Jo uniosła powieki i z czystym, wypełnionym błogością sumieniem rzekła:
— Piękny dzień.
I rzeczywiście taki był. Słońce miało tę niezwykłą złotą barwę i nie raziło, a muskało tak, jak muska się policzek kochanka. Trawa zdawała się być wyjątkowo soczysta i pięła się ku błękitnemu niebu wyżej niż zwykle. Wiatr migotał niczym zasłony ze szklanych koralików, a zapach lemoniady przynosił ze sobą wspomnienia z dzieciństwa. I pośród tego wszystkiego była Jo. Leżąca na dywanie kwiatów, z roześmianą melodią na ustach, w sukience poplamionej trawą. Z figlarną iskrą w oku bawiła się promieniami słońca, przepuszczając je przez palce i zakrywając rondem słomkowego kapelusza. Zatapiała zęby w kruchych gruszkach, ścierała ścieżki soku płynące po nadgarstku, leniwie ziewała, wyciągając ręce za głowę. Napawała się słodkim zapachem kwiatów, lemoniady i młodości. Wirowała w mozaice marzeń i plotła wianki rozkoszy, tańcząc walca z poezją chwil.
Tak, to był zdecydowanie piękny dzień.
YOU ARE READING
Wicher w głowie gna
Short StoryWyrwane z kontekstu fragmenty, wiersze, dziwne twory. MaryWitcher, styczeń 2020