Rozdział 2

1.3K 117 36
                                    

NO! nie zgadłyście ostatnio. Rozdział pisała Dorota, a to oznacza, że ten jest mój ;) Dajcie znać co myślicie. Buziaki i Wesołych Świąt, odpoczywajcie. Zachęcamy do obserwacji naszych profili oraz fanpage'y ;) a najwięcej informacji znajdziecie na naszych grupach podpiętych pod fp - moja Kraina miłości i Piekło jest puste od D.B.Foryś

Bawcie się dobrze!

W następnym się dzieje jeszcze więcej :)


ROZDZIAŁ 2

Igor


Zatrzymałem się na parkingu, zdjąłem kask i kominiarkę, następnie przeczesałem wilgotne włosy. Rozejrzałem się dookoła. Okolica wyglądała na spokojną, ale po takich budach jak ta, która znajdowała się przede mną, nigdy nie można spodziewać się niczego dobrego. Przeszedłem pośpiesznie kilka kroków dzielących mnie od wejścia, później pchnąłem obdarte z farby drzwi. Już w progu się zorientowałem, że wewnątrz było jeszcze gorzej, niż myślałem. Z dziesięć par oczu automatycznie skierowało się na mnie. I raczej nie było w tych spojrzeniach powitalnej radości.

Zerknąłem na barmankę, która wycierała ścierką kufel, ostentacyjnie żując przy tym gumę. Ruszyłem w jej stronę, zamówiłem piwo i usiadłem na jednym z wysokich stołków umieszczonych przy barze. Czułem na plecach wzrok tutejszych. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie lubili nowych, co zresztą było naturalne. Prawda była jednak taka, że wcale nie byłem obcy. Wróciłem w swoje strony po kilku latach nieobecności.

– Radzę ci wypić to piwo jak najszybciej – szepnęła barmanka, udając, że przeciera blat. Machała szmatą obok mojego kufla, jakby od tego zależało jej życie.

Parsknąłem, potem odwróciłem się w stronę sali, jednocześnie powoli upijając łyk gorzkiego, z całą pewnością rozrzedzonego czymś napoju. Przeleciałem wzrokiem po paru mężczyznach ubranych w skórzane kurtki i spodnie. Spoglądali groźnie, popijali alkohol albo przeczesywali brody. Jeden trzymał rękę na skrytej pod ramoneską kaburze. Nie miałem zamiaru wszczynać bójek od razu po przyjeździe, ale nie sądziłem, że wciąż tak się tu traktuje przyjezdnych.

W końcu po kolejnych kilku minutach jeden z frajerów wstał i nieśpiesznie przeszedł przez lokal. Usiadł na krześle obok, następnie machnął palcem do kelnerki, żeby mu nalała. Cały czas obserwował mnie kątem oka, zresztą ja robiłem to samo. Czekałem, aż pęknie.

– Skończyłeś – powiedział. Nie obrócił ku mnie głowy i nadal udawał, że ma na wszystko wyjebane.

– Nie – odparłem z rozbawieniem.

– Skończyłeś. To nie było pytanie.

Gdy chciałem pociągnąć z kufla jeszcze jednego łyka, na moim nadgarstku wylądowała jego dłoń.

– Powiedziałem, kurwa, wypierdalaj – warknął, na co reszta bandy wstała, szurając krzesłami po podłodze. Uniosłem brwi, odstawiłem piwo i spojrzałem na niego pytająco.

– Jesteś pewny, że chcesz mnie wkurzyć? – Nie czekając na odpowiedź, przywaliłem mu w szczękę i zwinnie uchyliłem się przed ciosem drugiego gościa, który zdążył zaleźć się tuż obok. – Nie szukam kłopotów – mruknąłem bez emocji, unosząc ręce. Nie planowałem tak zaczynać pobytu, ale facet, który dostał w gębę, zamachnął się, więc musiałem reagować. Zatrzymałem jego pięść, chwyciłem w swoją dłoń i wykręciłem mu ramię do tyłu. Kiedy się schylił, po czym upadł na kolana, przywaliłem butem w jego brzuch, skutecznie go unieruchamiając.

FURIA. Na granicy anarchiiWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu