III

1K 123 36
                                    

Promienie słońca przebijały się przez zasłony. Dazai ziewnął, przeciągając się na krześle. Rzucił okiem na piętrzący się stos podręczników. A ponoć zdalna nauka nie miała przysparzać tylu problemów co jej fizyczny odpowiednik. Pomyśleć, że wystarczyły zaledwie dwa tygodnie, by chłopak popadł w ogrom zaległości. Zapadł się pod ziemię wraz z tysiącem niezrozumiałych zagadnień z arytmetyki, angielskiego i innych do niczego w życiu niepotrzebnych frazesów. Nie chciał jednak wchodzić w drogę wystarczająco wściekłemu ojcu, tak więc po skardze korepetytora (i obrzuceniu go jakimś wyzwiskiem), grzecznie przysiadł do nauki.

Stuknął długopisem o blat biurka i zamknął zeszyt. Na dzisiaj wystarczy. Trzeba przecież znać swój limit. Sięgnął dłonią po zostawiony przez panią Sayakę talerz z ciastkami, jednak nie napotkał pod nią niczego innego jak gładką powierzchnię naczynia.

Skończyły się?

Wysnuwszy taką konkluzję, warknął poirytowany. Nic dzisiaj nie szło po jego myśli. Oczywiście heroiczny nauczyciel dostanie za swoje. Połowę materiału w tę czy w tę, co za różnica? A te rzekomo haniebne odzywki w jego stronę, które całkowicie nie przystają młodzieńcom były tylko zaplanowanym atakiem w stronę Osamu. Zbrodnia zawsze idzie w parze z karą, a pan Watanabe będzie miał przyjemność się niedługo o tym przekonać.

Watanabe Fukiya był przygrubym mężczyzną po trzydziestce o ogromnych, czarnych oczach. Pełen ogłady i wdzięku, które w połączeniu z jego skromną aparycją dawały wyjątkowo komiczny efekt, zwykł rzec, że świat opiera się na kulturze i dobrym wychowaniu. Skończywszy jakieś studia pedagogiczne, przyszło mu uczyć akurat wiecznie naburmuszonego nowobogackiego synka nadzianych forsą bucy. Mimo, że praca ta całkowicie mijała się z jego aspiracjami, a piętnastoletni Dazai Osamu nigdy nie przepuszczał okazji by okazać mu antypatię, za żadne skarby świata by z niej nie zrezygnował. A to tylko deprymowało jego ucznia.

- Skończyłeś już?

Chłopiec nie odpowiedział. Watanabe westchnął i poprawił na nosie okulary. Już dawno przekonał się, że prowadzenie z nim wszelkich dialogów donikąd nie prowadzi. Chłopak mówił, kiedy chciał, całkowicie nie zwracając uwagi na stojącą między nimi hierarchię.

- Posłuchaj Osamu... Jesteś mądrym, młodym człowiekiem. Możesz wiele osiągnąć. - zaczął niepewnie - To jednak zależy od ciebie. I tak, odpowiem na twoje pytanie, bo wiem, że je zaraz zadasz, Future Perfect również ci się w tym życiu przyda.

- Nudziarz.

Fukiya zmarszczył brwi.

- Właśnie o takich zachowaniach rozmawiałem dziś z twoim ojcem. Pan Mor-

- Idiota. Jesteś skończonym idiotą.

- Osamu!

- Gdybyś nim nie był, wybrałbyś inny dzień. - chłopak zaczął bujać się na krześle - Mori-san jest od kilku dni wkurzony. Jakieś problemy w robocie. Mogło ci się oberwać. Zazwyczaj spokojny, ciężko daje się wyprowadzić z równowagi, ale gdy się tego dokona, potrafi być naprawdę bezwzględny. Równie dobrze mógłbyś się już pożegnać z tą pracą. Po prostu miałeś farta, panie Watanabe. Głupi to zawsze ma szczęście. Takie rzeczy widać po ludziach.

Milczał. Czy właśnie został skompromitowany przez dużo młodszego od siebie uczniaka?

- Tylko idiota nie zauważyłby takiej rzeczy. Naprawdę panie Watanabe, miałem pana za osobę dosyć niegłupią...

Osamu był trudnym dzieckiem, to prawda. Był również cholernie inteligentny - czemu również zaprzeczyć nie wypadało. Nie wiedział dokładnie, co też w życiu spotkało tego małego demona, a jednak na pierwszy rzut oka, bez znacznej wiedzy psychologicznej stwierdził, że chłopiec boryka się z traumą. Dostał polecenie by postępować z nim nadzwyczaj łagodnie, dając dużo swobody. A jednak chociaż już dawno zatarte, granice wciąż były.

GOOD BOYS - Soukoku AUWo Geschichten leben. Entdecke jetzt