#96 & oneshot

680 34 19
                                    

**✿❀ ❀✿**

Siemson, kuce
Może ktoś spostrzegł - stara, nikt nie zwraca na to uwagi - że tak jakoś trochę te cyferki w rozdziałach się zmieniły. No tak, bo okazało się, że nie opanowałam jeszcze liczenia do 20 i zrobiłam błąd. Tak więc poprawiłam wszystko i jest miód, malina, git, superancko i może już po prostu zacznę.

**✿❀ ❀✿**

_______________________________________

Will: Znalazłem ostatnio filmik, w którym ktoś nagrał Halta, gdy całował się z Abelardem po pijaku.

Gilan: Omg, muszę to zobaczyć. I puścić wszystkim na Zlocie.

Will: Tylko zgubiłem go gdzieś właśnie.

Gilan: To weź poszukaj w historii przeglądarki.

Horace: *marszczy brwi* Historii przeglądarki?

Gilan: No wiesz, zapisane wszystko, co oglądałeś.

Horace: Hehe, a da się ją jakoś, hehe, usunąć?

_______________________________________

Gilan siedział w cieniu drzewa ciesząc się lekkim chłodem w upalnym dniu. Gęsto rosnące źdźbła trawy łaskotały go w nogi. Był początek lata i w tej właśnie porze roku, każda roślina pokazywała siebie od najlepszej strony.

W lato wszystko jest inne. Ale nie inne od tej gorszej strony. Bo czasem coś, co jest właśnie inne nie wzbudza żadnych przyjemnych uczuć. Wzbudza taką niepewność. Jest niemiłą odskocznią od tego, co jest nam dobrze znane i czemu ufamy.

Tym razem chodzi o tą jaśniejszą stronę medalu. W lecie wiele rzeczy się zmienia, ale na dużo lepsze. O tej porze zamiast narzekać na wiatr lub deszcz, cieszymy się, że jest i daje nam trochę ochłody.

Barwne owoce wiszą ciężko na drzewach z niemą prośbą zerwania ich i skosztowania słodkiego smaku. Kwiaty promieniują najróżniejszymi kolorami ze wszystkich stron, dzięki słońcu, który wzbudził je do życia swym oszałamiającym blaskiem.

Lato oznacza jeszcze jedno: wolne. Nawet zwiadowcy takie dostawali, choć nie trwało zbyt długo. Są bowiem jednostką niezbędną i dłuższy ich brak byłby bardzo szkodliwy dla kraju. Oczywiście, wszyscy członkowie korpusu nie dostawali wolnego jednocześnie. O nie, to nierozsądne posunięcie mogłoby ciągnąć za sobą tragiczne skutki.

Crowley, gdy był jeszcze dowódcą tej tajemniczej części społeczeństwa, wymyślił pewien sprytny plan na rozwiązanie problemu z urlopem. Podzielił zwiadowców na dziesięć grup po pięć osób i przydzielał każdej z nich dwa tygodnie z lata, które mogą spędzić na czas dla siebie.

Gilan właśnie z tego czasu korzystał. Siedział sobie niedaleko gospody Jenny, wsłuchując się w śpiew ptaków i skrzek żab w bajorku niedaleko.

Właśnie! Jenny! - pomyślał nagle i zerwał się zdziwiony, że wcześniej nie wpadł na to, by odwiedzić swoją dziewczynę.

Wytrzepał się z ziemi i malutkich gałązek, które złośliwie przylepiły się mu do szaro-zielonej peleryny. Zbiegł z górki skocznym krokiem oglądając się wokoło.

Jego wzrok przykuły niezapominajki rosnące na uboczu. Podszedł do nich i odciął je szybkim ruchem saksy.

Wiedział, że Jenny wyjątkowo lubi kwiaty. Zawsze trzymała u siebie jakieś w wazonie. Nadawały pomieszczeniu przyjemnego klimatu.

Zaśmiał się cicho. Halt, mimo swojej ponurej aury, też bardzo lubił trzymać w chatce bukiety. Nie pamiętał, by zastał kiedyś bez nich siedzibę jego byłego mentora.

Zagwizdał za pomocą palców, by zawołać Blaze'a skubiącego trawkę gdzieś niedaleko.

Gdy ten się zjawił, pogłaskał go po szyi i wskoczył szybko na siodło.

To jest życie - westchnął, gdy włosy powiewały mu podczas jazdy. Uwielbiał to uczucie, bo przypominało mu coś w stylu wolności. Mówiło mu "Niczym nie musisz się martwić, wszystko ważne traci na znaczeniu".

Zwolnił, gdy znalazł się w wiosce. Witał się z ludźmi idącymi obok mając szeroki uśmiech na twarzy.

Ten jego uśmiech był bardzo zaraźliwy i trudno mu go nie odwzajemnić. Ta zaraza jest taką dobrą, jasną stroną medalu, tak jak lato.

Wśród chat zobaczył tą, co należała do Jenny. Ta, słysząc pewnie, że ktoś przyjechał, otworzyła drzwi patrząc kto to taki.

Gdy zobaczyła znajomą twarz, rozpromieniła się w swój piękny dla Gilan sposób. Choć pewnie nie tylko dla Gilana, młodej kucharce nie brakowało zalotników.

Zwiadowca zeskoczył z konia i podszedł do niej z kwiatami w ręku. Nie zdołał nic powiedzieć, bo ta uprzedziła go mocnym uściskiem.

Potem puściła chłopaka i walnęła go ręką w głowę.

- Nie powiedziałeś, że przyjedziesz! - powiedziała ostro. Nadal jednak na jej ustach widniał uśmiech, więc wiedział, że dziewczyna nie gniewa się mocno.

- To była spontaniczna decyzja - zaśmiał się dając jej zebrany wcześniej bukiet.

Ta zaprosiła go do środka i szybko włożyła podarunek do wazonu. Potem wskazała na ciasto owocowe leżące na stole. Lekko widoczna para unosiła się nad daniem, co wskazywało, że było dopiero co wyjęte z pieca.

- Przyjechałeś w najbardziej odpowiedniej chwili. - powiedziała rozbawiona - Właśnie upiekłam ciasto - potem dodała dla sprecyzowania - Śliwkowe.

To jest życie.
Mówię wam, to jest życie.

_______________________________________

**✿❀ ❀✿**
tak myślę, że ten oneshot różni się nieco stylem pisania od poprzednich. co o nim sądzicie?

a w ogóle macie jakiś ulubiony oneshot z moich oneshotów?

𝘻𝘸𝘪𝘢𝘥𝘰𝘸𝘤𝘺, talksy i oneshotyWhere stories live. Discover now