Tres (William Smith)

15 1 0
                                    

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedziałem gdzie się znajduję. Nie pamiętałem połowy wczorajszego dnia, ale to pewnie przez ten alkohol. Po chwili poczułem rękę na plecach.

-Obudziłeś się? - Zapytał jakiś głos, a mnie momentalnie olśniło. Przypomniało mi się wczorajsze zajście w kasynie.

-J-ja...Niedobrze mi - powiedziałem cicho, zakrywając ręką usta. Nagle przede mną pojawiło się wiadro. Przyjąłem je z wdzięcznością i po chwili wymiotowałem swoje wnętrzności. Czułem się tak cholernie źle, że kurwa myślałem że umrę. Czułem rękę głaszczącą mnie po plecach i drugą trzymającą moje przydługie włosy.

- Już lepiej? - Spytał się mnie ten facet, a ja przypomniałem sobie że przecież nie znam jego imienia.

- T-tak, j-jak masz n-na imię?

- A tak, kompletnie wyleciało mi to z głowy - powiedział. - Nazywam się Scott Simmons.

- Jestem William Smith.

- A więc Williamie, czy pozwolisz mi być dla ciebie kimś ważnym?

- Niech będzie - Pomyślałem, że co mi tam. I tak nikogo nie mam, a jak mnie zabije to tylko zrobi innym przysługę.

- Więc od dziś to również twój dom, później cię oprowadzę. - powiedział do mnie z uśmiechem. - Na razie jeszcze się prześpij.

Powiedział, a ja opadłem na poduszki. Chwilę po tym Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia. Kto by pomyślał, że ten dzień tak się skończy. Właśnie zgodziłem się zamieszkać z jakimś obcym mi facetem. Scott Simmons. Kim jesteś?

---

Cóż, siedzenie w salonie jakiegoś ogromnego domu, to nie było moje marzenie. W życiu bym nie pomyślał, że ten dom jest tak duży. Dobra, może nie widziałem pokoju, w którym spałem ale to coś przechodzi ludzkie pojęcie. Ten salon jest pięć razy większy niż całe moje mieszkanie.

-Skoro już nie spisz, musimy porozmawiać - skinąłem na to głową i rozsiadłem się wygodnie. - Pokój, w którym spałeś od dziś należy do ciebie. Później pokaże ci cały dom. Dzisiaj jeszcze pojedziemy na zakupy, po ubrania i inne potrzebne rzeczy dla ciebie.

- Co? Nie ma mowy, nie będziesz wydawał na mnie żadnych pieniędzy - skrzywiłem się, bo kurwa ledwo go znam, a on z takimi rzeczami wyskakuje.

- Nie będziesz przecież chodził nago - powiedział z wszystkowiedzącym uśmiechem na twarzy. - zresztą to nie było pytanie, po prostu powiedziałem ci co zrobimy.

- A-ale, nie można tak przecież - zająknąłem się.

- Słońce, ja mogę wszystko - zaśmiał się cicho. -Wracając, musimy porozmawiać o bardzo ważnej rzeczy. Zrozumiem jeśli po tym będziesz chciał odejść. Chociaż liczę, że tego nie zrobisz.

- Nie rozumiem - powiedziałem szybko, bo kompletnie nie wiedziałem o czym on mówi.

- Świat, w którym żyje to mafia. Zabijam, torturuje i wyciągam z ludzi informacje. Zgodziłeś się tu zamieszkać, więc chciałbym byś dołączył do rodziny. Wiem, że doświadczyłeś jakie życie jest okrutne, dlatego uszanuję twoją decyzję. - powiedział a ja byłem jak zamurowany. Nie pomyślałbym że on może być w jakikolwiek sposób powiązany z mafią. - To jak?

- J-ja... - Nie wiedziałem co powiedzieć. Chociaż, jakby tak pomyśleć to mimo wszystko on przygarnął mnie pod swój dach. Zresztą i tak nie mam gdzie wracać. Chyba, że do ciągłego chodzenia po kasynach i upijania się. - W porządku, zostanę z tobą. Przyłączę się do mafii.

- Więc witam w Heathens - powiedział do mnie z uśmiechem pełnym ulgi. - Jesteś pierwszym członkiem. Powiedz mi, jakie masz moce?

- Zwiększona szybkość, inteligencja oraz naprawdę szybka dedukcja

- Co więc powiesz byś spróbował działać na komputerze? - zapytał mnie. - Jak wrócimy z zakupów to przetestujemy to, a teraz zakładaj buty.

---

Nigdy nie spędziłem tyle czasu na zakupach. Nie sądziłem, że wybieranie ubrań jest takie męczące. Przecież jesteśmy tu już jakieś cztery godziny. Starałem się wybierać jak najtańsze ubrania, ale Scott od razu je odkładał. Nie przyjmował nawet tłumaczeń, że mi się podobają, co nie było prawdą, przynajmniej w większości. Tak właśnie skończyłem z sześcioma wielkimi torbami dużych bluz, swetrów, różnych kolorów jeansów oraz kilkoma parami spodni dresowych. No i oczywiście kilkoma kompletami bielizny. Kupił mi też kilka par butów kiedy nie patrzyłem. Skąd znał mój rozmiar? Pojęcia nie mam.

- Czy potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał się mnie Simmons po kupieniu tych wszystkich ciuchów.

- Myślę, że potrzebowałbym rzeczy do pielęgnacji - powiedziałem cicho, bo naprawdę nie chciałem, żeby więcej wydawał. Te wszystkie rzeczy i tak już kosztowały więcej, niż miałem w całym swoim życiu.

- Oczywiście, kompletnie wyleciało mi to z głowy

Tak właśnie spędziłem w sklepach kolejne trzy godziny. Myślałem, że się tam wykończę. Pomimo to, właśnie wtedy pierwszy raz nie musiałem udawać. Moje pierwsze spotkanie za Scottem było po pijaku, ale to nie ważne. Ważne, że wszystko ,,dobrze" się skończyło. Może należę do mafii, ale teraz to moja rodzina. Nie muszę już przed nikim udawać. Cieszę się, że w tamtym dniu poszedłem do tego kasyna i przypałętał się ten ochroniarz. Dzięki temu poznałem go.

I możliwe, że po powrocie do jego mieszkania, teraz już naszego, siadłem do komputera i zhakowałem serwer z jakimś ważnym projektem rządowym, ale to tylko możliwe. Przecież się nie przyznam.

Heathens - Ovule (Prequel)Where stories live. Discover now