Koszmar

17 1 0
                                    

Od kiedy pamiętam, bałam się ciemności. Gdy w całym mieszkaniu gasły światła, a wszyscy domownicy leżeli w łózkach, naciągałam kołdrę na głowę i zzaciśniętymi powiekami starałam się zasnąć mimo przeczucia, że coś jest w moim pokoju. Czasem to poczucie wzmacniał jakiś szelest, szmer czy szept. Czasem byłam wręcz przekonana, że ktoś stoi w najciemniejszym zakamarku. Rodzice wszystkiemu zaprzeczali,gdy tylko zaczynałam zwierzać się z moich obaw. Pewnego dnia jednak wszystko stało się jasne.

Jak zawsze rano zjadłam śniadanie. Rodzice krzątali się po mieszkaniu szukając to portfela, to kluczyków do samochodu, to kluczy z domu,jakichś papierów do pracy, czy nawet skarpetek do pary. Mama wyszła z domu pierwsza i zostaliśmy z tatą we dwoje.

Od samego rana byłam jakaś nieswoja. Nie mówiłam nic rodzicom, ale w nocy miałam najgorszy koszmar, jaki kiedykolwiek mi się przyśnił.Wciąż czułam strach, a na samo wspomnienie chciało mi się płakać. Gdybym potrafiła, może opowiedziała bym im o tym wszystkim, ale gdy już zdobyłam ich uwagę, brakowało mi na to sił. Uśmiechali się do mnie ciepło, gładząc po włosach i wracali do swoich poszukiwań na czas.

Pamiętam,że w szkole tego dnia, byłam bardzo zmęczona. Na lekcji oparłam się głową o ścianę i przysypiałam. Koleżanki, z którymi wtedy siedziałam, nie budząc mnie chichotały cicho, rozbawione kimś lub czymś, a ja nie miałam nawet siły, by otworzyć oczy.Zmuszona byłam do tego, gdy nauczycielka uderzyła dziennikiem o stolik, przy którym siedziałam. Podskoczyłam z piskiem, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Moje koleżanki rechotały najgłośniej i już wiedziałam, że wcześniej to ja je tak bardzo rozbawiłam.Za karę, że nie uważałam na lekcji, musiałam się przesiąść,choć bardzo tego nie chciałam.

W pierwszej ławce, przed biurkiem nauczycielki, gdzie miałam usiąść, zawsze siedział pewien chłopiec- Bogumił. Nikt się z nim nie bawił, a on sam prawie zawsze milczał. Zachowywał się dziwnie i przez to często wyśmiewano go i dokuczano mu. Nie chciałam siedzieć obok, żeby nie traktowali mnie tak samo.

Nauczycielka ponaglała mnie,stojąc obok. Próbowała uciszyć klasę, jednak to wszystko było dla nich zbyt zabawne, natomiast ja nie przypominałam sobie, by przytrafił mi się kiedyś gorszy dzień.

Usiadłam jak najdalej chłopca odsuwając od niego krzesełko, ale i to nie pomogło. Na przerwie nikt nie chciał się ze mną bawić i nawet moje koleżanki uciekały ode mnie sprawiając mi tym przykrość. Nie mogłam nawet z powrotem usiąść z nimi, bo gdy podchodziłam do ławki, roześmiane przewracały krzesło do góry nogami. Niechętnie wróciłam na jedyne tego dnia wolne miejsce obok Bogumiła, który również odsunął się ode mnie.

Przez cały dzień koledzy z klasy odzywali się do mnie jedynie wtedy, gdy się ze mnie śmiali.Z każdą przerwą, żartem rzuconym w moją stronę, każdym palcem pokazującym na mnie, czułam się coraz gorzej. Zamiast łez Bucisnących się do oczu, czułam coraz większą złość. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nikogo widzieć. Cieszyłam się, że wrócę do domu i będę mogła posiedzieć sama w pokoju.

Wychodząc już do domu,Bogumił zaczepił mnie na korytarzu zapewniając, że może się zemną bawić, jeśli inni nie chcą. Byłam na niego tak zła, żejedyne czego chciałam, to by przestał istnieć.

- Nie mów do mnie! To wszystkoprzez ciebie! - wykrzyczałam mu w twarz. - Przez ciebie mnie jużnie lubią!

- Dlaczego? Przecież sięodsunąłem- zdziwił się, smutno patrząc w podłogę.

- To nie wystarczy! - Poczułamłzy na policzku rozgrzanym od zdenerwowania.

- Proszę, nie płacz. Niechciałem sprawić ci przykrości.

- Za późno. Zniknij! -krzyknęłam na niego i uciekłam wycierając twarz do rękawówswetra. Na placu czekała już na mnie mama. Dobiegłam do niej,wtuliłam się w nią, po czym usiadłam na tylnym siedzeniu i znadąsaną miną nie odzywałam się do nikogo nawet w domu.

Po obiedzie usiadłam przybiurku, by zrobić zadanie domowe i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.Obudziła mnie dopiero mama, która z wyrzutami pytała, czemu śpięprzy biurku, a nie w łóżku. Wytłumaczyłam jej, że nie mogłam wnocy spać przez koszmar, więc w szkole byłam niewyspana.Opowiedziałam jej również o tym, jak to się stało, że nikt niechciał się ze mną w szkole zadawać. Chwilę milczała kiwającgłową, jakby jeszcze nie do końca zrozumiała, o co mi chodziło,następnie powiedziała, że to jak traktują mnie inne dzieci niepowinno zależeć od tego, z kim rozmawiam, tylko od tego, jakajestem, a jeśli ktoś jest tak niemądry, by śmiać się ze mniebez powodu, nie jest widocznie dobrym kolegą. Rozpłakałam się iprzekonana, że wcale mnie nie rozumie, nakrzyczałam na nią, czegozaraz pożałowałam. Bez słowa wyszła z pokoju, a to zabolałomnie bardziej niż docinki i śmiechy, których doświadczyłamtamtego dnia. Mimo wszystko uważałam, że mama się myliła. Niewiedziała, jak to jest, kiedy wszyscy się od ciebie odwracają ikiedy jest się samemu. Nie ma się z kim pobawić, porozmawiać ijedyne, co można, to patrzeć, jak inni są szczęśliwi. Staraćsię jak najmniej zwracać na siebie uwagę, by za często się nieśmiali. Tak ciężko pracowałam na to, by zaakceptowali mnienajfajniejsi koledzy z klasy i wszystko straciłam przez głupikoszmar.

Poszłam do pokoju i wyrwałamtacie pilota od telewizora z ręki. Zmieniłam kanał i naburmuszonausiadłam na drugim końcu kanapy.

- Ciężki dzień? - zagadałpo chwili wpatrywania się we mnie, ale udawałam, że tego niewidzę.

- Tak- burknęłam.

- Eh... Mój też- westchnąłciężko. - Co oglądamy?

- Nie wiem. Reklama jest.

- Faktycznie- przyznałuderzając się w czoło.

Po godzinie mama przyszłaoznajmić, że muszę jeszcze odrobić zadanie do końca. Nie patrzącna nią, wróciłam do swojego pokoju i na odczepnego zrobiłam, cobyło zadane. Kiedy wróciłam do salonu, tata słysząc już, żeidę, oddał mi pilota.

Siedzieliśmy przedtelewizorem do późna. Mama upominała nas, byśmy poszli już dołóżek, ale mnie wcale nie chciało się spać. Usiadła międzynami czekając, aż skończy się bajka i gdy znów była przerwa nareklamy wyłączyła telewizor. W pokoju nagle zrobiło się ciemno.

- No już. Koniec tych głupot.Do łóżek i to obydwoje.

- Nie chce mi się spać-zaprotestowałam.

- Tacie też, ale idzie spać,prawda?

- Jasne, że tak- odparł udając, że ziewa.- Jestem nieludzko zmęczony. Bea, idziemy.

Tato wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju narzekając, że robię się coraz cięższa.Posadził mnie na łóżku, a ja od razu wsunęłam się pod kołdrę.Ucałował mnie w czoło życząc miłych snów. Z przedpokoju mama również życzyła mi dobrej nocy, a później zrobiło się zupełnie ciemno i zupełnie cicho.

Opiekunowie snówWhere stories live. Discover now