· 4th letter ·

538 60 4
                                    

27.12.2021r.

Palące płuca, słone łzy, zaciśnięte wargi i jego spokojne słowa oraz ciepły dotyk jego miękkich opuszków palców na moim mokrym policzku. Starał się mnie uspokoić, jak się okazuje, po raz ostatni. Ataki paniki były już na porządku dziennym, chociaż wydawało się, że może zdarzają się coraz rzadziej. Raz bywało lepiej, a raz gorzej, wszystko zależało od zachowania ludzi w pracy, od mojego samopoczucia i od tego, czy on był bezpieczny. Tak bardzo chciałem pozbyć się wszystkiego, co utrudniało mi normalne funcjonowanie, żeby nikomu nie robić problemów, żeby nikt sie już nie martwił.

Spojrzałem na niego, na jego mocne rysy twarzy i łagodny wzrok. Widziałem, że ma dosyć, przerastało go patrzenie na mnie w takim stanie, gdzie nie mógł mieć nawet pewności, że słyszę jego pocieszające słowa. W pewnym momencie opadłem na jego ciało swoim własnym, sam nie wiedziałem co się stało, bo tak właściwie nie miałem nad sobą kontroli. Poczułem na plecach jego delikatny dotyk, który powoli przywracał moją świadomość. Poczułem w końcu zapach jego koszuli, która teraz zaczynała moknąć pod wpływem kontaktu z moimi zapłakanymi powiekami. Serce powoli uspokajało swój rytm, a moje płuca powoli przestawały płonąć.

- Już lepiej?- usłyszałem ten słodki głos przy moim uchu- Narobiłeś mi strachu, znowu nie mogłem się zorientować, czy rozumiesz co mówię.

Nie odpowiedziałem. Odetchnąłem jedynie głęboko czując, że znowu mogę normalnie oddychać, a chwilę później oplotłem jego talię moimi rękoma. Jeszcze przez kilkanaście minut siedzieliśmy na podłodze przed drzwiami wyjściowymi.

Patrząc na to wszystko, co się wydarzyło, chcę powiedzieć, że bardzo brakuje mi twojej osoby. Zawsze byłeś tym jedynym, który potrafił uspokoić mnie nawet w najgorszych przypadkach moich ataków. Wiem, że nie było ze mną łatwo, że prawdopodobnie męczyłem cię do granic możliwości, gdy tylko kolejny raz przestawałem oddychać równomiernie, a moje oczy zachodziły łzami, które przez następne minuty nie przestawały się sączyć po moich policzkach i szyi.
Chcę, żebyś wiedział, że moim priorytetem zawsze było twoje bezpieczeństwo. Bałem się o ciebie, kiedy po raz kolejny wychodziłeś na noc do pracy, mimo że to cholernie głupie i dziecinne martwić się o dorosłego mężczyznę, który był kilka razy silniejszy ode mnie.
Mam nadzieję, że wybaczyłeś mi wszystkie błędy, jakich dopuściłem się przez wszystkie nasze wspólne lata. Nie chcę, byś pamiętał o mnie, jak o kimś złym, bo nawet jeśli nie jesteś tego świadomy, zawsze się o ciebie troszczyłem. Byłeś moją największą miłością i dalej nią jesteś. Wiem, że moja choroba wyniszczając mnie, dotykała również ciebie, dlatego może lepiej, że teraz już nie musisz sie z tym borykać.

Nie ma juz nikogo, kto uratowałby mnie przed samym sobą, ale dziękuję, że się starałeś.

about us || woosanWhere stories live. Discover now