Rozdział 21

142 8 34
                                    

12.12.1995r/13.12.1995r
Ingrid zrezygnowana usiadła przy barze, zamawiając kolejne piwo. Przeszukała prawie cały klub i nie znalazła Lisy. Była wściekła, a za razem domyślała się co robiła Ikkasen. Miała ogromną ochotę się zemścić na młodszej, ale szybko postukała się palcem w głowę. Nawet jeszcze jej przecież nie znalazła, a nie miała jednocześnie obowiązku jej pilnować. Mogła teraz równie dobrze bawić się z innymi ludźmi i znaleźć sobie jakichś nowych znajomych. Ale zwyczajnie nie chciała. Wstała z krzesła, poczym narzuciła płaszcz i wyszła zirytowana przed klub. Szczerze chciała mieć teraz przy sobie papierosy i zapalniczkę, by czymś się zająć i nie wyglądać jak ostatnia idiotka. Niestety, nie pamiętała kiedy ostatni raz paliła.

Rozejrzała się nerwowo dookoła. Było tam dość cicho i spokojnie. Było jej jakby trochę smutno. Może na serio czuła się nieco samotna? Czasem faktycznie chciała mieć na codzień kogoś, kto ją wesprze, a nie tylko dorobi jej problemów jak Lisa.
Nagle stało się coś, czego się nie spodziewała. Nie spodziewała, to mało powiedziane... Ktoś rzucił jej się na szyję krzycząc:

- Ja pierdole! Siostro, matko i kuzynko! - I dusząc ją z całej siły, prawie przewracając ją na ziemię. Na początku Natt chciała się bronić, ale po chwili zrozumiała. To był Fenriz.

- Chłopie, co ty tu robisz?! - Zawołała, klepiąc go po plecach.

- A bo wiesz, Snorre nas zaprosił i się pochorował, na grypę. No i musimy mieszkać w hotelu. - Odparł.

- Wy, czyli kto? - Spytała ze śmiechem.

- Ja, Frost i Satyr. Tylko czuję się bardziej jakbyśmy byli osobno, bo te dwie papużki nierozłączki nie mogą się od siebie odkleić i chyba już zapomnieli o mnie. No cóż, takie życie, dobrze, że ciebie spotkałem. Swoją drogą, nie powiesz mi chyba, że przyjechałaś z Bergen do Trondheim tylko po to, żeby się dobrze najebać w klubie? - Spytał.

- Nie geniuszu, mieszkam tu już ponad miesiąc. - Odparła.

- Cholera, coś mnie ominęło. - Rzucił on. - Chodźmy. Ci dwaj pewnie też chętnie zobaczą się z tobą. - Dodał. Obydwoje weszli do budynku, rozglądając się. Nagle Gylve pomachał energicznie w kierunku jakiegoś stolika. Po chwili wstało od niego dwóch chłopaków będących oczywiście Kjetilem i Sigurdem. Prawie podbiegli do Ingrid i Fenriza, zdziwieni na widok dziewczyny. No i obydwaj po raz kolejny prawie ją udusili z radości.

- Ingrid! Co ty tu robisz? - Wrzasnął Satyr.

- Nie mam siły tego kolejny raz tłumaczyć, ale mieszkam w Trondheim, przeprowadziłam się. - Powiedziała ona.

- Sprzedałaś dom w Bergen?! - Wydarł się on, otwierając szerzej oczy.

- Tak, nie mam siły liczyć, która osoba już o to pyta. - Odparła.

- Spoko, o nic już nie pytam. - Powiedział on. Nagle Røarson wpadła na pewien pomysł, więc postanowiła przedstawić go również im.

- Może przejdziemy się do tego hotelu i zabierzemy wasze rzeczy, no i przeniesiecie się do mnie? - Zapytała.

- No... W porządku. - Odparł Haraldstad, podczas, gdy Wongraven ciągle jeszcze ogarniał co się wogóle dzieje, a na twarzy Fenriza malował się dziki entuzjazm.
Opuścili klub, zapominając o Lisie, której najprawdopodobniej i tak by to nie przeszkadzało. Ingrid przez chwilę czuła się z tego powodu nieco nieodpowiedzialna, ale szybko jej przeszło. Cieszyła się, że spotkała trzech spośród swoich starych przyjaciół.

Lekko padał śnieg, Fenriz cały czas gadał, tak długo, że jego wypowiedzi w końcu stały się bezsensowne i słuchała ich już tylko szczęśliwa blondynka. W końcu zapytana podzieliła się z nimi całkiem sporą ilością informacji ze swojego życia codziennego, również faktem, iż Lisa została w klubie. Jakoś żaden z nich nie marzył o spotkaniu z Ikkasen, zwłaszcza, że mieli różne opinie na jej temat. Niektóre zresztą niczym nie uzasadnione.

Talk With The Prisoner Where stories live. Discover now