Część trzynasta

2.5K 226 218
                                    

Miłego czytania i dalszego świętowania 💙💚

Harry zszedł do jadalni, jako jeden z pierwszych, nie licząc dzieciaków, które już kręciły się przy choince, patrząc pożądliwie na prezenty. Dostrzegł Doris kręcącą się dookoła, obserwującą swoją sukienkę wirującą w powietrzu. Uśmiechnął się na ten obrazek, ale po chwili pomyślał o tym, że dziewczynka jest w nim zauroczona i niedługo dowie się, że jest z Louisem. Nie naprawdę oczywiście, ale jednak. Zachowanie szatyna sprawiało, że czuł się zmieszany, nie rozumiał, co się właściwie dzieje, ponieważ normalnie Louis był wrednym małym dupkiem, który dogryzał mu na każdym kroku, a teraz zachowywał się zupełnie inaczej. Szatyn uśmiechał się do niego, całował i przytulał, był taki czuły i opiekuńczy. Skłamałby mówiąc, że mu się to nie podoba, jednak musiał pamiętać, że to tylko udawanie, że gdy wyjedzie stąd, to wszystko się skończy i wrócą do traktowania się w ten oschły sposób.

Lubił takiego Louisa i chciał żeby tak już zostało, nie chciał się kłócić i spierać o głupoty, zresztą pracowali razem od tak dawna i spokój w pracy w końcu by się przydał. Może po świętach nie będzie tak źle, może Lou polubi go choć trochę i przystopuje swoje złośliwości. Miał taką nadzieję i wierzył w to, w końcu były święta i Louis mógł się trochę zmienić.

Stał tak i rozmyślał o wszystkim, gdy usłyszał głos swojej siostry, a później poczuł jak Gemma przytula się do niego.

-Cześć młodszy bracie – wyszeptała ściskając go lekko – wesołych świąt.

-Wesołych świąt, Gemms – pocałował ją w czoło, wdychając tak znajomy zapach. Gemma mogła mówić, co tylko chciała, ale ona i mama pachniały podobnie, jak dom – Niall jest szczęściarzem, że cię ma – nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale tak właśnie myślał. Horan zawsze był nieogarnięty i zabiegany, a przy Gemmie uspokoił się i został domatorem.

-Dziękuję, co się stało, że jesteś dziś tak uczuciowy, co? – zapytała z lekkim uśmiechem tak podobnym do jego.

-Hej, zawsze taki jestem – zaprotestował słabo, wiedząc że siostra ma racje. Zawsze był oschły i mało wylewny, nie potrafił dzielić się swoimi uczuciami i myślami. Był samotnikiem, który nie potrzebował ludzi.

-Nieprawda gburku – zażartowała, szturchając go w bok – słyszałam, jak Louis cię tak nazywa, to słodkie.

-Nie mów tak – zarumienił się, unikając jej wzorku.

-Bylibyście ładną parą i nareszcie w kancelarii byłoby spokojnie – stwierdziła, odsuwając się od niego.

-Dwie ładne osoby zawsze tworzą ładną parę – podsumował smętnie.

-Nie chodziło mi o wasz wygląd głupku, ale właśnie stwierdziłeś, że Louis jest ładny, więc jestem pod wrażeniem – podłapała szybko i odsunęła się widząc minę loczka.

-Kto powiedział, że jestem ładny? – zapytał szatyn, wchodząc do salonu, jak zwykle uśmiechając się lekko.

-Nikt – odparł szybko Harry w tym samym czasie, w którym Gemma wydała go bezwzględnie.

-Też jesteś śliczny, Hazz – powiedział Lou, podchodząc do niego i przytulając się – i ładnie wyglądasz – stwierdził, mierząc go uważnie wzrokiem. Strzepnął niewidoczny pyłek z marynarki mężczyzny i poprawił loczki opadające na czoło.

-Mówiłem, że zawsze ubieram się dobrze – mruknął Harry, wzruszając ramionami, ale uśmiechał się, przyjmując komplement.

-Jasne, przystojniaku – cmoknął go w usta i nim zorientował się zielonooki pogłębił pocałunek, nie zważając na obecność Gemmy i rodzeństwa Louisa – za co to było? – wydusił, gdy oderwali się od siebie z głośnym westchnięciem.

Mała wielka miłość - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz