05. after-effects

393 23 25
                                    

— Jeszcze jeden kufel kremowego, poproszę.

''Pod Trzema Miotłami'' nie miało dzisiaj zbyt wielu klientów. Stara kelnerka zdawała się być bardzo uszczęśliwiona faktem, że ktoś postanowił jednak przyjść. Nawet jeśli zauważyła ich młody wiek, zupełnie nic nie powiedziała.

Syriusz zdążył już wypić jeden kufel piwa kremowego, a Grace powoli sączyła czarną kawę. On jak zwykle starał się ją zabawić swoimi głupawymi żartami, ale szło mu niezbyt dobrze. Ona na każdy kolejny dowcip czy śmieszną historyjkę reagowała tylko słabym uśmiechem i zaraz uciekała myślami gdzieś indziej.

— Hej, Winters. Popatrz na mnie. — zagadał Syriusz.

Wypełniła jego prośbę z wahaniem. Jej twarz pozostawała zupełnie obojętna, co nie byłoby niczym nadzwyczajnym czy nowym, ale tym razem w jej oczach błyszczało też coś innego – jakby rozczarowanie, a może i nawet smutek.

— Ciąży ci to, widzę gołym okiem. – stwierdził profesjonalnie Black, huśtając się na krześle. — No już, wyduś to z siebie, do cholery.

Jej ślizgońska dusza chwilę walczyła, ale zaraz i ona się poddała. Syriusz był jedyną osobą w najbliższym otoczeniu, która wyrażała chęć wysłuchania, co ona ma do powiedzenia. Mogła wreszcie sobie ulżyć.

Wzięła głęboki oddech i wlepiła wzrok w filiżankę z kawą.

— Sama nie wiem jak się teraz czuję. Zadowolona? Rozczarowana? Zdziwiona? Chyba wszystkiego po trochu. Sądziłam, że otrzymam informację o swoim braku przynależności do rodu Winters, a tymczasem okazuje się, że mój własny ojciec ukrywał przede mną, że ma siostrę, i do tego nie byle jaką. Ona była w pieprzonym Azkabanie!

— Tak, to niezwykle intrygujące. Ciekawe jak tam jest, w tym całym Azkabanie. Myślisz, że dają tam więźniom czekoladowe żaby w dniu ich urodzin? — zastanawiał się głośno Syriusz.

— Więc chyba po prostu jestem bardzo zaskoczona — ciągnęła Grace — Myślałam, że ta misja poważnie zmieni moje życie, moją tożsamość. I właściwie tak się stało, ale nie w takim sensie jak mi się wydawało wcześniej.

Oparła głowę na dłoni. Z jednej strony cieszyła się, że odnalazła jakąś krewną, która okazała się być w istocie bardzo interesującą personą, ale z drugiej zezłościło ją, że przez te wszystkie lata ukrywano przed nią jej istnienie. Ophelia zdawała się być bardzo podobna do jej samej. Z całą pewnością gdy uczęszczała do Hogwartu, należała do Slytherinu. Ojciec Grace był w Gryffindorze, więc to zapewne ciotka Ophelia przejęła po dziadkach Winters ślizgońskie cechy, które później otrzymała również Grace.

— I co? Powiesz, że żałujesz tego wszystkiego? — wyrwał ją z zamyślenia Syriusz. Kelnerka przyniosła jego napój, za który od razu się zabrał.

— Niczego nie żałuję. — odpowiedziała bez zastanowienia. — Właściwie to... ehh. Chciałam ci podziękować — dodała trochę od niechcenia.

Chłopak zakrztusił się piwem.

— Czekaj no chwilę. Czy ty mi właśnie podziękowałaś? Cholera, to chyba jakiś koniec świata czy coś. Grace Winters powiedziała ''dziękuję''. Radujmy się wszyscy! — uniósł ręce ku górze.

Uniosła brwi i starała się powstrzymać uśmiech cisnący się na jej usta.

— Dobra, już nie dramatyzuj tak. To, że jestem w Slytherinie nie oznacza, że nie jestem wychowana i nie mam żadnych manier, okej? Po prostu fajnie, że ktoś zechciał się ze mną wybrać taki kawał drogi. No i po tych paru dniach spędzonych z tobą, muszę przyznać, że nie jesteś aż taki zły. Jesteś irytujący, ale nawet całkiem znośny.

unsteady ◆ syriusz black¹ ✓Onde histórias criam vida. Descubra agora