Rozdział 4

151 5 0
                                    

     Kiedy wszedł do naszego mieszkania, widać było po nim, że czuje coś niedobrego. Pewnie wyczuł resztki dymu osiadłe na meblach i firankach.
Mateusz też go nie poznał. Ta sukienka go zmieniła.
Nigdy nie chodziliśmy z rodzicami zbyt często do kościoła, a po ich śmierci to już w ogóle. Nie mam odrazy do zakonników, ale moje środowisko do nich nie pasuje.
    -Wy chyba weszliście w jakieś złe środowisko?- spytał ksiądz Damian.
Rozbroił nas.
- Szczerze?-pytam.
Kiwa głową. Chce wiedzieć.
-Chyba nie możemy ci powiedzieć,bo jak ci powiemy, to będziemy musieli cię zabić, a tego nie chcemy.
Bardzo się zdziwił. Spojrzał przez okno i próbował znaleźć odpowiednie słowa. Zwrócił się do mnie.
- Zabiłaś kiedyś kogoś?
Nie wiem, co odpowiedzieć. Przejrzał nas. A jak się wygada?
-Nieraz- odpowiadam- Mateusz też.
Nie może uwierzyć. Wstaje, zastanawia się czy wyjść,czy zostać w tym pełnym nienawiści i przestępstwa domu.
Zostaje.
- Oboje jesteśmy wpływowymi ludźmi w gangu narkotykowym- zaczyna opowiadać Mateusz- Mamy kontakt z ukraińską mafią. Oni produkują u siebie, my sprzedajemy u siebie. Czasem trzeba kogoś sprzątnąć, żeby się nie wygadał. Więc potraktuj tę rozmowę jako spowiedź, jasne?
Nic nie odpowiada. Nie wiem, jak mam się zachować. Zastanawiam się też, dlaczego Mateusz mu o tym powiedział? Dlaczego wyjawił mu sekret, który znamy tylko my? Bo co? To ksiądz? Nie, to nasz przyjaciel. Ale w sumie te informacje nie są mu do niczego potrzebne.
- Jeśli nie chcesz mieć kłopotów, to spadaj- wskazuję mu drogę do wyjścia. Zauważa pistolet za moim pasem. Chce mi go zabrać. Daję mu w ryj.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że trenuję boks i inne ciekawe dyscypliny.
Z jednej strony jestem na niego wściekła, że chciał mi odebrać mój prezent, ale z drugiej strony żal mi go, że poznał tak szokujące fakty.
- Weź się ogarnij najpierw, bo cię z parafii wyrzucą- a ten dupek się jeszcze z niego nabija.
Damian wychodzi, i mam nadzieję,że już się tu nie pojawi.
***
     Po jego wyjściu postanowiłam mocno opierdzielić Mateusza, ale on zrobił to pierwszy. Okej, nie powinnam go uderzać, ale mnie sprowokował. Już taka jestem. Potrafię bić bez powodu.
Pewnie teraz idzie przez miasto i zastanawia się, dlaczego zeszliśmy na aż tak złą drogę. Wie, że nasi rodzice nie żyją. Ale to nie było przyczyną. Zaczęło się wcześniej.
     Kiedy miałam 13 lat, a Mateusz 24, już się zaczynała nasza przygoda z narkotykami. Jego kolega wciągnął go w to jeszcze wtedy jakby się wydawało gówno. Zaczął handlować, ale nigdy nikt go nie złapał. Raz dał mi zapalić trawkę i już wiedziałam, że to moja działka. Później poznaliśmy się z mafią z Jewgienijem na czele, zaczęliśmy działać na szeroką skalę, dostałam swoją własną broń, musiałam likwidować niepotrzebnych świadków. Zostałam w tym na dobre. Teraz wiem, że to był właściwy wybór. Lubię to robić, jestem profesjonalistą. Wolę to niż siedzenie 7 godzin w budzie i uczenie się pierdół. Z tej roboty mam przynajmniej kupę hajsu, a tak naprawdę nikt nie wie, skąd go tyle mamy. Wciskamy kit, że spadek po rodzicach, bo starzy byli bogaci. Ojciec był prawnikiem. Ale podejrzewam, że jakby się dowiedział o tym, co robimy, w życiu nie broniłby nas w sądzie.
***
     Kolejne dni szkoły, kolejne rozprowadzanie towarów, kolejne ostrzeżenia. Ale na tym się nie kończy.
Po lekcjach łapie mnie dyrka i zaprasza do siebie.
- Jeden uczeń a twojej klasy powiedział nam, że posiadasz przy sobie broń. To prawda?
Wybucham śmiechem. Oczywiście, że mam, ale pamiętam, że muszę brać jak najbardziej naturalnie.
- I gdzie i kiedy on ją niby widział?
- Dzisiaj.
Miriam, oddychaj.
- Nic nie mam.
Wyrzucam jej wszystko z plecaka na biurko, pozwalam jej zrobić rewizję osobistą. Nic nie znajduje. Wychodzę. Wiem, że i tak nie powiadomi Mateusza, bo on i tak nic z tym nie zrobi.
A broń miałam, ale zdążyłam się jej pozbyć w odpowiednim momencie. W którym? Nieważne.
W domu opowiadam o tym, co zaszło.
- Musisz się dowiedzieć, kto na ciebie podkablował.
Ale ja wiem kto to. I wiem, że będzie musiał zginąć. Tylko nie z broni. Mam inny plan.
***
     Spotykam się z nim. Kiedyś chciał u mnie kupić koks, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Kupił gdzie indziej. Chce !u udowodnić, że się pomylił.
Częstuję go nowym towarem z Ukrainy. Koks. Wiem, że może to przyjąć naturalnie i nic mu się nie stanie. Ale jeśli dostanie nowe dopalacze, kto wie?
- I co, dobre, nie?
Zaczyna się dusić i wymiotować krwią. Wiem, że nie będą podejrzewać zabójstwa, bo już kiedyś brał. Nawet starzy o tym wiedzieli. Powiedziałam o tym dyrce, że pewnie mu się przywidziało przez te narkotyki.
- Masz nauczkę za to, że chciałeś mnie zniszczyć.
Umiera.

Młoda gangsterkaWhere stories live. Discover now