Rozdział 47

1.1K 47 1
                                    

Teresa uwolniła nas od czujników. Byłam teraz jej ostatnim pacjentem, a w międzyczasie trochę porozmawiałyśmy.

Doskonale wiedziałam, że DRESZCZ aż nazbyt namieszał jej w głowie. Wiedziałam jednak też, że dziewczyna naprawdę starała się pomóc ludzkości. Chciała odnaleźć lek by całe to piekło mogło się nareszcie skończyć. Ja nie wierzyłam w istnienie leku, ale cóż... Każdy dzień zaskakuje nas z dnia na dzień. Jednak wtedy jeszcze wszystkiego nie wiedziałam.

- Dobrze wygląda. - Teresa wyrwała mnie z zamyślenia. - Zdrowo. Skąd dostaje serum?

- O kogo pytasz? - spytałam zdezorientowana.

- O Brendę. - odpowiedziała. - Dziwne, że jeszcze żyje. Kiedy przyjęła dawkę?

- W Prawym Ramieniu. - odparłam.

- Parę miesięcy temu? - dziewczyna bardzo się zdziwiła, a ja odwróciłam się w jej stronę, gdy już skończyła. - To nie możliwe... - mówiła.

- Dlaczego nie?

- Powinna się już przemienić. Nie mogłaby wytrzymać.

- A może jednak? Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Mary mówiła, że...

- Tak, wiem, ale... Serum, które podawaliśmy ludziom w szpitalu działało znacznie krócej. Pochodzi od odpornych więc u niej powinno być podobnie.

- Może jest wytrwalsza... - rzuciłam pierwsze co mi przyszło do głowy.

- Od kogo je dostała? Z czyjej krwi było robione? - spytała.

- Z... Z krwi Thomas'a. - zerknęłam na bruneta. - Może istnieć jakaś różnica? - spojrzałam na siostrę.

- Na to wygląda. - odparła.

Chciałam coś dodać, ale chłopaki mnie zawołali. Czas zacząć naszą akcję.

***

Poprzebieraliśmy się w stroje strażników DRESZCZu. Strój był cały czarny i bardzo ciężki. Mieliśmy maski na głowach i kuloodporne kamizelki. Ale to nie czas na narzekanie. Trzeba odbić naszych przyjaciół.

Razem z Thomas'em "eskortowaliśmy" Teresę. Z łatwością weszliśmy do budynku, gdzie później spotkaliśmy Newt'a i poszliśmy za nim.

Schodami w dół doszliśmy do garażu, tam czekał na nas Gally. Teresa otworzyła nam drzwi na kolejną klatkę schodową. Tam zaczekaliśmy chwilę aż Gally włamie się do systemu. Reszta przyjaciół działała z zewnątrz i z tego co się dowiedzieliśmy przez krótkofalówkę, dobrze im szło.

Po kilku minutach dotarliśmy do miejsca, gdzie miał znajdować się Minho i Chuck. Było tam pięciu strażników, których szybko załatwiliśmy. Po wszystkim, pootwieraliśmy cele i wypuściliśmy dzieciaki. Jednak co najgorsze... Nie było tu osób, których  mieliśmy nadzieję znaleźć.

- Nie ma ich. - podeszłam do siostry. - Gdzie mogą być?

Po kilku minutach Teresie udało się ustalić, gdzie obecnie są nasi przyjaciele. Byli po drugiej stronie budynku. Nie zniechęciło nas to. Brenda zajęła się osobami, które udało się nam już uwolnić, a Gally został tu, przy bramie, by ją otworzyć. Krótko mówiąc, rozdzieliliśmy się.

Szliśmy szybko krętymi korytarzami i wreszcie doszliśmy do windy. Drzwi od niej się już prawie zamknęły, gdy nagle ktoś je zatrzymał. Był to Janson.

Cholera. Wymieniłam z chłopakami spojrzenia. Trzymaliśmy broń w pogotowiu. Teresa stała z nim przed nami, a my zostaliśmy z tyłu. Całe szczęście mieliśmy maski i facet nie zwrócił na nas większej uwagi.

Kurcze, korciło mnie by móc mu teraz porządnie przywalić, zemścić się, ale opanowałam się. Muszę myśleć rozsądnie. Najpierw musimy uwolnić Minho i Chuck'a.

- Pracujesz do późna. - Szczurowaty zwrócił się do Teresy. - Właśnie za to cię lubię. Nawet w obliczu pewnej klęski, nie poddajesz się. W takich chwilach... Trzeba mieć kogoś zaufanego.

- Zapamiętam... - odparła brunetka starając się brzmieć naturalnie. Ona również w tej chwili była nieco zestresowana.

- Muszę ci coś zdradzić... - mówił dalej Janson. - Jako przyjaciel. Tessa tu jest. - na te słowa wymieniliśmy z chłopakami spojrzenia.

Teresa udawała zaskoczoną.

- Dron namierzył ją za murami wraz z resztą zbiegów. Thomas'em i pozostałymi... - wyjaśnił. - Ava wolała to zataić, ale możliwe, że Tessa cię wytropi, a wtedy... Mam nadzieję, że najpierw zwrócisz się do mnie.

- Zabijesz ją? - spytała dziewczyna.

- Nie powinienem? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

Na szczęście dalszą rozmowę przerwał dźwięk sygnalizujący zatrzymanie się windy. To było nasze piętro więc wyszliśmy tu zaraz za Teresą.

Teresa zerknęła na mnie, a potem na Thomas'a.

- Thomas, posłuchaj mnie... - zaczęła. - To serum nie uratuje Newt'a. - powiedziała. - Tylko grałby na zwłokę.

- Nie słuchaj, miesza ci we łbie. - wtrącił blondyn.

- Wiesz co się dzieje... - kontynuowała dziewczyna. - Cała ludzkość wymiera. Ale twoja krew to dla mnie zagadka.

- Otwieraj. - Thomas nie zareagował, wskazał na drzwi by tamta je otworzyła.

Ona oczywiście to zrobiła, ale wciąż mówiła dalej.

- Pozwól mi cię przebadać. Ochronię cię, obiecuję.

- Tak? Tak, jak Minho? Czy Chuck'a? - brunet się zdenerwował, zdjął maskę i podszedł do Teresy.

- Co ty robisz? - wtrącił Newt, ale brunet go zignorował.

- Ilu ich będzie? Ilu jeszcze ludzi trzeba zaszczuć i zabić? Kiedy skończycie? - chłopak zaostrzył ton.

- Kiedy znajdziemy lek. - odparła.

- Nie ma żadnego leku! - przerwał jej Tom.

- Wystarczy. - wtrąciłam i również zdjęłam maskę. - Nie mamy teraz czasu na kłótnie. Musimy odbić chłopaków, ale Tom, posłuchaj mnie. Ona może mieć trochę racji.

- O czym ty mówisz? - teraz spojrzał na mnie.

- To z twojej krwi Mary zrobiła serum dla Brendy i do tej pory nic się z nią nie działo. Serum robione z krwi kogoś innego, przestaje działać o wiele wcześniej.

Naszą dalszą rozmowę przerwał Janson.

- Widzisz Tesso! Wiedziałem, że kiedyś to zrozumiesz. - zawołał Szczurowaty mierząc do nas z broni. My zrobiliśmy to samo, tyle, że on miał obstawę pięciu strażników. - Nie marnuj na niego czasu, dołącz do nas i swojej siostry. Razem odkryjemy lek.

- Nigdy! - odkrzyknęłam.

- Rzuć broń! - zawołał jeden ze strażników.

W tym momencie Thomas złapał Teresę i przystawił jej broń do głowy. Już sama nie miałam pojęcia jak mam zareagować.

- Każ im się cofnąć! - zawołał brunet.

- Daj spokój. - powiedział Janson. - To ja... Za dobrze cię znam. Nie zastrzelisz jej.

- Tak myślisz?

- Tesso, nie zareagujesz? Twój chłopak grozi twojej siostrze... Co z tym zrobisz? - facet spojrzał na mnie z tym swoim głupkowatym uśmiechem. - Wiedziałaś, że kiedyś będziesz musiała wybrać... No, ale cóż... - Szczurowaty opuścił broń. - Więc dobrze, droga wolna. Strzelaj. Myliłem się? - uśmiechnął się. - Zastrzel ją.

Zerkałam to na Thomas'a, to na Janson'a. W tym momencie nie wiedziałam co zrobić. Jeśli strzelę do Janson'a, to strażnicy z łatwością zabiją nas na miejscu... Niech to szlak!

Na szczęście sytuację uratowała Teresa. Odepchnęła Thomas'a, mnie i Newt'a za drzwi, a potem je zablokowała przyciskiem. Drzwi się zamknęły, a gdy Janson i jego ludzie do nas strzelili, kule odbiły się od przeszklonej ściany. Pokazałam facetowi środkowy palec, kiwnęłam do siostry i uciekłam za chłopakami.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now