1. Moje podejścia do napisania czegoś

74 7 21
                                    

Z góry przepraszam za wszelakie błędy gramatyczne, ortograficzne, interpunkcyjne i powtórzenia.

Wracając do tematu. Skończyłam pisać fanfik do LOTRa i od razu straciłam część swojego życia. I tak posiedziałam załamana przez jakiś czas, aż wpadałam na pomysł że napiszę coś własnego, jakieś fantasy. Tak prawie bez planu zaczęłam pisać. Naskrobałam kilka rozdziałów, ale jak się zapędziłam w jakieś pedofilskie gwałty to moje sumienie nie pozwoliło mi tego dalej pisać, zbyt duże obciążenie dla mojej psychiki. Cofnęłam publikacje i porzuciłam ten projekt. Ale nie zamierzałam przestać pisać, więc jakiś czas później pojawiły się bonusy do fanfiku, ale i je szybko skończyłam. Potem stwierdziłam, że pobawię się w tworzenie kart postaci. Przy okazji do niektórych grafik tworzyłam mini historyki i,,wyżywałam" się tam literacko. I właśnie podczas tworzenia kart postaci jakiś 19-wiecznych kobiet z wyższych sfer stworzyłam pewną opowieść... 

Miałam taki pomysł na fabułę, że pewna arystokrata Narcissa żyłaby na utrzymaniu swojego brata Anthony'ego. On miałby taką  żonę, rosyjską aktoreczkę kurtyzanę (miała się nazywać Łarysa bo byłam świeżo po obejrzeniu serialu ,,Zniewolona" ), która została jego żoną tylko dla pieniędzy. Nie wiem czy ta jego rosyjska żona odegrałby jakąś większą rolę, miała tylko dokuczać Narcissie, być taką irytującą muchą koło nosa.

Narcissa zaś miała być niewiasta posiadającą milion kochanków. No i pewnego razu, okazałoby się że jest w ciąży. Ona panicznie bała się porodu (w dzieciństwie widziała swoją matkę umierającą w połogu) oraz tego, że jeśli ktoś by się dowiedział o jej bękarcie to koniec. Dlatego zdobyła sobie jakiś środek poronny, no ale  że to był środek poronny z podejrzanego źródła to o mały włos nie zabiłby Narcissa. Na szczęście Narcissa jakoś przeżyła te poronienie i leżałby taka półprzytomna w nocy i zobaczyłaby... ducha swojej nienarodzonej córki. Najpierw to byłaby mała dziewczynka która, by się pytała ,,czemu mnie zabiłaś mamo?", a potem zamieniłaby się w młodą, piękną dziewczynę mówiącą ,,Myślałaś, że nie mam duszy tak? Myślałaś, że śmierć będzie dla mnie lepsza niż życie jako sierota, która na dodatek jest bękartem? W ogóle myślałaś o mnie?".

Kilka miesięcy po tej nocy Narcissa miała spotkać ubogiego malarza i się w nim zakochać, a potem razem z nim wylądować w jakiejś biedzie xd 

I teraz się pewnie zapytacie czemu tego dalej nie napisałam. Otóż załatwiło mnie to jak mogłaby przebiegać relacja biednego człowieka i bogatej, zapatrzanej w siebie arystokratki w połączeniu z realiami 19 wieku. Nawet dowiedziałam się, że w Londynie otworzono zoo w 1847 roku bo chciałam żeby ten malarz spotkał się z nią w zoo (wiecie szkicowanie egzotycznych zwierząt), ale to wymagało ode mnie sporo wysiłku. Załatwiła mnie epoka o której nic nie wiem, a jestem zbyt leniwa , by robić research z powodu byle pierdoły, więc napisałam w szkicach dwa rozdziały i sporą część trzeciego i tyle. Wiecie, ja nie mogłam zrobić tak, że taka próżna baba od pierwszego wejrzenia zakochała się w biedaku. Ich miłość musiałby powoli rozkwitać, a to oznacza że musieliby się trochę spotykać przez co byłabym zmuszona zbadać nie tylko te wyższe warstwy społeczne, ale też te niższe. 

Tak oto porzuciłam historię Narcissy i znów wróciłam do fantastyki, której nie opublikowałam bo mam trudną scenę do napisania, która mnie wykończy nerwowo xd Na dodatek piszę to w przekonaniu, że lada dzień stracę wenę. 

Zaczynam już myśleć, że chyba nic więcej w życiu nie opublikuję. Szkoda trochę. Jeden niebyt dobry fanfik mnie wypalił na dobre xd

PS. Jest ktoś chętny do zrobienia okładki do tej oto książki? 

(nie) złote myśliWhere stories live. Discover now