XXII

618 50 47
                                    

Pov Kylo

-Dziękuję...

Wyszeptała cała dygocząc z natłoku emocji
Jej piegowata cera została uwydatniona przez promienie zachodzącego słońca, które idealnie komponowało się z delikatnie brązowym odcieniem jej skóry.
Mimo, że zdążyłem już znienawidzić tę planetę, w tej chwili horyzont Jakku z zachodzącym słońcem wyglądał oszałamiająco.
Pamiętam jak Rey przesłała mi kiedyś obrazy zachodów na tej planecie.
Przyglądaliśmy się sobie nie licząc czasu.
Nasz kontakt wzrokowy był teraz najprawdziwszą i najszczerszą rozmową.
Dawno nikt tak na mnie nie patrzył.
Brunetka nie widziała we mnie potwora byłem tego pewien.
Ośmieliłbym się nawet nazwać to spojrzenie „przyjacielskim".
Jej wpatrzone we mnie mądre orzechowe oczy sprawiały, że nie mogłem spuścić z nich wzroku.
I choć wiedziałem, że ta chwila jest ulotna czerpałem z niej jak najwięcej.

-Chodź, pomogę ci wstać.

Wydukałem w końcu, zdezorientowany tą sytuacją.
Jej drobne ramiona złapały się mojej ręki.
Gdy tylko zacząłem ją podnosić wykrzyknęła.

-Ała!

Twarz Rey pokrywał grymas bólu.
Wypuściła gwałtownie powietrze z ust i głośno przy tym westchnęła.

-Ren chyba coś nie tak z moją nogą...

Szepnęła zdruzgotana.
Kiedy w końcu podniosłem ją całkowicie do pionu, jęknęła.
Nakazałem oprzeć się jej o ścianę.
Na szczęście bez gadania wykonała moje polecenie.
Kucnąłem i zacząłem sprawdzać rany na nodze brunetki.

-Mogę?

Spytałem pokazując na spodnie dziewczyny.
Rey zaczerwieniła się ale mimo to pokiwała głową tym samym dając mi powalenie.
Sama zdjęła spodnie tym samym zostając tylko w majtkach.
Starałem się opanować i nie kłębić myśli w okół jej zgrabnych łydek i ud.
Odwróciła ode mnie głowe i nie zamierzała na mnie patrzeć.
W tej sytuacji naprawdę mi to pasowało.
Kątem oka widziałem jej zaciśnięte z całej siły piąstki.
Znam ją nie od dziś i wiem co to oznacza.
Musi naprawdę cierpieć albo jest nieźle wkurzona.
Obstawiałbym, że to pierwsze.
Nagle w oczy rzucił mi się ogromny krwiak na wewnętrznej stronie jej uda.
Już na pierwszy rzut oka wyglądał jak coś poważnego.
Nie chcąc jej za bardzo przestraszyć powiedziałem, że to zapewne nic takiego.
Oznajmiłem, że może już włożyć spodnie.
Zrobiła to tak szybko, że wydawało mi się to wręcz niemożliwe.

-Ben, ja przepraszam ale chyba musze tu nocować.

Wychrypiała, błądząc wzrokiem po wszystkim byle nie patrzeć na mnie.

-Co?

-Nie dam rady przejść takiej odległości, dziękuje za uratowanie będę Ci winna przysługę,
ale teraz możesz już wracać Ben.

-Po pierwsze, cholera Rey jestem Kylo.
Po drugie nigdzie cie nie zostawię.

Po tych słowach pomimo protestów dziewczyny przerzuciłem ją przez ramie i poszedłem w stronę straganów wioski.
Chciałem przedstawić brunetce plan na przetrwanie zbliżającej się już w szybkim tempie nocy.
Skomunikowałem się z nią telepatycznie.

Rey, musimy nocować w osadzie.

Czy ty oszalałeś?

Masz inny pomysł?

Nie?!

To daj sobie pomóc.

Usadowiłem Rey w jakimś namiocie i ruszyłem w stronę właściciela kilku z nich.

Without warning-ReyloWhere stories live. Discover now