13 II

424 50 1
                                    

- Changbin? Już ósma, czemu nie jesteś w pracy? - spytał zdenerwowany Felix, odkładając telefon na szafkę nocną, zaczął potrząsać ramieniem starszego, starając się wybudzić go.

- Śpię, nie widzisz? - burknął chwytając go w talii i przyciągając do siebie, odwrócił ich na drugi bok, zirytowany światłem, które przebijało się przez jasne firanki.

- Jesteś spóźniony - powiedział twardo, odpychając go od siebie.

- Wziąłem urlop, możesz dać nam spać? - westchnął, zaciskając powieki. Naprawdę miał jeszcze nadzieję, że wróci do swojego snu, w którym ćwiertował Minho na kawałeczki. Miał jeszcze do pozbycia się pozostałości jego ciała wraz z kotem przyjaciela, który kochał uprzykrzać mu życie, pod tym względem był bardzo podobny do właściciela.

- Ja wstaje, puszczaj - zaczął wyplątywać się z silnego uścisku.

- Czemu chcesz mi uciec? - jęknął zrezygnowany otwierając oczy. Pierwsze co zobaczył to czerwona, pokryta piegami twarz, uśmiechnął się na ten widok i podniósł ich obu, nie puszczając drobniejszego ciała.

- Muszę wreszcie znaleźć mieszkanie - westchnął, zaprzestając walki.

- Przecież mieszkasz u mnie - zmarszczył brwi.

- To twój dom - burknął Felix, błądząc wzrokiem po brudnej, podobno białej ścianie. Przypadłoby się odmalować, wymienić niektóre meble, które sprawiały wrażenie, jakoby miały się za chwilę rozlecieć. - Nie będę ci się w życie wpychał, wystarczająco długo tu jestem i jedynie przeszkadzam.

- Już się wystarczająco wepchnąłeś, więc teraz nie marudź. Nie mam problemu, żebyś tu mieszkał Felix, możliwe, że tak byłoby dla mnie lepiej. Będziesz bliżej, bo nie wiadomo gdzie znalazłbyś cokolwiek dobrego.

- Problematyczny grzyb z ciebie - powiedział i uciekł z pokoju, po drodze chwycił leżącą na krześle bluzę. Biegiem ruszył w stronę kuchni. Pomimo iż starszy do tej pory mieszkał tu sam, mieszkanie było naprawdę spore, z łatwością mogłoby pomieścić kilku domowników.

- Przegiąłeś! - krzyknął za nim samemu podnosząc się z łóżka. Wciągnął na siebie dresy i nie spiesząc się opuścił sypialnie, nadal był senny, najchętniej wróciłby do pięknej krainy snów, gdzie Minho pogrążony jest w wiecznym milczeniu. - Lee Felix!

- Seo Grzybson! - odkrzyknął mu młodszy, stając za kanapą, trzy metry od chłopaka.

- Będziesz błagał o litość, jak cię dorwę - mruknął mrużąc oczy, powoli zaczął zbliżać się do swojej sympatii.

- Nie wiedziałem, że podgrzybki są agresywne - powiedział śmiejąc się z miny Changbina, który przyspieszył krok i znacznie zmniejszył odległość miedzy nimi. Australijczyk przełknął głośno ślinę, czując jak nadchodzi niebezpieczeństwo. Na język cisnął mu się jeszcze jeden, może dwa komentarze, ale wolał nie pogorszyć swojej sytuacji, jednak co poradzić, że jego idiotyczna natura zawsze szła pierwsza.

- Z tego co nam mówili na biologii, grzyby nie atakują ludzi. Jesteś zmutowanym gatunkiem podgrzybka? - spytał, zaciskając wargi. Stał pod ścianą, przyciśnięty do niej, a ręką starszego znalazła się tuż obok jego głowy. Automatycznie poczuł jak robi mu się gorąco, głos zatrzymał się w gardle i nie był w stanie nic powiedzieć, delikatnie skrępowany bliskością drugiego chłopaka.

- No i co teraz, hm? - mruknął prosto do jego ucha, jeszcze bardziej się do niego przybliżając. Przełknął gulę w gardle, uciekając wzrokiem gdzieś dalej, udając, że nagle bardzo zaciekawił go stojący w rogu stary wazon, pokryty cienką warstwą kurzu.

- Yyy - jęknął żałośnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Czuł oddech Seo na swojej szyi, który zupełnie niezrażony, ignorując dzwonek do drzwi, zmniejszał tą praktycznie nieistniejącą odległość między nimi.

- No dalej, wysłów się, kochanie - rzekł cicho, napierając na młodszego swoim ciałem. Jedna z jego dłoni znalazła się na biodrze Felixa, zaczął gładzić je przez materiał bluzy, która zresztą należała do niego, ale jeśli chodziło o ubrania, nieco wyższy chłopak nie uznawał czegoś takiego jak "własność".

- Changbin... - wycedził przez zęby, gdy usta straszego zjechały po jego szyi. Po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, stłumił sapnięcie, zagryzając swoją dolną wargę.

Ciemnowłosy zassał się na jego obojczyku, pozostawiając po sobie bordowy ślad. Tuż obok powstał kolejny i kolejny. Yongbok przestał się powstrzymać, pojękiwał głośno, rozkoszując się bliskością starszego. Odchylił głowę do tyłu, pozwolił zrzucić z siebie bluzę.

Seo chwycił go pod udo i uniósł jego nogę, cały czas nie odsuwając warg od skóry młodszego. Dźwięki, które opuszczały gardło Yongboka były dla niego czymś niesamowitym. Niebem dla uszu, zapragnął słuchać tego do końca życia, zadowalając się tym kiedy tylko będzie chciał, przy tym pokazując światu, że ten chłopak jest już zajęty.

Nie szczędzili sobie pocałunków, ich rozgrzane ciała ocierały się o siebie, dłonie błądziły zagubione. Pozbawiali się kolejnych części ubrań, w dalszym ciągu ignorując dzwonek do drzwi. Liczyli się tylko oni i ich idealnie pasujące usta, które sprawiały wrażenie, jakby po prostu się uzupełniały.

Changbin nie miał wątpliwości, zwariował na punkcie tego niepozornego dzieciaka.

Za to Felix widział, że znalazł szczęście, spełnił senne marzenia.

_________

Wczoraj dodałam WooChan, także zapraszam chętnych:'P

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wczoraj dodałam WooChan, także zapraszam chętnych:'P

Zostały 2 rozdziały do końca książki, następny będzie za jakieś +/- 3tygodnie, bo będzie odrobinę dłuższy i wtedy zostanie już tylko coś na wzór epilogu.

Miłego dnia/nocy/wieczoru/popołudnia!

(Nie poprawiłam rozdziału, nie chciało mi się wybaczcie ><)

¹ no way ²Where stories live. Discover now