9.

195 20 4
                                    

Kolejny deszczowy dzień. Zimno, mokro i ponuro.

Zima, zamiast nadchodzić wielkimi krokami, chyba rozglądała się po drodze i przystawała, podziwiając widoki albo zawiązując sznurówki, bo wciąż do nich nie zawitała. Zamiast tego często padał deszcz. Dla Yoongiego deszcz czy śnieg to tak naprawdę żadna różnica (i jedno, i drugie mokre, irytujące i paskudne), jednak musiał przyznać, że śnieg miał jakiś tam swój urok. Kiedy wyglądało się przez okno i napotykało ulewę, człowiek momentalnie robił się ociężały i zachmurzony jak niebo, natomiast kiedy za oknem padał śnieg, a dzieci jeździły na sankach czy lepiły bałwany, pozostawało tylko westchnąć i niemrawo się uśmiechnąć.

Potrzebował zimy, nie mógł znieść deszczu padającego prosto w twarz. Ulewa złapała go w połowie drogi do szkoły i naprawdę rozważał cofnięcie się, wrócenie do domu i położenie się z powrotem do łóżka, ale czuł, że nie mógł opuszczać tak wielu lekcji. Większość jego nieobecności była usprawiedliwiana telefonicznie (nie miał pojęcia, czym ona przekupiła jego wychowawcę, żeby zgodził się na takie rozwiązanie, a do głowy przychodziło mu tylko to, że najprawdopodobniej dała mu dupy. Tego człowieka po prostu nie dało się przekupić, próbował już wszystkiego, więc zapewne to było to jedyne wyjście.), nawet wagary. Wystarczyło, że pan Heojun, jego wychowawca, zadzwonił do niej z pytaniem, co z Yoongim, a ona od razu domyślała się, że ten wagaruje, i usprawiedliwiała każdą godzinę. Ale zdarzało się też, że pan Heojun nie dzwonił. A nieusprawiedliwionych godzin przybywało.

- Cześć - usłyszał gdzieś obok.

Niechętnie podniósł głowę i popatrzył na niego.

- No cześć, mały.

- Nie jestem mały - Jeongguk obruszył się. - Też lecisz do szkoły?

- Niestety.

- Nie chcesz iść później z nami?

Zwolnił trochę i się zastanowił. Co?

- To znaczy co?

- No wiesz, czy nie chciałbyś iść z nami potańczyć.

- Jakimi "nami"? Poza tym ja nie tańczę.

- Wiem, ale możesz z nami posiedzieć i się powygłupiać.

Zastanowił się głębiej.

- Z jakimi "nami"?

- Będzie Hoseokie-hyung, Taehyungie, Jiminnie i ja.

- I co twoim zdaniem miałbym z wami robić, Jeonggukkie?

Dziwna propozycja. Zupełnie znikąd.

- Rozmawiać? - Jeongguk zrobił głupią minę i Yoongi postanowił się z nim trochę podroczyć.

- Nie podoba mi się twój ton.

- Jestem bezczelny?

- Tak.

- To dobrze - niewiele było widać, ale młodszy chyba się uśmiechnął.

Yoongi nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi, ale jego również lubił, tak jak Jimina. Od kiedy lubił ludzi tak po prostu? Coś było nie tak.

- Kto to jest ten cały Hoseok?

- Chodzi z tobą do szkoły, nie znasz go?

Lubił to, że nie używał praktycznie słowa "hyung". Było w tym coś naturalnego i okropnie szczerego. I sposób, w jaki na niego patrzył. Nieskrępowany. Yoongi pomyślał, że Jeongguk albo jest z natury bardzo pewny siebie, albo jest po prostu niczego jeszcze nieświadomym dzieckiem.

saltnpaper · yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz