01. teasing me

980 58 39
                                    

Grace Winters zdecydowanie nie należała do osób lubianych. 

Jak to na Ślizgonkę przystało, zawsze zachowywała się bardzo wyrafinowanie oraz nienagannie i, jak to określiła profesor McGonagall, pod tym względem świeciła przykładem dla innych uczniów. Odznaka Prefekta Naczelnego mówiła sama za siebie – dziewczyna może i osiągała średnie wyniki na lekcjach, ale za to zawsze wiedziała jak się zachować.

Lubiła strofować innych i sprawiało jej to frajdę. Korzystając z dobrego pochodzenia, czyli czystokrwistej rodziny, oraz swojej przynależności do domu Salazara, niejednokrotnie nieco się wywyższała, szczególnie jeśli chodziło o Gryfonów, za którymi, delikatnie rzecz biorąc, nie przepadała.

Niektórzy z nich byli nieszkodliwi, więc nie zwracała na nich zupełnej uwagi. Była sobie jednak pewna czwórka chłopaków, znana absolutnie każdej osobie w całym Hogwarcie. Mowa oczywiście o obarczonych dobrą sławą Huncwotów, którzy praktycznie posiadali ten zamek na własność. Po prostu rządzili w szkole i wszyscy zdążyli się już z tym pogodzić.

Wszyscy, ale nie Grace. Na każdym ze swoich patroli nadstawiała uszu, by tylko przyłapać tych robiących wokół siebie zbyt dużo szumu zawadiaków na gorącym uczynku. I choć bardzo się starała, jak dotąd jej się to jeszcze nie udało.

Oni, wywijający kolejne żarty i psikusy, i ona, zawsze zjawiająca się o kilka chwil za późno. Od pierwszej klasy usilnie pragnęła ich złapać na jakimś występku i nieco postawić do pionu. Niestety, chłopcy zdawali się robić jej to na złość specjalnie i za każdym razem unikali kary ze strony pani Prefekt. W końcu nie miała ich za co ukarać.

Nie lubiła ich. Uczniowie ich kochali więc zawsze zgarniali laury za swoje błazeństwo i idiotyczne pomysły. Zdecydowanie zbyt często byli w centrum uwagi.

O tyle o ile taki Remus wydawał się w miarę ogarnięty, w końcu uczył się doskonale i był oczytany, o tyle Syriusza nie potrafiła przetrawić. Nie mogła zapomnieć pierwszego dnia szkoły, kiedy to Black wystraszył ją, wyskakując z ciemnego korytarza. Gdyby wydarzyło się to teraz, pewnie by się tym nie przejęła, ale wtedy, siedem lat temu, wrzasnęła z przerażenia tak głośno, że pobudziły się zalegające na Wieży Astronomicznej nietoperze.

Od tamtego czasu chłopak jeszcze nieraz wywijał jej jakiś numery, w większości niegroźne. Grace musiała przyznać, że choć upór Syriusza nieco ją irytował, jego pomysły jej imponowały. W trzeciej klasie znalazła w swoim kufrze trzy ropuchy, a w piątej po wyjściu z łazienki została obsypana kubłem połyskującego na złoto brokatu. Czarnowłosemu nie kończyły się coraz to głupsze plany.

— Jak miło, że się aż tak dla mnie starasz, Łapo — powiedziała mu sarkastycznie po tym, jak na ścianie jej dormitorium pojawił się wulgarny napis.

Naprawdę to doceniała. Nie miała zbyt wielu znajomych, psikusy wywijane jej przez Huncwotów umilały jej dosyć monotonny żywot.

Teraz wyszła na spacer po błoniach, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem po męczącym popołudniu. Napisała esej na zielarstwo oraz odjęła jakimś małym pierwszakom dwadzieścia punktów od Gryffindoru za robienie hałasu w bibliotece, więc mogła zaliczyć ten dzień do udanych.

— O, Winters! Jak miło!

Nie musiała się odwracać by wiedzieć, kto niemal pozbawił ją słuchu przez wrzeszczenie jej do ucha. Oczywiście stał za nią Syriusz, uśmiechnięty jak zwykle.

— Rzeczywiście. Spójrz tylko, Black, na to jezioro. — wskazała na zbiornik znajdujący się nieopodal. — Nie masz ochoty się pokąpać? Woda jest na pewno przyjemnie zimna, ma jakieś minus pięć stopni. Jeśli nie umiesz pływać, to nawet lepiej, możesz popodziwiać taflę od dołu.

unsteady ◆ syriusz black¹ ✓Where stories live. Discover now