Rozdział drugi - poniedziałek

5 0 0
                                    

Kiedy w końcu docieram do szkoły jest 7:55. Idę do szafki chowam tam kurtkę, szalik i czapkę. Odkąd naprawili ogrzewanie to jest nawet ciepło. Tak, naprawdę naprawili ogrzewanie dopiero pod koniec listopada. Wcześniej na lekcje chodziliśmy w kurtkach. Wyciągam rzeczy potrzebne mi na geografię, która jest moja pierwszą lekcją. Praktycznie nie nosze książek do domu, zdarza mi się to sporadycznie. Zmierzam, w kierunku mojej koleżanki Ramony. Znamy się od gimnazjum, ale nasza znajomość rozwinęła się dopiero w liceum. Dobrze się dogadujemy, ale spotykamy się tylko w szkole. Nie nazwałabym nas przyjaciółkami, ale kiedy jesteśmy same nie narzekamy na brak tematów, do rozmów. Wiadomo dziewczyny zawsze znajdą temat do plotek. Czy to o ocenach, zakupach, filmach, czy naszym ulubionym tematem, czyli innych dziewczynach. Nie wiem jak to jest, ale zawsze po prostu zawsze znajdzie się jakaś kwestia, która można skrytykować. Być może chodzi o podbicie swojej własnej samooceny. Kobiety to takie istoty, które często (często, nie zawsze) potrzebują potwierdzenia swoich zalet, czy to w wyglądzie, czy w charakterze, o których niby wiedzą, ale nie chcą przyjąć do świadomości. No, a jak inaczej, poczuć się lepiej? Porównać się do kogoś naszym zdaniem gorszego.

Siadam obok Ramony.

-Cześć- mówię, a ona odpowiada tym samym, po czym pyta:

-Jak ci poszedł sprawdzian z matmy? Ja już drugi zawaliłam. Będę musiała pogadać z Rudą, bo wystawiła mi zagrożenie na semestr.

-Już ci współczuje. Ja nawet nie wiem co dostałam, zaraz to sprawdzę.- Wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy. Włączam aplikacje elektronicznego dziennika. Myślę, że ostatni sprawdzian poszedł mi dobrze. Nie mam problemów z matematyką. Idzie mi całkiem dobrze. Wiadomo są tematy, które mi nie odpowiadają, przede wszystkim prawdopodobieństwo, cudem zaliczyłam i dostałam 2. Prawdą jest też to, że planuje zdawać maturę na podstawie, a sprawdzian zawierał też rozszerzenie. Cała moja klasa dostała przydział od dyrekcji, na rozszerzenie z matematyki, nie było możliwości wyboru. Dla mnie to lepiej, bo jeśli miałabym wybierać pomiędzy polskim, a matematyką to i tak wybrałabym matematykę. No ale rozszerzenie jest naprawdę trudne. Patrzę na najnowszą ocenę i widzę 5. W naszym dzienniku każda ocena ma swój kolor. 5 ma zielony, 4 niebieski, 3 żółty, 2 fioletowy, 1 czerwony. Tak szczerze najładniejszy kolor ma 1 i 2. Uważam, że demotywujące, dostaję ciągle kolory, które mi się nie podobają. Ciągle razem z moimi koleżankami się z tego śmiejemy.

-Dostałam 5.- mówię do Ramony, która ze śmiechem wywraca oczami.

-Jak zawsze, czego ja się spodziewałam. Ile stawiasz, że facet od geografii się spóźni?- śmieje się, Pandowski zawsze się spóźnia. Ale lubię chodzić na jego lekcje, zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego i kompletnie nie związanego z geografią. Trzeba powiedzieć, że uczy nas życia.

-Zawsze się spóźnia dlatego Wiola przychodzi później. Też bym tak robiła, ale no cóż jestem dojezdna. – odpowiadam.

-No ty i tak masz dobrze, ja mam tylko jeden autobus rano i to o 7:20.- stwierdza Ramona, na co odpowiadam:

-No tak i chłopaka, który jednak od czasu do czasu cię podwozi. Ty masz z tego związku same korzyści. Nie dość, że cię podwozi, to jeszcze jeździcie sobie do maca i innych tam fast foodów na mieście.

-No tak ale między nami jest miłość i to jest najważniejsze- mówi udawanie poważnym tonem, na co ja odpowiadam:

-Na pewno- i razem wybuchamy śmiechem. W tym czasie dzwoni dzwonek.


DZIĘKUJĘ, ZA PRZECZYTANIE :)

Tym razem trochę krótszy rozdział, ale to dopiero początek.

C.D.N


Cudowna abstrakcyjność- czyli (nie)zwyczajny romansWhere stories live. Discover now