Nerina "Lucy" Raminez

0 0 0
                                    

Urywek z karty postaci do roleplay'u na discordzie:

Rok 240 p.n.e.
Popychana przez wiatr, płynęła razem z innymi kamyczkami piasku, nie do końca wiedząc, po co i jak się tutaj dostała. W końcu ledwo zatrzymała się pod jedną z ruin by spojrzeć w dal. Zaparta o mur skupiła swój wzrok na budynkach miasta, spowitych czerwienią i pomarańczą burzy piaskowej. Po ludziach jednak ani śladu. Stała tak jeszcze przez chwilę patrząc się na miasto. Jej postać znów rozpadła się na miliony części i w postaci piasku wleciała pomiędzy budynki. Uliczki były opustoszałe. To bardzo zaskoczyło młodą demonicę, sądziła, że znajdzie kogoś do zabawy. Bowiem nie wiele jeszcze wiedziała o obyczajach i zachowaniach ludzi ani o ich wadach czy zaletach. Na wszelki wypadek schowała swój ogon i rogi. Przez silny wiatr niemalże ponownie rozpadła się na miliony kawałków, by znowu pofrunąć w dalszą drogę. Nie miała pojęcia jak to zatrzymać. W chwili, gdy jej ręka znów zaczęła przybierać nieludzką formę ktoś niespodziewanie szarpnął ją za prawe ramię i przyciągnął do siebie. Usłyszała trzask drzwiami. Uścisk dłoni rozluźnił się, więc korzystając z okazji, dziewczynka wbiegła pod stół i zasłaniając sobie kapturem pole widzenia, ledwo, ale udało jej się nieco rozejrzeć po pokoju.  Znajdywała się w głównym pomieszczeniu jednego z tutejszych budynków. Był niewielki, nietrudno było się domyśleć, że nie mieszka tu za wiele osób. Tak właściwie mieszkał tu jedynie prosty kupiec ze swoją żoną i młodszym synem. Buzowało w niej napięcie, instynkt przetrwania, jednak nie wiedziała gdzie jest, kto ją w to wciągnął i jak bardzo jest zagrożona by jakkolwiek zareagować. Ktoś zbliżał się pod stół. Był to mały chłopiec, prawdopodobnie w jej wieku. Jego rodzice dali mu do ręki kawałek chleba. Podszedł nieco bliżej, ale na tyle daleko by jej nie wystraszyć.
- Nie bój się - powiedział nieco niepewnym głosem, wyciągając dłonie z kromką chleba w jej stronę.
Odruchowo odsunęła się do tyłu, gdy zaczął się do niej zbliżać. Jak powinna zareagować? Odgryźć rękę, czy po prostu ją wziąć? Na szczęście dla niego, wybrała tę drugą opcję. Wtedy właśnie poczuła głód, który był wywołany brakiem jedzenia od 4 dni. Kto wie... Może gdyby nie ta niepotrzebna pomoc od strony tej rodziny, Nerina nadal błąkałaby się po terenach Włoch bezcelowo i nikt by jej nigdy nie poznał?
Dni mijały, a dziewczyna zaczynała powoli się przystosowywać do nowych warunków i obyczajów ludzi. Nie atakowała ich. Ostrzeżono ją, że musi się ukrywać ze swoją tożsamością. Któregoś dnia nawet, poszła się przejść gdzieś po mieście. Weszła na wzgórze, gdzie spotkała niskiego starca. Siedział na kamieniu, a na jej widok jedynie uśmiechnął się nieznacznie. Nie było to jej pierwsze spotkanie z nim. Często tu przychodziła, tak samo i on, po jego śmierci również odwiedzała to miejsce. Ich dwójka raczej nie wiele miała sobie do powiedzenia. Zwykle zapraszał ją jedynie do posiedzenia z nim i opowiadał jej niezwykłe historie z jego dzieciństwa. Nigdy nie mówiła za wiele, więc nie komentowała, a wręcz nie chciała. Nudziło ją to strasznie. Jednak tym razem staruszek zadał jej dosyć nietypowe pytanie. Czy kiedykolwiek prowadziła dziennik. Miała już niby 13 lat, ale nigdy o czymś takim nie słyszała. Opisał jej, na czym polega prowadzenie owego dziennika. Wreszcie usłyszała coś, co ją zainteresowało. Postanowiła zachować sobie tę informację na później, bowiem nie umiała pisać.
Jakiś czas później człowiek zmarł jak i też ludzie, z którymi mieszkała. W jaki sposób zginęli i z czyjej winy, tego Nerina już nie wiedziała. Po swoim ostatnim spotkaniu ze staruszkiem, wyruszyła w dalszą drogę.
Tym razem trafiła na wyspy brytyjskie, gdzie pozostała na o wiele dłużej od roku 238 p.n.e. do 500 n.e.

Życie prowadziła zupełnie samotne. Nie przeszkadzało jej to, bo nie lubi utrzymywać bliskich kontaktów z kimkolwiek. Ci którym udało się uzyskać jej zainteresowanie, to raczej pojedyncze jednostki. Mimo wszystko przyciągała do siebie sporo ludzi. Musiała nauczyć się ich unikać, a przychodziło jej to z początku ze sporą trudnością. W końcu nauczyła się operować językiem tak, aby przekonać innych o swojej racji. Rzadko stosowała w takich sytuacjach przemoc, jednak nie potrafiła tego czasem wykluczyć. Bardzo ceni sobie prywatność.

Po roku 1460 zaczynało jej czegoś brakować. Swoje doczesne życie spędzała na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce, robienia chwilowego zamieszania, po czym znikała. Rzadko dwa razy rozmawiała z tą samą przypadkowo poznaną osobą.
Do tego czasu zdobyła już sporą wiedzę i umiejętności, w wielu dziedzinach, a najbardziej w tej, do której była stworzona od początku. Popełniała raczej niewielkie i nieznaczne przestępstwa na terenie Europy. Robiła to albo dla zabawy, albo z pobudek osobistych. Dla pieniędzy, szacunku itp. Gdy czegoś chciała, za wszelką cenę starała się to dostać i zawsze się jej to udawało. Takie życie nie mogło jednak trwać dłużej. Chciała zwolnić. Była po prostu... Zmęczona.  Brakowało jej jedynie ustatkowania się i stałego miejsca zamieszkania.
Zagwostkę tę rozwiązało pewno nieoczekiwane spotkanie w karczmie, w której dosyć często bywała związana kontraktem, śpiewając i zabawiając bywalców do późnego wieczora. Było to mianowicie spotkanie z Laelią di Timore. Chociaż o jej imieniu i nazwisku dowiedziała się dopiero po ich drugim spotkaniu. Pierwsze było dosyć spontaniczne, Nerina zeszła ze sceny, by odpocząć i napić się dobrego wina. Laelia dosiadła się jakiś czas później i kilka wymienionych słów i spojrzeń przerodziło się w pokaźną ilość zdań. Przegadały ze sobą całą jej przerwę, a potem z propozycji Neriny, umówiły się na kolejne spotkanie w tym samym miejscu i o tej samej porze.
Po ich drugim spotkaniu, Laelia dowiedziała się o jej artefakcie. Był to swojego rodzaju powód do kolejnego spotkania, które tym razem zaproponowała córka szefa mafii Famigilii di Rasoio.

Rok 1951, teraźniejszość
Trochę czasu minęło od kiedy dołączyła do mafii. Stara się czerpać radość z prostych przyjemności.
Jako zaufany przyjaciel rodziny, została doradcą, jednak z szefem jest tylko w przypadku, gdy jest jej na coś zdatna. Trochę z przyzwyczajenia, trochę przez swoje ekstrawaganckie podejście do życia i mimo swojego spokojnego charakteru nie umie usiedzieć w miejscu. Zwykle przebywa poza terenem Wenecji, uważa, że w przypadku jakichś niekoniecznie ważnych sytuacji jej obecność jest zbędna i niepotrzebna. Zdarzają się wyjątki.
Szef zawsze jest powiadamiany, gdzie aktualnie przebywa poprzez telegraf, budkę telefoniczną. Gdy tylko musi się gdzieś pojawić, dostaje "specjalne zaproszenie".
Jest na każde zawołanie swojego szefa. Nie wykonuje rozkazów byle kogo. Chociaż mogłoby się wydawać, że jest "psem na posyłki", w rzeczywistości kieruje się własnymi zasadami, które w dużej mierze po prostu pokrywają się z tymi panującymi w mafii. 
Bliżej zna i utrzymuje z nią stały kontakt mafia, której jest członkiem, praktycznie od jej założenia, z osobami, które są często "mile widziane" w sprawach biznesowych.
Dla reszty bywa raczej zwykłą pogłoską, plotką, podmuchem wiatru, który czujesz przez sekundę, wiatr przemija, a pamięć o niej razem z nim. Nie oznacza to, że przez cały czas się ukrywa będąc przy nowych. Lubi i jako doradca musi uczestniczyć w większości spotkań, interesów, które mają jakiś większy lub mniejszy wpływ na funkcjonowanie Famigilia di Rasoio i przy tym siedzi w dużej mierze na widoku.
Mafia stała się dla niej ostoją. Miejscem, którego jej brakowało. Miejscem, do którego zawsze mogła wracać. Miała nareszcie swoją stałą pieczę, której wyrafinowanie i charakter przyciągnął ją i przywiązał do siebie. Nauczył ją życia we wspólnocie, pozwolił jej się uspokoić.

~♥️

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

~♥️

One shotsWhere stories live. Discover now