IX

684 56 24
                                    

Pov Rey

Po chwili usłyszeliśmy informacje, że zaproszono nas do stolika Marilyn.
Kylo puścił moją dłoń.
Wstałam z krzesła uważając aby się nie potknąć.
Chłopak momentalnie znazł się obok mnie i wyciągnął rękę tak abym się go złapała.
Starałam się iść najbardziej dumnym krokiem na jaki tylko byłam w stanie sobie pozwolić.
Czułam na sobie wzrok ludzi którzy chamsko przyglądali się nam.
Gdy dotarliśmy do stolika królowej zgrabnie usiadłam na pustym krześle po prawicy Kylo.
Zauważyłam, że przy stole siedzą mężczyźni ubrani na czarno oraz kilka osób wyglądających na wysokiej pozycji arystokratów.
Zacisnęłam nerwowo dłoń na materiale sukienki i przełknęłam silne wyczuwając gule w gardle.
Stres ogarnął moje zmysły, a w głowie wszystko zaczęło mi się plątać.
Nagle mężczyzna odziany w czerń odezwał się wprost do Bena.

-Mistrzu widzę, że przyprowadziłeś tu tą brudną dziwkę z Jakku?

Moje zdenerwowanie i oburzenie spowodowały że wewnątrz mnie powstała złość oraz nienawiść.
Poczułam wściekłość jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
Kylo nie był w lepszym stanie.
Jego oczy błyskały dziwnymi płomieniami.
Zdążyłam zauważyć tylko jak gwałtownie wstaje, a moc wokół nas wiruje niebezpiecznie.
Wyciągnął rękę w stronę swojego ucznia i krzyknął.

-Jak możesz ośmielić się nazywać tak Kobietę niewyobrażalnie potężniejsza od ciebie?

Na twarzy chłopaka pojawił się grymas bólu, chłopak złapał się za szyje ciężko dysząc.

-Jesteś nic nie wartym śmieciem John.
Śmieciem rozumiesz?

Ren krzyczał dalej a chłopak stawał się z każdą sekundą bardziej purpurowy.
Nie chciałam być ofiarą, którą trzeba bronić bo sama nic nie potrafię.
Zerwałam się z miejsca.
Buzowały we mnie miliony emocji podsycających mój gniew.
Podeszłam do Bena i delikatnie dotknęłam jego ramienia. Postanowiłam opanować się i zagrać role.
Zdałam sobie sprawę że każdy obecny na tej sali przyglądał się z uwagą tej scenie.
Chciałam dać im to na co czekali.
Pieprzone przedstawienie.
Mieli wiedzieć kim jestem, poznać moją moc i możliwości.
Słodkim głosem powiedziałam w stronę Bena.

-Mój Panie, wystarczy.

Na jego twarzy zobaczyłam zdziwienie.
Szybko przesłałam mu wiadomość, o moim planie na co on pokiwał tylko głową na znak zrozumienia.
Poluźnił żelazny uścisk na szyi Johna.
Chłopak wciągnął łapczywie powietrze i osunął się na ziemie.
Ten widok jego upadku, był dla niego za małą karą.
Ośmielił się nazwać mnie dziwką.
Sukinsyn.
Zasługiwał na większe cierpienie.
Zgrabnym krokiem ruszyłam w jego stronę i przykucnęłam przy jego wiotkim ciele.
Podniósł na mnie zamglone oczy i wyszeptał ciche przepraszam.
Dla dramatu tej sceny złapałam go za dłoń i delikatnie się uśmiechnęłam.
Przybliżyłam wargi do jego ucha i wyszeptałam aby to wykrzyczał.
On tylko głośniej jęknął „Przepraszam".
Podniosłam się do pozycji stojącej i zacmokałam.
Obróciłam się w stronę widowni i spojrzałam na gapiów litościwym wzrokiem.
Zerknęłam na ucznia Rena i wyciągnęłam ręce do przodu krzycząc.

-Jesteś pieprzonym gównem John.
Może i ja byłam brudną złomiarą.
Ale to ty dziś jesteś tu na przegranej pozycji.

Wdarłam się mu do głowy.
Od razu usłyszałam głośny krzyk bólu.
Ciało chłopaka uniosło się w górę.
Jego cierpienie dawało mi energię.
Wmawiałam sobie że to jest konieczne.
Przegrzebywałam każdy zakamarek jego myśli i wspomnień sprawiając mu przy tym ogromny ból.
Był sierotą, od zawsze smutny, rozgoryczony bachor.
W duchu zrobiło mi się go żal ale szybko zostało to odepchnięte przez złość i nienawiść do jego osoby.
Zaśmiałam się głośno.
Co chwile krzyczał i skomlał, próbując wybłagać mnie o litość.
Łapał się desperacko za głowę, czułam jego ból.
Cierpiał, przeżywał katusze.
Na koniec rzuciłam jego ciałem z silnym impetem o podłogę.
Krzyknęłam przy tym tak głośno, że wszystkie przedmioty znajdujące się w sali zadrżały.
John spojrzał na mnie mętnymi już oczyma.
Powiedziałam.

Without warning-ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz