[1]

88 13 10
                                    


   Tak ją trochę zaczynało życie nudzić. W mieście, na wsi, wszędzie. Wymyślała nową wymówkę dla szefowej, manewrując między butelkami obok łóżka. Wódka, piwo, jakaś woda i kilka syropów. Mogła powiedzieć, że byłą chora. W końcu była, a to, że zamiast leczyć się, piła, było mało istotne. Trochę leków też wzięła. 
   Matka wysyłała kolejne wiadomości, że czeka w domu, że czeka w kościele, że czekać będzie nawet w trumnie, aż jej córka wróci, a ona też czekała, na balkonie na siódmym piętrze, na cud lub na odwagę, by z niego wyskoczyć. Chyba żadna się nie doczeka. 

   Znowu leżała w łóżku, tym razem swoim, co było rzadkością i próbowała zasnąć, ale oczy bolały ją, gdy je zamykała. Już czwarty raz odświeżała Instagram, by popatrzeć sobie na lepsze życie swoich znajomych. Ktoś do niej napisał, ktoś próbował się dodzwonić, ktoś inny umówić na spotkanie, ale co z tego. Niech jej zapłacą, może przyjdzie. Niech odprowadzą pod dom, bo sama nie chce iść, bo boi się sąsiada na przeciwko, niech dotkną dłoni, raz w życiu dadzą jej delikatność. Lub pieniądze. Delikatność szybko przemija, a za pieniądze mogła kupić kolejne bezużyteczne gadżety, które dawały jej aluzję szczęścia na jakiś czas. Strasznie krótki czas. Może tylko kilka sekund. Może wcale, może się łudziła. 

   Przeniosła się do łazienki, do wanny. Patrzyła, jak wypełnia się ciepłą wodą. Jeszcze cieplejszą. Najlepiej, jakby został sam wrzątek. Wrzuciła ostatnią kulę do kąpieli i obserwowała jak woda zmienia kolor na czerwony, a pomieszczenia wypełnia się zapachem róż. Nienawidziła róż. 
   Zanurzyła się po szyję, położyła, czując jak woda dostaje się do uszu. Patrzyła w sufit. Lekko nierówne płytki, kilka plam ciemnej farby do włosów, która dostała się aż tam. Przymknęła oczy, oddychając głęboko duszącą parą i poczuła, że zasypia. Może tak by było najlepiej. Odchyliła głowę, czując jak ciepła, wonna ciecz zalewa powoli jej twarz. Tak ciepło i miło, taka miła atmosfera, by w końcu przestać być tchórzem. 
   Drzwi do łazienki otwarły się, a ona podniosła się gwałtownie, kaszląc, bo woda wleciała jej do ust. Honorata stała wściekła, z torbą zakupów w malutkiej dłoni. 
   – Bona ja cię kiedyś tak uduszę. – Syknęła, patrząc na nią z wyrzutem. – Wyłaź i ubierz się. 

    Bona tak zrobiła. Lata przyjaźni nauczyły ją, że z Honoratą nie ma dyskusji. Honorata lubi mieć rację, Honorata łatwo się denerwuje ale i tak znowu przychodzi, robi zakupy i czasem gotuje, dorabia sobie klucze i jak ma czas to posprząta, zmuszając Bonę, by jej pomogła. 
   I gdy weszła do kuchni, na kuchence już stał garnek, a na blacie kilka warzyw i innych produktów. Usiadła cicho na krześle, ubrana w jakąś drogą, markową, rozciągniętą koszulkę, którą kupiła pod wpływem chwili i nie wyprała ani razu od tamtego czasu. Już dawno przestała się przejmować tym, że wygląda jak bezdomna. Ubrania często miała poplamione, a włosy rozczesywała, gdy musiała. Były za długie na jej gust i marzyła o ścięciu, ale mama zawsze powtarzała, że dziewczyna powinna mieć długie włosy, bo chłopcy to lubią. Co z tego, że Bona nie lubi chłopców.
   – Co dziś gotujesz? 
   – Risotto z kurczakiem. – Odparła Honorata, krzątając się po kuchni. Miała na sobie szary fartuch i krótkie, blond włosy spięła tak, by jej nie przeszkadzały. – Znowu piłaś? 
   – Przedwczoraj. 
   – Wyrzuć butelki.
   Bona skinęła głową, chociaż obydwie wiedziały, że tego nie zrobi i że koniec końców to Honorata wywali je wychodząc. 
   Milczały dłuższą chwilę. Honia zajęta gotowaniem, nucąca pod nosem, Bona wciąż ospała, z przymkniętymi powiekami. Z półsnu wyrwało ją stuknięcie łyżką o zlew. 
   – Bona. 
   – Wziąć talerze? – Spytała niepewnie, podnosząc się chwiejnie. 
   – Jeszcze nie. Prośbę mam. 
   – Okej. Jaką?  – Usiadła z powrotem na krześle, czując zawroty głowy. Jak tylko Honorata pójdzie, położy się spać, łykając wpierw kilka tabletek nasennych. 
   – Moja siostra przyjeżdża. Będzie mieszkać z nami, ale musimy się zorganizować, więc pomyślałam, że może mogłaby zostać u ciebie na jedną noc? 
   – Gabriela? 
   – Gaja. 
   – Pamiętam przecież. Niech zostanie, tylko daj mi dokładnie znać kiedy. 
   I znowu zapadła cisza. 




pamięta ktoś ''uczennicę?''
pamięta ktoś moje dzieci?
patrzcie co z nimi zrobiłam, patrzcie jak zmasakrowałam

slucham ostatnio duzo polskich artystów i troche wiecej dla mnie przynajmniej smutnych lub aesthetic piosenek i to wyszlo
moj plan to uporac sie z tym w te dwa tygodnie wolnego, rozdziałów duzo nie bedzie, wiec chyba dam rade 

do zobaczenia 

miłych koronaferii 

II Bona II gxg IIWhere stories live. Discover now