🅧🅧🅧🅘🅘🅘

1.7K 139 2
                                    

Po spokojnym spacerku w końcu opuściłam las. Idąc przed siebie dotarłam do swojego ulubionego parku. Bardzo lubiłam to miejsce. Jako dzieciak potrafiłam przesiedzieć tutaj ze swoimi znajomymi całe dnie. Dobrze wspominam te czasy. Na przykład kiedy zwykły patyk zamieniła się w najlepszą broń i zwykła dziewczynka w prawdziwą wojowniczkę, a drewniane konstrukcje w najbardziej luksusowe forty.

Brakuje mi czasów, kiedy wszystko było takie proste. Jako dzieciak potrafiłam cieszyć się z najmniejszej rzeczy, a jako nastolatka nie cieszą mnie nawet wielkie rzeczy. Dzieciństwo było znacznie piękniejsze. Bez miłosnych problemów i wściekłych wampirów na karku. Kiedy to wszystko się skończy? Kiedy tamta dziewczynka wpakowała się w takie zawiłe i trudne do rozwiązania kłopoty?

Po moich narodzinach nikt nie przypuszczał, że będę hybrydą. Zapewne nikt nawet tego nie rozważał ani nie brał takiej opcji pod uwagę. Rodzina spierała się w sprawie tego, czy będę wampirem, czy może wilkołakiem. Naturalnie, rodzina mamy wolała wampira, a taty wilkołaka. Jako dzieciak przejawiałam głównie wilcze cechy. Chociaż zdarzało mi się syczeć. O tym czym jestem, przekonałam się w wieku czternastu lat, przechodząc drugą przemianę. Do dzisiaj pamiętam ból, który temu towarzyszył. Takich rzeczy się nie zapomina. Chyba właśnie wtedy przestałam być dzieckiem. Zaczęłam myśleć o swoim przeznaczeniu i takich tam głupotach.

Nagle do moich uszu doszły dźwięki muzyki. Niemal automatycznie skierowałam się w kierunku, z którego dochodziły. Tylko po to, by po chwili dostrzec Brendana tańczącego z jakąś laską. Otaczała ich grupka ludzi, która z uwagą obserwowała ich poczynania. Im to jednak wydawało się w ogóle nie przeszkadzać.

Blondynka o idealnym ciele tańczyła, kołysząc szerokimi biodrami. Poczułam ukłucie w serce, kiedy Brendan położył dłonie na jej talii. Pewnie nie powinnam tak się czuć. W końcu sama chciałam, żeby odszedł. Niestety siebie nie byłam wstanie pozbawić wspomnień o nim. Przez co ból był nieunikniony. A ja niczym ta masochistka, stałam przyglądając się ich płynnym ruchom. Chłopak był wolny, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.

Przez krótką chwilę naprawdę chciałam, by wrócił. Znowu spojrzeć w jego zielone tęczówki i wszystko wyjaśnić, jednak było to niezwykle samolubne pragnienie. Robiąc to naraziłabym go na zbyt wielkie niebezpieczeństwo. On zasłużył na normalne życie. Takie bez wampirów i wilkołaków.

- Będziesz tak za nim chodzić jak ten zboczeniec? - Filip pojawił się obok mnie. Jego spojrzenie było nakierowane na mojego mate i jego partnerkę. - Zajęła twoje miejsce, a ty nic z tym nie zrobisz?

- Póki nie minie miesiąc od naszego pierwszego spotkania, to tak. - Przeniosłam spojrzenie na wampira. - A co do dziewczyny to sama ustąpiłam jej miejsca.

- Wiesz, że cię kocham, ale teraz muszę być szczery. - Spojrzał na mnie ostro. Dokładnie tak jakbym przed chwilą coś przeskrobała. - Nie powinnaś z niego rezygnować, a już na pewno nie dlatego, że się boisz.

- Nie boje się. - Zmarszczyłam brwi niezadowolona. - Po prostu myślę racjonalnie.

- Okłamuj się dalej, a dobrze się to nie skończy. - Król wampirów uderzył mnie w tył głowy. - Zrozum wreszcie, że go nie ochronisz. Nasz świat istnieje. Ukryty pod stertą kłamstw, jednak istnieje. A on w dniu, kiedy stał się twoim przeznaczonym, stał się jego częścią.

- Ał! - Położyłam dłoń w miejscu, gdzie mnie uderzył. - Z dala od niego, będzie bezpieczniejszy.

- Nie jestem wilkołakiem, jednak wiem, że sfora jest do niego silnie przywiązana. Gdyby stał się twoim mężem, na pewno wataha zaczęłaby go chronić.

- Jak szczeniaki. - Nagle znikąd pojawił się mój bliźniak. - Członkowie watahy bronią nawet nie swoje potomstwo. Dlatego dobieramy się w sfory. Żeby się nawzajem wspierać i chronić.

- I ty brutusie przeciwko mnie. - Przetarłam twarz dłonią. - Jeszcze niedawno nie chciałeś o nim słyszeć.

- Wiem. - Stanął obok mnie, wpychając dłonie do kieszeni. - Jednak zmieniłem zdanie. Wiem, że jego obecność spycha naszą więź na drugi plan, jednak moja mała siostrzyczka jest ważniejsza niż moja siła.

- Nie nazywaj mnie tak. - Warknęłam zirytowana. - Jestem młodsza o dziesięć minut.

- Najpiękniejsze dziesięć minut mojego życia. - Położył dłoń, tam, gdzie znajduje się serce. - To on? - Spojrzał na Brendana, który nadal tańczył.

- On. - W udzieleniu odpowiedzi uprzedził mnie Filip. - Niezły, jak na człowieka, nie?

- No nie powiem, niezgorszy. - Elio podszedł z Filipem nieco do przodu. - No, mogło być gorzej.

- Brzmicie jak para gejów. - Stwierdziłam rozbawiona. - Poza tym, co z wami? Nigdy jakoś szczególnie się nie lubiliście.

Elio i Filip nigdy nie byli blisko. Dogadywali się w miarę dobrze i mieli trochę wspólnych tematów, jednak kiedy przyszło co do czego, woleli inne towarzystw. W zasadzie to nawet nie wiem dlaczego.

- Może i tak. - Bliźniak spojrzał na mnie przez ramię. - Jednak kiedy chodzi o twoje dobro, to będziemy się jednoczyć.

- Nie no, po prostu moja osobista drużyna pierścienia. - Zaśmiałam się cicho.

- Naszą misją jest sprawienie, by ten pan podarował ci pierścień w swoim czasie. - Oświadczył król, zachowując całkowitą powagę. - Na razie wszystko jest w fazie planowania.

Cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Kocham ich obu, chociaż bywa, że mnie irytują i to tak naprawdę mocno. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie bez nich życia.

- Wątpię byśmy byli razem. - Stwierdziłam, spoglądając na Brendana. - To chyba po prostu niemożliwe.

- Tak samo, jak związek wampira i wilkołaka. Narodziny hybrydy i urodzenie bliźniaków przez wampira. - Brat objął mnie ramieniem. - W naszej rodzinie zdarzyły się wszystkie te rzeczy. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.

- Ta wasza rodzina to jakiś fenomen. - Brunet zaśmiał się lekko. - Związek z człowiekiem będzie kolejnym cudem tej rodziny.

- Jesteście uparci i irytujący. - Skrzyżowałam ramiona na piersiach. - Kiedy mówię nie, to znaczy nie.

- I kto tu jest uparty i irytujący? - Brat dźgnął mnie palcem w brzuch.

- Hej. - Zgięłam się w pół, powstrzymując wybuch śmiechu.

- Hipokrytka. - Filip klepnął mnie w udo rozbawiony.

- Już mnie irytujecie. - Starałam się wyglądać na obrażoną, jednak mi nie wychodziło.

W końcu spojrzenie moje i Brendana spotkały się. Poczułam niemal od razu to samo co za pierwszym razem. Moje serce przyspieszyło, a oddech utkwił w piersi. Nie chciałam robić przedstawienia, dlatego wykonałam dwa gwałtowne kroki w tył.

- Widzimy się w domu. - Rzuciłam do brata, zbierając się do ucieczki. - Muszę jeszcze napisać wypracowane na angielski. Wiesz, nauczanie indywidualne i te sprawy.

Obróciłam się i zaczęłam uciekać. Pewnie wyglądałam przy okazji jak idiotka, ale nieistotne. Musiałam uciec zanim Brendan coś sobie przypomni. Przecież jeśli on wrócić do siebie to już od niego nie ucieknę, a tak bardzo chciałam wierzyć w to, że postępuje słusznie. No i wolałam, by nie zemdlał jak za pierwszym razem, bo przy takim tłumie gapiów nie przeszłoby to bez echa. Do szczęścia brakowałoby mi jeszcze, żeby tajemnica się wydała.

Szybko wróciłam do domu. Zamierzałam coś zjeść, a potem to sama nie wiem. Pewnie obejrzę serial czy coś w tym stylu. Tak, moje życie wróciło do nudnej codzienności. Niechaj żyje królowa alf, a nie przepraszam -królowa netflixa.

WampirołakWhere stories live. Discover now