XXIV

372 29 5
                                    

22 ABY, Abregado-rae

Opuszczenie głowy i dyskretna próba wydostania się z kasyna mogła nie być najlepszym planem, szczególnie gdy przegrało się tak dużą sumę pieniędzy, jaką winny był za swoje przegrane Han Solo. Fakt, że wielki, włochaty, chodzący dywan się za nim wlókł i to do statku, który był jedną z najbardziej rozpoznawalnych kup złomu w całej galaktyce, nie był pomocny. Od razu zostali przyłapani, a dwaj ochroniarze, by nastraszyć oszustów, naprężyli mięśnie, zagradzając przejście. Rey siedziała w Sokole, gdy jej nadajnik zaczął migać na zmianę zielonym i czerwonym światełkiem. To był jej sygnał, by wkroczyła do akcji, kiedy Han podejrzewał, że jego sytuacja stawała się trochę zbyt beznadzieja. W głowie dziewczyny pojawiła się już tylko jedna myśl, że jej mentor zdecydowanie tego nadużywał.

Pilot i Wookie nie oponowali, gdy byli prowadzeni przez dwóch strażników do pomieszczenia, gdzie czekał na nich właściciel kasyna, Friizt. Raczej nieprzyjemny osobnik, szczególnie dla oszustów i krętaczy, do których zaliczał się też Han. Mężczyzna był wielki i nawet Chewbacca nie miał z nim szans w walce jeden na jednego. Właściciel był z rasy Herglic, czyli kosmicznego gatunku, który przypominał połączenie człowieka z tak gigantycznym morskim ssakiem, jakim była orka. Kazał im usiąść. Solo nawet przez chwilę nie pozwolił po sobie pokazać, czy mu to imponowało. Zachowywał się swobodnie, siadł na kanapie, był w tym pomieszczeniu nie pierwszy raz. Usadowił się wygodniej i dopiero wtedy mógł zacząć rozmowę. Chewie nie był tak wyluzowany, zachowywał się grzecznie, ale gdy strażnicy podeszli do niego jeszcze raz, bo nie wykonał rozkazu, warknął na nich, a wtedy cofnęli się na miejsca. Jeżeli Wookie nie chciał siedzieć, nie siadał.

— Han, stary draniu. Ładną sumkę sobie uzbierałeś. Ile to będzie? Dwa tysiące kredytek? — zapytał go Friizt i mruknął z dezaprobatą. — Dlaczego w ogóle wróciłeś, skoro masz dług?

Na to pytanie odpowiedział mu Chewie, warcząc, że nie ma już miejsca, w którym Han nie miałby długów.

— Pamiętaj, że to tyczy też ciebie, futrzaku — upomniał go Solo, ale jego przyjaciel zupełnie się tym nie przejął. — Friizt! Zatęskniłem za starym dobrym Triple Nova. Wiesz, że twoje kasyno jest najlepsze. Zawsze dostarcza tylu... — rozejrzał się wokół, podświadomie szukając drogi ucieczki, ale jedyne wyjście było zastawione. — Emocji.

— Bez pochlebstw Solo. Mów, gdzie moje pieniądze? — zapytał Herglic ostrym tonem. — Inaczej nasze pogaduszki staną się mniej przyjemne. — Skrzyknął palcami swoich błoniastych pięści.
— Mój drogi przyjacielu, nie mam ich teraz przy sobie, ale... — mówił energicznie, wstał z kanapy i sięgnął, żeby oprzeć dłoń na rybim ramieniu. — Obiecuję, że jeżeli dasz mi kilka dni, załatwię je i dorzucę do tego kilka procent. To jak — wyciągnął w jego stronę dłoń — umowa stoi?

Friizt wyglądał, jakby się zastanawiał, machnął ręką, jak gdyby bagatelizując całą sprawę i może istniała szansa dla Hana, że i tym razem mu się uda. Niestety, gest, który wykonał właściciel kasyna, oznaczał całkowicie odwrotny rozkaz. Strażnicy wyjęli broń i elektryczną wiązką porazili Chewbaccę, przez co futrzak upadł na ziemię, a w powietrzu było czuć zapach przypalonej sierści. Solo zacisnął usta, wciąż nie pozwalając sobie, by lekki, szelmowski uśmiech zniknął z jego twarzy. Strażnicy powoli szli w jego stronę. Jak widać, Herglicowi nie do końca spodobała się propozycja. Mogła go też nie ominąć wieść, co stało się z Jabbą, po tym, gdy Solo był mu winny sporą sumkę. Wolał nie ryzykować i nie iść z nim na żadne układy. Nie poraził go prądem, jedynie zacisnął błoniaste dłonie i uderzył starszego mężczyznę w twarz.

— Czyli, że nie? — dopytał się, rozmasowując szczękę. — Są inne sposoby, żeby odmówić i hej, dogadamy się jakoś, prawda?

— Pozbądźcie się tych śmieci — właściciel kasyna zupełnie olał słowa Solo i po raz kolejny, machnął na swoich strażników.

Upadły Jedi || w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz