ROZDZIAŁ 3

1.7K 132 35
                                    

Koniecznie polubcie profil Doroty   

Zapraszamy!

I dajcie znać jak się Wam podoba <3



ROZDZIAŁ 3

Weszłam do gabinetu. Położyłam kask na regale z dokumentami i zajęłam miejsce za biurkiem, podczas gdy moi najbardziej zaufani ludzie – którzy prędzej odgryźliby sobie fiuta niż pozwolili komukolwiek wyciągnąć z nich choć strzępek informacji – pomału zaczęli siadać na krzesłach przede mną. Cotygodniowe spotkania pozwalały mi trzymać w ryzach cały ten pierdolnik oraz pilnować tego, co się działo wokół. A działo się wiele. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko szło nie tak, jak powinno.

Konkurencja nie śpi.

– Gdzie Sergi i Skorpion? – spytałam, nie widząc pośród zebranych jeszcze dwóch twarzy.

– Coś ich zatrzymało w barze niedaleko – odezwał się Miki. – Już są w drodze.

– Dobra, to zaczynamy bez nich, szkoda czasu. – Westchnęłam i pochyliłam się nad blatem. W najbliższych dniach szykowało nam się sporo roboty. – Zgodnie z planem pojutrze dotrze do nas duża dostawa broni. Granica opłacona, tu problemu nie ma, pójdzie łatwo. Doszły mnie za to słuchy, że ktoś od Siwego będzie się czaił na nas w lasach pod Medyką – mówiłam, obserwując swoich ludzi. – Trzeba to zblokować. Jeśli spierdolimy i klient nie dostanie towaru, możemy się pożegnać z... – Urwałam na dźwięk dochodzących zza drzwi śmiechów. Wśród nich rozpoznałam charakterystyczny rechot Skorpiona. Podeszłam do szyby oddzielającej nas od głównej hali i odsłoniłam żaluzję, po czym prawie zagotowałam się z wściekłości, gdy moim oczom ukazali się spóźnialscy, w dodatku nie sami... – Miki, znasz temat – zwróciłam się do prawie dwumetrowego karka, który z bajkową myszą miał tyle wspólnego co skrzypce z bombką choinkową. – Kontynuuj, ja zaraz wracam.

– Się robi. – Mężczyzna wstał i podszedł do biurka, kiedy zła niczym osa łapałam za klamkę.

Stanęłam naprzeciw roześmianych kumpli, próbując nie pokazać, jak moje zmęczenie pomału zamieniało się w napad szału. Byłam bliska wybuchu, ale musiałam trzymać język za zębami. Skubani chichrali się na całego, klepiąc po plecach jakiegoś blondaska z szerokim uśmiechem, zatem nie mogłam sobie pozwolić na opuszczenie gardy i robić awantur przy obcym. Zagryzłam wargi. Noż kur...

– Skorpion. – Odchrząknęłam, żeby zwrócić jego uwagę, co poskutkowało tym, że trzy pary oczu migiem skierowały się w moją stronę. Miny od razu im zrzedły, gdy zapewne zauważyli moją zaciśniętą szczękę. Blondas wciąż lekko się uśmiechał, bo nie wiedział, z czym się mierzy, natomiast pozostali dwaj automatycznie zwarli szyk. – Mogę cię prosić na słówko? – Kiwnęłam głową w kierunku prowadzących do łazienki drzwi.

Mężczyzna bez słowa ruszył za mną, a jak tylko znaleźliśmy się wystarczająco daleko, otworzył usta.

– Wiem, jesteś wkurwiona, ale posłuchaj. – Stłumił parsknięcie. – Koleś tak załatwił Kosę w barze, że aż było miło patrzeć. Rozjebał mu girę, typ długo sobie nie zatańczy.

Skorpion rechotał, iście zadowolony z tego, co się wydarzyło. Blond przybysz już miał jego szacunek. Wdzięczność pewnie zresztą też. To z kolei oznaczało, że będzie naciskał, aby gość z nami został.

– Kosę? – powtórzyłam z uniesioną brwią, potem nieznacznie uchyliłam drzwi, aby jeszcze raz przyjrzeć się nieznajomemu, tym razem z większym zainteresowaniem. Wspomniany Kosa był zakałą społeczeństwa, znał go cały Przemyśl i każdy, bez wyjątku, od dawna szykował sobie na niego gnata, czekał jedynie na okazję. Frajer od lat bujał się po mieście, myśląc, że jest prawdziwym gangsterem, choć prawda była taka, że gdyby przyszło co do czego, zwiałby w podskokach. Mocny w gębie, silny w barach, niestety honoru za grosz. Kiedyś zaczynał z nami, dawno temu, jeszcze zanim przejęłam stery, lecz szybko się go pozbyto, bo gdy robiło się gorąco, zawsze znikał niczym cień, zostawiając za sobą trupy naszych.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

FURIA. Na granicy anarchiiWhere stories live. Discover now