Rozdział 5. Tak działa świat.

7.6K 436 153
                                    

·.★·.·'¯'·.·★·. Perspektywa Audrey ·.★·.·'¯'·.·★·.

Kiedy dotarłam do domu nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa. Weszłam do swojego pokoju, rzuciłam torbę w kąt i usiadłam przy toaletce. Byłam przemarznięta i całkowicie rozdygotana. W ustach czułam gorzki smak porażki. Wiedziałam, że to wszystko poszło w niewłaściwą stronę. Pokaz siły podczas trzeciego starcia nie był z mojej strony najlepszym posunięciem. Nie ważne, jak bardzo mu się to należało. Poza tym, kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Potrzebował zademonstrować mi swoją dominację? A może wyraźnie pokazać wszystkim, że mimo swojego wybuchu nadal mnie chciał?

Kiedy telefon leżący na blacie przede mną zawibrował całkiem wybił mnie z zamyślenia. Odblokowałam ekran i spojrzałam na wiadomość wyświetlającą się na urządzeniu.

Lavinia:
Poleciałaś.

Lavinia:
Jestem dumna. Jak się czujesz?

Audrey:
Ulżyło mi psychicznie.

Lavinia:
Za półtorej godziny w Burger King'u. Potrzebujesz kalorycznego żarcia i rozmowy ze swoją ulubioną dziewczyną. (Ze mną.)

Westchnęłam i położyłam głowę na drewnianym blacie toaletki. Chciałam spać, jeść i wziąć długi, gorący prysznic. Dlatego po kilku minutach leżenia na niezbyt wygodnym kawałku drewna, uniosłam się, aby wybrać się do łazienki. Zaczęłam od dokładnego zmycia resztek makijażu, a skończyłam na dokładnym wytarciu mokrego ciała. Gorąca woda odprężyła moje spięte mięśnie i pozwoliła mi się zrelaksować. Doszłam do wniosku, że nie miałam powodu by nadal zaprzątać swoją głowę Kaydenem Delaurentisem, który nie zasługiwał nawet na uczestniczenie w jednej piątej moich codziennych rozważań. Nie miałam zamiaru wysyłać do niego mojej energii.

Moje emocje odrobinę opadły, a ja poczułam się lżejsza.

Wciągnęłam przez głowę białą bluzę i przeczesałam palcami lekko wilgotne włosy. Nie zamierzałam się już malować, chciałam odetchnąć od wszystkiego co mnie otaczało. Najlepsza do tego byłaby wycieczka na Venus, najlepiej z biletem tylko w jedną stronę.

Przeklęłam pod nosem, kiedy z dołu dotarło do moich uszu agresywne trzaśnięcie drzwiami. Moja mama była największą przeciwniczką opuszczania zajęć i za każdym razem, kiedy nie szłam na jakąś lekcję, prawiła mi kazania pod tytułem „marnujesz szansę na cudowną przyszłość".

Wsunęłam telefon do tylnej kieszeni jeansów, a następnie zrobiłam z włosów niechlujnego koka. Zeszłam na parter, gdzie kobieta przeglądała się w lustrze i poprawiała czerwoną pomadkę, znajdującą się na jej ustach. To był właśnie jej znak rozpoznawczy. Krwistoczerwona szminka, eleganckie ubrania i zero zainteresowania realnym samopoczuciem swojego jedynego dziecka. Uczyła mnie, jak wykorzystywać swój urok, jak go podkreślać, ale nie jak poradzić sobie z emocjami. Dlatego zawsze, kiedy miałam jakiś problem to szłam do swojego ojca, który zaraz po pouczeniu mnie, żebym mu nie przeszkadzała odsyłał mnie do dziadków. Dziadek Chester natomiast, znajdował doskonałe rozwiązanie każdej z moich troski i podsuwał mi je stopniowo. Starał się rozwinąć we mnie instynkt samoobrony, ale także samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków i odnajdywania różnych faktów.

— A ty nie powinnaś być czasem w szkole? — Zapytała przejeżdżając dłonią po białej marynarce, która podkreśla jej szczupłe ramiona. Pokręciłam głową i wciągnęłam buty na nogi. — Znowu nie poszłaś na ostatnią lekcje?

— Z tego co wiem to ty też powinnaś być jeszcze w pracy. — Odpowiedziałam jej krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Kobieta oparła się o ścianę i popatrzyła na mnie z surową miną.

𝐓𝐡𝐢𝐧𝐤 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐚 𝐤𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz