3

166 14 8
                                    

*Lara's POV*

Nareszcie udało mi się zasnąć na dłuższą chwilę, od kiedy cały czas budziłam się w nocy i martwiłam o chłopaków, którzy regenerowali się w piwnicy zamiast na normalnych łóżkach. Wiedziałam, że po części był to mój pomysł, ale chyba doszło do momentu, że okropnie go żałowałam.

- Lara, ty się dobrze czujesz?! Co ty odwalasz z Wojtkiem?! Oni są tu pierwszy dzień! - obudziła mnie krzykiem przyjaciółka, która wpadła o wczesnej godzinie do mojego pokoju.

- O co ci chodzi Nora? Przecież ja nic z nim nie robię... Odprowadziłam go tylko do ich  tymczasowego lokum, to wszystko. Przecież widziałaś jaki przerażony się stał po alkoholu. Kompletnie nie rozumiem, jaki masz problem.

- Jaki mam problem?! Lara, do jasnej cholery! Miałyśmy być twarde i nieustępliwe, a ty przy pierwszej lepszej okazji się nad nim litujesz - warknęła na mnie dziewczyna, chowając telefon do tylnej kieszeni czarnych dżinsów.

Skrzyżowała ręce na piersiach i chodziła z grymasem po mojej przestrzeni. Pewnie zastanawiała się, co jeszcze mogła powiedzieć w tej sytuacji, bądź próbowała się opanować, żeby nie wyrzucić z siebie zbyt wielu słów.

- Nie umiałam go zostawić na pastwę losu w takim stanie. Do piwnicy trafił? Trafił. Poza tym dlaczego tak na niego naskoczyłaś? Nie był winny temu, że Cody zalał ci bluzkę - spojrzałam na nią i naciągnęłam na siebie czarne spodnie dresowe.

- Od razu było go zaprosić do łóżka, żeby było mu dobrze  - posłała mi wymowne spojrzenie, opierając się o szafkę.

- Wiesz co? Mogłam go tu zabrać. Byłoby chociaż ciepło - zaśmiałam się i spojrzałam na ekran wibrującego telefonu. - Biały pyta się, co ma zrobić z tymi alkoholikami na kacu... Zresztą Jażdżyk już jest od wczoraj nie do zniesienia. Może łaskawie pójdziesz go ustawić do pionu, pani twarda? - zaakcentowałam ostatnie słowo. - Ja w tym czasie obudzę Wojtka tak, jak mu obiecałam.

Wstałam i naciągnęłam na siebie jeszcze zwykłą kolorową koszulkę, po czym wyszłam z pokoju, zbiegając po kasztanowych, wysokich schodach.

- Powiedz mi, dlaczego to ja mam tego najbardziej porywczego, co? - zaczęła marudzić, gdy szła za mną w stronę piwnicy. - Poczekaj, napiję się kawy - stwierdziła i poszła do kuchni w celu skorzystania z ekspresu.

Otworzyłam drzwi, za którymi znajdowały się betonowe schody. Zapaliłam światło. Poczułam zapach typowych materiałów budowlanych. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, które napotkałam, wcześniej przekręcając w zamku klucz, który dołączony był do pęku chowanego przeze mnie w kieszeni.

Zaświeciłam żarówkę, która słabo oświetliła całe ogromne pomieszczenie. Zaobserwowałam rośliny, które zaczęły w ostatnim czasie powoli piąć się ku górze. Nacisnęłam przycisk, służący do podlania każdej sadzonki, po czym zgasiłam światło i wyszłam z pomieszczenia, zamykając je.

Udałam się do celu, w którym w ogóle się tu pojawiłam. Było bardzo wcześnie, dlatego ja sama byłam jeszcze zaspana w szczególności, że nie wypoczęłam odpowiednio. Ziewając, otworzyłam drzwi od kolejnego pokoju, znajdującego się pod naszym domem.

Po cichu weszłam do środka, bo byłam pewna, że osoby tam się znajdujące jeszcze spały. Nie myliłam się. Podeszłam do materaca, omijając sprawnie kończyny reszty chłopaków. Kucnęłam przy nim i spojrzałam z uśmiechem na farbowanego blondyna, który spał jak małe dziecko.

Nie mogłam się powstrzymać, choć wiedziałam, że nie powinnam, a to, co działo się wczoraj, mogło być dla niego zupełnie niczym. Odsunęłam z jego czoła pasemko z grzywki, które na nie opadło i przeczesałam palcami jego włosy. Chłopak zaczął coś mruczeć i wziął głęboki oddech.

Do szpiku kości |FeliversWhere stories live. Discover now