End is far away

262 14 0
                                    

Po załatwieniu kilku spraw jako Nightwing takich jak na przykład poinformowanie Bruca aby trzymał język za zębami wrócił zmęczony do swojego pokoju. Przebrał się i zmienił kilka szczegółów swojego wyglądu po czym poszedł do kuchni. Nalał sobie wody do szklanki po czym przysiadł przy stole. Oczy wszystkich którzy się tak znajdowały zwróciły się w jego stronę.- Coś się stało?- spytał patrząc na dwójkę nastolatków siedzących przed nim. Oni tylko się zaczerwienili i popatrzyli w stronę Hanka- czy rżniesz się z Nightwing' iem ?- Hawk spytał bez ogrudek. Dick delikatnie się zaczerwienił i woda którą pił aktualnie została wypluta a człowiek który to uczynił właśnie się krztusił. - Z kąd ten pomysł?- spytał ciemnowłosy. - gość zachowywał się jakby gadał z rodzicami jakiejś dziewicy którą prowadzi na bal tylko po to żeby ją zerżnąć. A ty wróciłeś o pół godziny później niż ten przebieraniec nam obiecał i do tego jesteś zmachany i uzupełniasz płyny- odpowiedział blondyn. Ale w sumie ta historia miała nawet ręce i nogi...zbłaźnił się jak nikt inny i to na własne życzenie, tylko pogratulować. - nie robię " tego" z jebanym Nightwing'iem. A nawet jeśli to to nie wasza sprawa- skwitowałem te osądzenia i wyszedłem z salonu.

Czy oni serio nie mają innych spraw choćby chorą fascynację Jokera na moim punkcie? Nie, oni muszą gadać o tym że uprawiam stosunki z gościem który jest mną. Szkoda tylko że oni o tym nie wiedzą, ale tak będzie lepiej dla nich, a ja nie chcę ich narażać. Moje rozmyślania zmieniły się w ciekawy sen który po chwili zniknął w odmętach mojego umysłu.

Rano obudziło mnie mocne i moim zdaniem gwałtowne ukłucie w ramię. Delikatnie uchyliłem powieki lecz nikogo nie zauważyłem. Zmęczenie wzięło górę i zaraz znów powróciłem do pięknej jak i tajemniczej krainy snów.

Tym razem obudził mnie czyjś krzyk- Diickk!- wrzasnął Gar. Uchyliłem leniwe powieki widząc Gara z ustami umazanymi krwią, Rachel stojącą przed moim łóżkiem otaczając je czarną jak smoła bańką, a w oddali słychać było odgłosy walki.- mmgmhm co się stało?- spytałem delikatnie siadając na łóżku. Momentalnie poczułem zawroty głowy - leż, Joker chciał cię odzyskać, ale w porę przyszedł Jason spytać się o coś- wytłumaczył na szybko Gar. - uderz w ścianę nademną i wpisz kod 240436200569 podaj mi wszystko co tak znajdziesz.- powiedziałem siadając. Czułem że to nie będzie prosta sprawa ale zacisnąłem zęby i założyłem  kostium Nightwing'a.- ani słowa nikomu i nigdy, rozumiecie?- spytałem patrząc na nastolatków nieobecnym wzrokiem. - nie powinieneś walczyć, nie wiemy co konkretnie ci wstrzyknął, a poza tym TO TY JESTEŚ NIGHTWINGIEM- wtrącił Gar. Przewróciłem oczami i szybko zrobiłem wszystkie potrzebne rzeczy. Szybko wziąłem kijki i przyjąłem pozycję bojową.- na mój znak opuść osłonę i zgaś światła Rachel, Gar wyprowadź ją z tej wierzy, zrobi się tu niebezpiecznie- powiedziałem na co oboje przytaknęli.
- teraz-powiedziałem po czym światła zgasły w całej wierzy. Widział Dawn i Hanka walczących łeb w łeb z 6 ludźmi Jokera, Donnę która związała swoim lassem samego Jokera i Harley Quinn najwyraźniej szukającą Dicka Grayson'a. Wziąłem moje laski i delikatnie przeciągnąłem nimi po moim stroju aby trochę się odszeźwić delikatnie rażąc się prącem i aby zwrócić uwagę wszystkich w tym pokoju, co oczywiście poskutkowało. Do pokoju wbiegła masa ludzi Jokera którzy próbowali mnie zabić a sami skończyli bez życia, nagle poczułem silne pieczenie w ramieniu, postrzelili mnie. Nie istotne, włączyłem najsilniejsze rażenie w moich broniach i ruszyłem na dziesiątki ludzi którzy za wszelką cenę próbowali mnie zabić. Bez światła byli jak dzieci we mgle, sami sobie robili krzywdę, więc z nimi poszło mi dość łatwo. W tej chwili odwróciłem się w stronę Jokera z niejasnymi zamiarami, i wtem zostałem szturchnięty w ramię przez Harley- skarbie, nie widzę naszego mysia pysia, gdzie nasz słodki synek?- spytała mnie a ja zmniejszyłem moc mojej pałki - przykro mi ale jego tu nie ma i już nigdy nie będziesz go miała- powiedziałem złowieszczo i poradziłem ją prądem. Kobieta osunęła się w moich ramionach delikatnie na podłogę,przeciągnął ją na korytarz poza jego pokój. Może i była złoczyńcą ale była też troskliwą i kochającą osobą która gdyby nie spotkała tego psychopaty w Arkham miałaby piękną i szczęśliwą rodzinę. On nie chciał dla niej źle, ona chciała mieć tylko dziecko, a on przez jeden miesiąc pełnił tą funkcję przez co kobieta bardzo go polubiła i poczuła z nim więź. I ona pokochała jego, nie małego Jokera tylko Dicka Grayson'a, więc nie mógł zrobić jej krzywdy, po prostu oznaczałoby to że nie ma serca, a on w porównaniu do wielu ludzi miał je bardzo wielkie i nawet Harley Quinn znajdowała się w nim.

Zapaliłem światło i ostatkiem sił dzięki adrenalinie obezwładniłem tego szaleńca po czym popatrzyłem po kolei na każdego z nich i podszedłem do ściany i póściłem bombę z gazem usypiającym. Gdy wszyscy uciekli on zdjął kostium i schował go do sejfu po czym roztrzebał sobie włosy. Nie mając już kompletnie ochoty na nic położyłem się w moim łóżku i straciłem przytomność. Plama na ramieniu z każdą chwilą powiększała się a on bledł. Nie wiedział co mu wstrzyknęli i jak, ważne że on po prostu leżał nieprzytomny wokół ciał różnych ludzi. Gdy z pokoju zniknęła substancja rozpylona przez bohatera weszła do niego otępiała Harley zaczynając piszczeć i płakać ze szczęścia na mój widok. Zaraz do mnie podbiegła lecz widząc że jestem strasznie blady podeszła do leżącego Jokera i zabrała resztkę tej substancji i podeszła do mnie kładąc strzykawkę na stoliczku nocnym. Oderwała pasek tkaniny od mojej koszulki i ucisnęła mi nim ranę. Usiadła na łóżku i położyła moją głowę na jej uda, zaczęła delikatnie głaskać mnie po głowie na co ja co jakiś czas cicho mruczałem z zadowolenia- już ćśśś maleńki, wszystko będzie dobrze, mamusia się tobą zajmie i ci pomoże- mówiła Quinn. Po minucie do pokoju weszli Dawn, Jason i Hank. Widząc bladego chłopaka z głową na nogach "królowej Gotham" mocno zdziwili się, -dajcie to komuś mądremu, musicie zrobić z tego odtrutkę bo inaczej mój maleńki zginie, a jak on zginie to wy też- powiedziała surowym lecz wyrozumiałym tonem- i podajcie mi igłę i nitkę, trzeba go zszyć- pokazała moją dziurę w ramieniu z której sączyła się szkarłatna ciecz. - czemu mamy ci ufać?- spytał Jason. - temu że mi na nim zależy, jest wspaniałym chłopakiem mimo wielu tajemnic, i mimo że spędziłam z nim tylko miesiąc czuję się jak jego matka, a teraz proszę pomóżcie mu- powiedziała na skraju płaczu. Jason pobiegł po apteczkę, Hank odniósł strzykawkę z trucizną Donnie a Dawn została z mężczyzną i Quinn. - on cię kocha, wiesz?- zaczęła Quinn na co Dawn zaśmiała się- tak, jako przyjaciółkę- powiedziała na co Harley przewróciła oczami- on cię kocha jako dziewczynę, tępa dzido, niby czemu chciał cię zmienić w młodszą wersję mnie? Joker bez Harley to jebany bezwartościowy moher. Harley jest jego sensem życia, a ona kocha go bezgranicznie za wszystko- powiedziała na co kobieta wyszczeżyła oczy patrząc wprost na Dicka. Harley dalej go głaskała lecz w pewnym momencie z nosa chłopaka zaczęła lecieć krew, Quinn czym prędzej zatamowała krwotok i wzięła apteczkę on Robina który dosłownie przed chwilą znalazł się w pokoju.

Rozerwała mu koszulkę jednocześnie go jej pozbawiając, jedna rzecz była dziwna, koszulka nie miała dziury po kuli. To on jest Nightwing'iem. Przeszło jej przez głowę, chciała go odzyskać ale tego Joker się od niej nie dowie, ani żaden z nich. Niech sami się domyślą jeśli nie są głupi, te ciemno niebieskie oczy jak ptak na jego piersi i ciemne włosy są już dużym ułatwieniem.

I właśnie z tymi myślami wyjęła fioletową kulkę z ramienia chłopaka i zaszyła ranę. Delikatnie głaszcząc go patrzyła jak ten powoli się wybudza.

Nothing ends today|| Dick GraysonWhere stories live. Discover now