🅧🅘🅧

2.2K 146 24
                                    

Od dwóch dni nie odważyłam się wychylić nosa z pokoju. Postanowiłam, że wolę się pouczyć do egzaminów. Co okazało się, znacznie trudniejsze niż mogłabym przypuszczać. W samych materiałach doczytałam się mnóstwa pierdół, które wydawały mi się nieistotne. Jednak znając komisję mogą się przyczepić nawet do najmniej istotny drobiazg i czasem zastanawiam się czy robią to by mieć pewność, że umiemy czy z czystej złośliwości.... a być może i jedno i drugie? Zresztą nie mi oceniać. Ja chce tylko nauczyć się tego czegoś i zdać.

Już pomijając sam fakt, że miałam się spotkać z Brendonem i nic z tego nie wyszło. No niestety, ojciec nie wypuszcza mnie z domu, bo stwierdził, że jak będę się tak migać to się niczego nie nauczę. No i w sumie miał trochę racji. Jednak jak się z nim nie spotkam to pewnie też będzie dosyć marnie. Więc tak czy siak, jestem w dupie.

Chodziłam po pokoju w kółko, trzymając kartki w dłonie. Starałam się zapamiętać coś z czytanego tekstu, jednak szło mi dosyć opornie. Nie mogłam się skupić i zaczynała boleć mnie głowa, i sama już nie wiem, czy to więź mate, czy pragnienie krwi. Chociaż coś tak czułam, że oba postanowiły mnie podręczyć. Czyli jak siedzę w domu i nic nie robią, to czuje się doskonale, ale jak już przyjdzie mi się pouczyć to wszystko postanawia mnie podręczyć. Wszechświat to jednak wie jak mi uprzykrzyć życie.

Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, podniosłam wzrok znad kartek. Westchnęłam cicho, mówiąc ciche ''proszę''. Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam tatę. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu chociaż tak naprawdę miałam ochotę krzyczeć.

- Miło widzieć, że w końcu się uczysz. - Stwierdził, przekraczając próg pokoju.

- Tak. - Wydusiłam, oczekując, że powie coś więcej. W końcu chyba nie przyszedł tutaj, żeby sprawdzić, czy się uczę. A może jednak?

- Alfa Rosji chce się ze mną spotkać, tak więc wychodzimy dzisiaj z mamą. - Oświadczył, krzyżując ramiona na piersi. - Nie zaniedbaj nauki i słuchaj starszego brata.

- Dobra, nie mam już pięciu lat. - Rzuciłam, odkładając kartki na łóżko. - Poradzę sobie.

- Wrócimy wieczorem. - Oświadczył, wychodząc z pokoju. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Skoro rodziców dzisiaj nie będzie to mogę wyjść z domu. A co za tym idzie? Spotkać się z moim mate.

Złapałam za torbę i spakowałam do niej wszystkie notatki. Szybko się przebrałam, nie chcąc pokazywać się mu w starym dresie. Następnie usiadłam na parapecie gdzie spędziłam jakąś godzinę. Kiedy rodzice wreszcie wyszli i odjechali ja już miałam zniknąć.

Jednak uświadomiłam sobie, że znając rodziców to mogą jeszcze po coś wrócić. Tak więc, odczekałem kolejne pół godziny. Po tym czasie wreszcie opuściłam dom. Nie zamierzałam nic meldować Niko, bo uznałam, że będzie tak zajęty, że i tak nic nie zauważy. Użyłam prędkości hybrydy dzięki czemu już po chwili byłam na miejscu. Mam dziwne wrażenie, że ostatnio nadużywam mocy. No, ale co ja poradzę. Normalnie chodzenie trwa zdecydowanie zbyt długo. No, a ja aktualnie nie mam tyle czasu do dyspozycji, by tak go marnować.

Zapukałam do drzwi, jednak nie słyszałam, by ktoś szedł w ich kierunku. Zapukałam ponownie, jednak ponownie nie było reakcji. Super, jeszcze mi powiecie, że go nie ma. Mogłam jednak najpierw zadzwonić.

Obeszłam dom i kiedy zlokalizowałam miejsce położenia pokoju chłopaka wskoczyłam na okno. Spojrzałam przez nie, by zobaczyć Brendona siedzącego przy biurku w słuchawkach. Wyjęłam telefon z torby i napisałam, żeby się obrócił. On zrobił to nieco niepewnie, a kiedy mnie zobaczył, zdjął słuchawki i otworzył, okno przez które ja weszłam.

- Nie fajnie mnie tak olewać, jak stoję i pukam do drzwi. -Oświadczyłam, odkładając torbę.

- Powiedziała, ta co obiecała mi spotkanie dwa dni temu. - Uśmiechnął się złośliwie, kładąc się na łóżku.

- Wybacz. - Położyłam się obok niego. - Mam te egzaminy i rodzice mnie cisną.

- Opowiesz mi wreszcie o nich coś więcej? - Dopytał zaciekawiony. - W końcu mi obiecałaś.

- Obiecałam. - Chwyciłam za torbę i wyjęłam z niej notatki. - Pouczymy się razem. To ci może trochę rozjaśni.

- I wy się tego wszystkiego uczycie? - Spytał zdziwiony, przeglądając kartki. - Jak na studiach.

- Żebyś wiedział. - Parsknęłam śmiechem zabierając mu kartki. - To moje kartki i ja je trzymam. No i tak, o dziewiątej muszę być w domu.

- Niezły rygor u tych wilkołaków.

- Rodzice nie wiedzą, że wyszłam. - Przyznałam, uśmiechając się nieco głupkowato. - Rodzice spotyka się z Alfą Rosji i nie ma ich w domu, a ja muszę wrócić przed nimi.

- Buntowniczy z ciebie wilczek. - Stwierdził, obejmując mnie ramieniem. - Lubie to w tobie.

- Ciągnie swój do swego. - Stwierdziłam, wtykając się w niego.

Chyba jeszcze nigdy nie uczyło mi się tak dobrze. Wtulałam się w jego przyjemne ciepłe ciało co jakiś czas odpowiadając na jego pytania co dodatkowo pozwoliło mi utrwalić wiedzę. Gdybym mogła uczyć się tak cały czas, zdałabym ten egzamin na sto procent.

W pewnym momencie Brendon najwyraźniej zaczął się nudzić. Stwierdził więc, że świetnym pomysłem będzie zacząć mnie całować. Więc jak pomyślał, tak zrobił i już po chwili całował mój policzek i czoło, okazjonalnie przechodząc na szyje.

- I co teraz się już nie boisz? - Spytałam rozbawiana, nieco się od niego odsuwając.

- Jak mógłbym bać się tak kochanej istoty? - Przyciągnął mnie do siebie, ponawiając pieszczotę. - Przyznam, że początkowo nieco się wystraszyłem. Jednak kiedy to przetrawiłem, to doszedłem do wniosku, że ty to pewnie nawet komary z bólem zabijasz. Poza tym skoro jesteśmy w pewien sposób połączeni to chyba raczej mnie nie zabijesz, a raczej będziesz chronić.

- Czyli pojąłeś idę mate. Bardzo mnie to cieszy. - Odsunęłam go od siebie rozbawiona. - Dobra Brendon, pomacamy się jak zdam egzaminy.

- Są dla ciebie aż takie ważne? - Spytał, robiąc minę zbitego psa.

- To jak nadprzyrodzona matura tyle, że pisana co roku. - Pocałowałam go w usta. - No, ale mam jeszcze kilka dni na naukę.

Na jego twarzy ponownie zagościł cwaniacki uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie i ponownie połączył nasze usta. Ja dla zabawy wyłożyłam na niego nogę. I przyznam, że tak było mi o wiele wygodniej co wynika już z kobiecej anatomii.

Całowałam go zachłannie, co ten odwzajemnił, ale nagle przerwało nam pukanie do drzwi. Po chwili się one otworzyły...

Odsunęłam się od Brendona jak poparzona i spojrzałam w kierunku drzwi. Stała w nich kobieta w średnim wieku. Blondynka o zgrabnym ciele i zielonych oczach. Wpatrywałam się w nią przez chwilę, niczym nie do końca normalna z czego zdałam sobie sprawę chyba odrobinę zbyt późno.

- Dzień dobry. - Wydusiłam z trudem, chcąc przerwać chwilę niezręcznego milczenia.

- Toni to właśnie jest moja mama...

WampirołakWhere stories live. Discover now