5

3.6K 201 112
                                    

Przeteleportowałam się spowrotem do autokaru tak by nikt nie zauważył że mnie nie było.

- Gdzie byłaś? - zapytała Ochaco.

- Byłam u Izuku by sprawdzić czy wszystko jest okej - odpowiedziałam.

- I ?? - zapytała.

- Wszystko w porządku - oczywiście ją okłamałam.

- Aha to fajnie - odparła i założyła spowrotem słuchawki na uszy.

*Midorya*

Zapiąłem koszulę i założyłem na nią moją ulubioną bluzę, ruszyłem w stronę głównego wyjścia z budynku w takim tempie żeby jakby Kacchanowi zachciało się mnie goniec to żeby zdążyć uciec.

*dwadzieścia minut później*

Spacerowałem po parku i starałem się zebrać myśli co mi nie za bardzo wychodziło bo co chwilę jakieś dzieci mnie zaczepiały by z nimi porozmawiać co zaskakujące jedna para przypominała mi mnie i Jumi gdy Bakugo zaczął się nade mną znęcać. Dzieci prawiły mi komplementy i pytały czy mogą dotknąć moich włosów.

Po jakieś godzinie nie chciało mi się już chodzić po parku więc ruszyłem w stronę akademika po drodze spotykając Kasukiego który na szczęście mnie nie zauważył.

*pół godziny później*

Siedziałem na łóżku czytając jakiś komiks gdy nagle usłyszałem mój dzwonek z telefonu dzwoniła Ochaco.

- Hej - wszyscy zaczęli się wydzierać.

- Hej - uśmiechnąłem się i im odpowiedziałem.

- Jak ci życie mija Deku? - w tym momencie Jumi zrobiła tą swoją minę którą robiła za każdym razem jak czegoś nie rozumiała.

- Deku?? - zapytała zdezorientowana.

- Aaaaa no tak, bo ty nie znasz ksywy Izuku co nie -  odparł roześmiany Kaminari.

- Za dużo tego - odparła unosząc się nad całą klasę.

Wszyscy łącznie ze mną wpadliśmy w śmiech, rozmawialiśmy tak jeszcze przez godzinę i musieli się rozłączyć bo dotarli do hotelu.

Zszedłem na dół by ugotować sobie i przy okazji Bokugo obiad, po czterdziestu minutach gotowania zrobiłem ramen a ponieważ widziałem jak blondyn wchodzi do budynku i kieruje się w stronę swojego akademika postanowiłem mu je tam zanieść.

Zapukałem do drzwi a one się otworzyły, w progu stał Kacchan podałem mu obiad i pokierowałem się w stronę mojego pokoju nie dając mu nawet podziękować pomimo że chciał to zrobić, po zjedzeniu posiłku zszedłem na parter by pozmywać naczynia po obiedzie lecz ktoś mnie w tym wyprzedził.

- K-kacchan? - zdziwiony wypowiedziałem tylko to.

- Co? - zapytał ozięble nawet na mnie nie patrząc.

- C-co ty tu robisz? - zapytałem zbliżając się powoli do wyspy kuchennej.

- Myje nie widać - odwrócił się.

- N-no widać - wyksztusiłem z ledwością.

- Dawaj to - wyrwał mi miskę z ręki.

Przestraszony zrobiłem parę kroków do tyłu i stanąłem jakiś metr dalej.

- T-to ja m-może pójdę do pokoju - wycofując się dalej wyjąkałem.

- A rób co chcesz - powiedział gdy kierowałem się w stronę schodów.

Skoro powiedział że mogę robić co chcę to czemu nie skorzystać, podszedłem do blatu i na nim usiadłem Kacchan spojrzał na mnie z pytaniem w oczach "co ty kurwa robisz" a pewnie zastanawiacie się po co, a po to by dosięgnąć płatków bo ja jestem skrzatem.

A że dalej nie umiałem ich dosięgnąć to Katsuki z ciągnął mnie z blatu a sam dał mi płatki żeby mi się nic nie stało.

*Kacchan*

Ten nerd nawet nie umie sięgnąć wyżej niż blat nawet jak na nim siedź to jest takie ża-ża ehh nie mam pojęcia co mi się ostatnio dzieje.

Czy tydzień coś zmieni / Bakudeku /Where stories live. Discover now