Prolog

1.1K 61 31
                                    

Szanowni Państwo Granger,

W trosce o naszą przyszłą współpracę, jestem zobowiązany zaprosić Państwa na małe spotkanie zapoznawcze ze mną i moją żoną, które odbędzie się dwudziestego siódmego października bieżącego roku o godzinie dziewiętnastej w mojej rezydencji. Szofer będzie czekał na Państwa wyżej wymienionego dnia przed Państwa domem.

Z poważaniem,

Lucjusz Malfoy

PS Szofer gotów jest państwa oszołomić i siłą zaciągnąć do auta, więc dla Państwa zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego, radziłbym nie stawiać żadnego oporu.

PS2 Proszę ubrać się elegancko.

PS3 Sugerowałbym również, aby na miejscu wyrazili Państwo podziw co do wyglądu rezydencji. Moja żona wprost to uwielbia.

*

- Ah, witajcie! Jean, cóż to za przepiękna suknia!

- Dziękuję Narcyzo, jednak ta suknia to nic takiego w porównaniu do wystroju Twojego domu. Jest wprost zachwycający.

- Bardzo się cieszę, moja droga, że przypadł ci do gustu. Miło mi również, że postanowiliście się pojawić.

- No cóż, twój mąż bardzo obrazowo nakreślił nam co się z nami stanie, jeśli nie przyjmiemy waszego zaproszenia.

- Tak to już jest z tym moim Lucjuszem, nigdy nie brakowało mu wyobraźni. Masz może ochotę na wino? Kazałam służbie wyciągnąć wszystkie moje zapasy, specjalnie na tą okazję!

*

- Thomasie.

- Lucjuszu.

- Bardzo ciekawy garnitur, nie było męskiego?

- Po co te złośliwości, Lucjuszu? Czyżby utleniacz zaburzył twoją umiejętność bycia uprzejmym dla gości?

- Wypraszam sobie! To naturalny kolor, występujący w rodzinie Malfoy'ów od pokoleń!

-Oh, naturalnie.

- Dołączmy lepiej do naszych żon, inaczej gotowe będą wypić całe wino, zanim przejdziemy do sedna spotkania.

*

- Państwo Granger, Narcyzo, zebraliśmy się tutaj, by raz na zawsze zakopać topór wojenny dzielący nasze rodziny.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy toczyli jakiś spór.

- Jak to nie? Przecież jesteście mugolami.

- Lucjuszu! Bądź miły dla naszych gości!

- No właśnie Lucjuszu. Takie zachowanie nie przystoi arystokracji.

- A skąd ty, Thomasie, możesz wiedzieć, co przystoi arystokracji?

- Dosyć! Ja i mój mąż nie przyszliśmy tutaj, byś mógł nas swobodnie obrażać! Jaki jest cel naszego spotkania?

- Wasza córka.

- Nasza córka?

- I nasz syn.

- Obawiam się, że nie rozumiem.

- Ależ rozumiesz, Jean, rozumiesz doskonale, tylko jeszcze tego nie wiesz.

- ...

- Widzicie, Draco opowiedział nam wszystko o waszej córce. Dosłownie. Wszystko. Czasem mam ochotę przebić sobie bębenki uszne, byleby tyko nie musieć tego słuchać. Po latach znoszenia tego jedyny wniosek, jaki mi się nasuwa, to to, że nasz syn bezapelacyjnie zakochał się w waszej córce.

- I sugerujesz to tylko na podstawie tego, że wasz syn ciągle o niej gada?

- I śpi z jej zdjęciem pod poduszką. Proponuję więc podjęcie odpowiednich kroków, by pchnąć ich w swoje ramiona i mieć w końcu święty spokój.

- Słucham? Przecież to niedorzeczne! Nawet jeśli wasz syn zakochał się w naszej Hermionce, to nawet nie ma opcji, że ona odwzajemnia te uczucia! Przecież on cały czas jej dokucza, odkąd pamiętam, a nasza córka to taka wrażliwa dziewczyna...

- Naturalnie wrażliwa, szczególnie gdy na trzecim roku złamała Draco nos.

- Doskonale wiesz, Narcyzo, że mu się należało.

- Chwileczkę, stop. Odbiegamy nieco od tematu.

- I bardzo dobrze, bo to, co mówisz, jest absurdalne. Nasza córka nigdy nie zakochałaby się w kimś takim, jak wasz... syn.

- Ależ Jean! Pomyśl przez chwilę. Hermiona opowiada nam o tym chłopaku już od pierwszego roku w Hogwarcie! I do tego nazwała naszą białą fretkę Malfoy. To musi coś znaczyć!

- Ale... ale...

- W końcu zaczynasz mówić z sensem, Thomasie.

- Nadal jednak nie rozumiem jaki sens ma to spotkanie. Przecież nasze dzieci są dorosłe, jeżeli będą chciały być razem, nic nam do tego.

- Znając mojego syna i waszą córkę, nieprędko dojdą do tego, że są w sobie zakochani. Trzeba będzie im trochę... pomóc. Proponuję układ. Korzyści będą dla każdej ze stron.

- Tak? Na przykład jakie?

- No cóż, po pierwsze, należenie do rodziny Malfoy'ów to już zaszczyt, nasz skarbiec jest wypełniony po brzegi i jesteśmy skłonni odstąpić im ten dom, kiedy już wezmą ślub.

- Nie ma mowy! Nie sprzedam swojej córki za żadne pieniądze tego świata!

- Cóż, widzę, że muszę wytoczyć cięższe działa, by was przekonać. Dokładam do tego roczny karnet na mecze Arsenalu, wraz z zakwaterowaniem i wyżywieniem.

- ... Na litość boską, Thomasie, chyba nie poświęcisz naszej córki dla karnetu na jakieś głupie mecze?!

- No dobrze, ale co wy będziecie z tego mieli?

- Z bólem muszę przyznać, że wasza córka to dobrze wychowana, atrakcyjna kobieta. Idealnie nada się na wszystkie nasze bankiety. Dodatkowo uczestniczyła w ratowaniu świata czarodziei u boku Pottera, więc jestem pewny, że przyniesie rodzinie Malfoy'ów zasłużony szacunek. I co najważniejsze ich ślub rozwieje plotki o naszej domniemanej... awersji co do czarodziejów nieczystej krwi.

- Thomasie, siadaj w tej chwili!

- Myślę, że powinniśmy dobić targu i zaplanować strategię przy szklance whisky, Lucjuszu.

- Doskonały pomysł.

- Ale to przecież niedorzeczne! Nie zgadzam się na to!

- Masz Jean, napij się jeszcze. Dobrze ci to zrobi.

Cześć! Zapraszam Was do mojego nowego opowiadania. Będzie raczej krótkie i humorystyczne. Mam nadzieję, że się spodoba :D

Rodzicielski układWhere stories live. Discover now