No cóż. Wyszło jak wyszło. Tak, wiem, jestem okropny, wredny, chamski... Można by długo tak wymieniać. Jednak naprawdę nie miałem zamiaru zrobić tych rzeczy, które spowodowały, że wydarzyły się inne rzeczy. Wróćmy do stanu sprzed kilkunastu godzin...
- Alec, cholera, ggdzieś ty bbył? - wróciłem po północy do pokoju, po randce z Shy, zastając całkiem zalanego Sama.
- Miasto zwiedzałem, geniuszu - podszedłem i zabrałem mu z ręki kieliszek z wódką.- Ile ty tego wypiłeś?!
- Tylko troszeczkę - zachichotał, po czym przewrócił łokciem butelkę, wylewając jej zawartość prosto na moje buty.
- Jasna cholera, Hall! - wkurzyłem się, ale jednocześnie bardzo zmartwiłem stanem, w którym był mój przyjaciel.
- Obejrzyj ze mną francuski serial. Prooooszę - złapał mnie za rękaw, prawie przewracając na łóżko.
- Nie, wariacie. Idziesz spać i koniec - niemal siłą przykryłem go kołdrą, a sam poszedłem się umyć.
***
Nie wiem. Naprawdę nie wiem, jakim cudem zdołałem rano wstać. Nie mówiąc o Samie, który chrapał tak głośno, że nie spałem przez niego niemal całą noc. Nie miałem pojęcia, co z nim zrobić. Wiedziałem, że powinien coś dzisiaj zjeść i napić się kawy, jeśli ma zamiar przemawiać po południu na dzisiejszej konferencji. Czemu on tak się upił?
Postanowiłem się ogarnąć i wyjść na korytarz, żeby zobaczyć jak się sprawy mają u studentów. Oby prowadzili się lepiej niż Hall.
- Dzień dobry, doktorze Martin - prawie wpadłem na Nicole, która zdaje się wracała z basenu, bo miała na sobie tylko kusy szlafrok. Podziwiam, że chciało jej się wstać tak wcześnie.
- Dzień dobry, jest Shylene w pokoju? - spytałem, ale zaraz zdałem sobie sprawę, jak to zabrzmiało.- Znaczy się wstała już? Jesteście gotowe na śniadanie?
- Aa nie wiem. Jak szłam popływać to już jej nie było, więc musiała wstać przede mną - rzuciła dziewczyna, bawiąc się włosami.
- Aleeec! - nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, ukazując Halla w nienajlepszym stanie.
- Doktorze Martin, co się stało doktorowi Hallowi?
- Miał ciężki wieczór. I noc - mruknąłem, spiesząc do przyjaciela, który runął jak długi na podłogę, niemal zderzając się z drzwiami.
- Pomogę panu - Nicole ukucnęła obok i razem jakoś podnieśliśmy tego pijaka.
- Oo, jak ładnie pani dziś wygląda - ucieszył się na jej widok.
- Co z nim zrobimy? - spytała Nicole, gdy położyliśmy go do łóżka.
- Wolałbym zostawić go w pokoju, żeby reszta studentów nie dowiedziała się o jego stanie. Może pani nikomu o tym nie mówić?
- Oczywiście. To będzie nasza słodka tajemnica - mrugnęła do mnie zalotnie i aż musiałem chrząknąć ze zmieszania.
- Niech pani zajrzy do reszty i idźcie na śniadanie. Zaraz do was dołączę - poprosiłem ją.
- Jasne - odwróciła się na pięcie i po chwili już pukała do drzwi Rossa i studenta Halla, którego imienia nie pamiętam.
- Sam, co ty odwalasz? - usiadłem na brzegu łóżka i szczelniej przykryłem przyjaciela kołdrą.- Masz, wypij to - podałem mu szklankę z wodą oraz aspirynę.
- Niee - zaczął protestować i robić dziwne miny.
- Pij albo powiem wszystkim na konferencji, jaki z ciebie palant - zagroziłem mu.
Wtedy przypomniałem sobie o Shy i jej nagłym zniknięciu. Miałem nadzieję, że jest na śniadaniu, więc wysłałem jej smsa, ale po kilku minutach nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Po kilku próbach dodzwonienia się do niej skapitulowałem i poszedłem na stołówkę. Może po prostu nie wzięła ze sobą telefonu?
Na miejscu byli już wszyscy, jednak ani śladu po Shy. Zaczynałem trochę się o nią martwić, ale stwierdziłem, że z pustym żołądkiem niewiele zdziałam, więc postanowiłem coś przekąsić, a potem wyruszyć na poszukiwania ukochanej.
- Tu jest wolne, doktorze Martin - podszedłem do stolika z talerzem i kawą, a Nicole sama odsunęła mi krzesło obok siebie.
- No dobrze - powiedziałem uprzejmym tonem, kiwając głową w kierunku pozostałych studentów.
- Doktorze Martin, gdzie jest doktor Hall? - spytał Ross, smarując rogalika jakimś dżemem.
- Doktor Hall... Eee... Wczoraj do późna oglądał seriale i jeszcze się nie obudził - rzuciłem wymijająco, spuszczając wzrok na swój talerz.
- Dziękuję pani za pomoc - mruknąłem dyskretnie w stronę Nicole.
- Jestem zawsze do pana doktora dyspozycji - szepnęła mi do ucha. Mimowolnie się uśmiechnąłem i pokiwałem głową. Nicole nagle pochyliła się i pocałowała mnie w usta. To stało się tak nagle, że nie byłem w stanie jakkolwiek zareagować.
Wtedy dało się słyszeć trzask, jakby jakichś naczyń. Odwróciłem się w tamtą stronę i zamarłem. Shy stała w niewielkiej odległości od naszego stolika. Zdaje się, że wszystko widziała. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i niemal od razu wybiegła z restauracji. Bardzo chciałem za nią pobiec, ale w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że nie mogę, bo patrzą na mnie studenci. Chyba jeszcze nigdy nie czułem się tak bezradny.
CZYTASZ
Ponad prawem || ZAKOŃCZONE
RomancePewnego dnia Shylene zostaje wezwana do dziekana na uczelni. W chwili gdy do sali wchodzi jeden z jej wykładowców wie, że mają poważny problem. Zanim zauważa, Alec postanawia opowiedzieć całą prawdę, bez względu na konsekwencje. Jaka jest prawdziwa...