości, a nie z prawdziwego zmartwienia.

- Jestem pewien, że ktoś inny wziąłby moje dzisiejsze zajęcia. - powiedział Mistrz Eliksirów, starając się zachować spokój. Albus był najbardziej wtrącającą się osobą, jaką znał. Chociaż Minerwa i Poppy czasem mu dorównywały wścibskością.

- To raczej niemożliwe, mój chłopcze. Minerwa ma dziś z Pomoną rozstrzygnięcie konkursu, Filius testy, a...

- A ty? - zapytał kwaśno Mistrz Eliksirów, nie chcąc słuchać, dlaczego żaden nauczyciel nie może go zastąpić. Albus spojrzał na biurko.

- Obowiązki dyrektora. - powiedział dobrotliwie starzec. Snape zawarczał pod nosem niczym wściekły pies. Miał wrażenie, że Albus robi to specjalnie, by musiał prosić o zastępstwo Cyntię. Musiał zauważyć, że nie odzywali się zbytnio do siebie od kilku dni i teraz na siłę chce ich pogodzić.

"Jakim cudem Albus nie trafił do Slytherinu jest poza moim rozumowaniem." - pomyślał zgryźliwie i z niedowierzaniem Snape.

- Świetnie! - rozdrażniony mężczyzna odwróciła się i wyszedł z trzaskiem drzwi z gabinetu, zostawiając chichoczącego dyrektora. Upartość Severusa bywała uciążliwa, ale Albus nauczył się z nią radzić.

     Najeżony Severus Snape wyszłaś z gabinetu dyrektora, wyglądając jak chmura gradowa, wyglądając, jakby był gotowy odebrać Gryffindorowi wszystkie punkty. Uczniowie uciekli z drugi nauczyciela, wołać mu się nie narażać. Zwłaszcza pierwsze lata uciekały spłoszone, bo profesor eliksirów ich przerażał.

     Czarnowłosy mężczyzna szybkim krokiem szedł w stronę Skrzydła Szpitalnego. Albus postawił go pod ścianą i nie miał wyboru, jak prosić Cyntię o zastępstwo. Nie wątpił, że sobie poradzi. Była utalentowana i znała się na eliksirach, jak to uzdrowicielka. Musiał tylko połknąć swoją dumę i pierwszy wyciągnąć dłoń.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt