j e d e n a ś c i e

1.4K 191 110
                                    

- Z jakiegoś nieznanego mi powodu chcę o ciebie dbać. Chciałbym przynosić ci własnoręcznie przyrządzone śniadania do łóżka, kiedy będziesz jeszcze smacznie spał. Budzić cię słodkimi pocałunkami o poranku, nawet jeśli będzie jebało ci z paszczy. Chodzić z tobą na spacery i jeździć na wycieczki. Chciałbym budować z tobą na plaży zamki z piasku, choć nie lubię piasku. Ani plaży. Ani nawet zamków. Po prostu... Chcę ci przekazać, że nieważne co byśmy mieli robić razem, nawet jeśli czegoś nie lubię, nie jest to istotne, bo... Z tobą mogę robić wszystko to, czego nienawidzę. A nienawidzę naprawdę wielu rzeczy. Jednak nie ma dla mnie znaczenia tak długo, jak będziesz obok i będę mógł widzieć delikatny uśmiech na twojej pięknej, wrednej mor...twarzyczce - mruknął cicho blondyn patrząc na swoje buty. - Nie umiem okazywać uczuć... Mam z tym mały problem, ale dużo ludzi go ma. Z resztą mam zajebistą indywidualność, nie mogę mieć wszystkiego, co? A uczucia są dla słabych, chociaż... Z drugiej strony jesteś jedyną osobą, której mógłbym je okazać. No wiesz... Może nie byłbym mega romantycznym, idealnym chłopakiem, raczej dalej byłbym sobą, ale zabierałbym cię czasem do jakiegoś mcdonalda, czy kina i bym za ciebie płacił jak na chłopaka przystało. Chociaż... w sumie też masz dużo pieniędzy, w tym przypadku bym czasami ulegał i dawał ci płacić za nas, bo zakładam, że byś chciał. Uhm, badyla, uh to znaczy kwiatka też bym mógł jakiegoś kupić, żeby nie było... - wzruszył delikatnie ramionami i spojrzał przed siebie, na swojego towarzysza. - Ale to kurwa wkurwiające. Ostatni raz gadam do jakiegoś robala - mruknął skrzywiony patrząc na dziwne stworzenie, które na te słowa uciekło.

Bakugou chciał poważnie porozmawiać z Todorokim, jednak wolał najpierw przećwiczyć to, co chciałby mu powiedzieć. W tym celu zostawił tkwiącego wciąż w dziurze chłopaka pod pretekstem pójścia po drzewo, aby mogli zrobić ognisko.

Właściwie było to nieprzemyślane i głupie. Naprawdę głupie. Zostawił go samego. Fakt, Todoroki był silny, jednak ze złamaną nogą wątpliwe było to, czy dałby radę się jakoś obronić, gdyby nagle ktoś go zaatakował.

Bakugou przeklął soczyście. Wziął szybko pierwsze, lepsze gałęzie, które leżały przed nim i skierował się biegiem w stronę chłopaka. Kiedy już do niego dotarł odetchnął z ulgą widząc, że ten najprawdopodobniej przysnął. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, Katsuki nie umiał stwierdzić ile samotnie włóczył się po lesie.

- E, Mieszaniec - odezwał się, po chwili widząc piękne, dwukolorowe oczy swojego ukochanego. Zwinnie wskoczył do dziury i pochylił się nad nim. - Która noga ucierpiała?

- Uhm, prawa - powiedział cicho, na co Katsuki kiwnął głową i ostrożnie wziął go na ręce.

Właściwie Shoto był tym zaskoczony. Nie spodziewał się, że Bakugou potrafi robić cokolwiek delikatnie, w końcu zawsze był ostry i gwałtowny.

Blondyn bez większego problemu wydostał ich z nieszczęsnej dziury, a następnie skierował się w stronę polany, która była niedaleko. Natknął się na nią całkowicie przypadkiem w drodze powrotnej do Mieszańca, wcześniej musiał jej po prostu nie zauważyć.

Czerwonooki uznał, że będzie ona najlepszym miejscem, w którym będą mogli spędzić noc. Względnie bezpieczna, było sporo miejsca do ewentualnej walki i była niezwykle... romantyczna, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Położył chłopaka na samym środku i klęknął po jego prawej stronie.

- Może odwrócisz głowę? Czytałem gdzieś, że dopóki nie widzisz rany i krwi to nic nie boli - odezwał się po chwili, zauważając, że jego partner ma wilgotną nogawkę.

- Uh, no dobra - mruknął Mieszaniec skupiając spojrzenie swoich pięknych oczu na niebie.

Katsuki w tym czasie ostrożnie podwinął nogawkę. Rzeczywiście, Shoto mógł mieć tę nogę złamaną, ale nie było to pewne. W końcu miał ją rozciętą, najprawdopodobniej przez ostrą skałę, na którą upadł.

filter |Bakugou Katsuki x Todoroki Shouto|Where stories live. Discover now