Rozdział III: LEKARSTWO

666 46 11
                                    

- Mięso, nabiał, Chris, słodycze, detergenty... stop. Chris? Chris! - Felix zaczął machać jak opętany materiałową torbą na widok starszego kolegi.
- Felix! Co cię tu sprowadza, bro? - Chris nie ukrywał zaskoczenia widząc młodszego w supermarkecie.
- Wracałem z kafejki internetowej i pomyślałem, że może zrobić jakieś zakupy.
- Z kafejki internetowej, powiadasz? Znowu grałeś w tego głupiego Fortnite'a?! - oburzył się Chris.
- Nieee, dzisiaj było League of Legends! - oznajmił z dumą Felix.
- Huh... to jeszcze gorzej - prychnął Chan. - Masz jakieś plany na wieczór? Bo ja dzisiaj idę się rozerwać do drink baru. Idziesz ze mną?
Felix uwielbiał towarzystwo starszego. Polubił go od razu, odkąd przeprowadził się do Seulu i zamieszkał u niego. Byli już tam razem parę razy. Nie stałoby mu nic na przeszkodzie, aby wybrać się i dzisiaj do drink baru, gdyby nie coś, co odezwało się w jego głowie i powiedziało mu, żeby jednak nie iść.
- Wiesz co, nie idę. Jakoś tak czuję, że może dzisiaj niekoniecznie. Wezmę zakupy do domu przy okazji - oznajmił Felix, kiedy obaj spakowali do jego torby ostatnie produkty i podeszli do kasy.

***
- Od ściany nośnej do ściany działowej, 5 centymetrów... Od ściany działowej do drzwi do salonu, 2 centymetry... Od drzwi salonu do drzwi głównych, 10 centymetrów... Tu przedpokój będzie miał... o, skąd tutaj czerwona plama? - Hyunjin był w trakcie sporządzania rysunku technicznego, kiedy nawet nie zauważył, że krawędzią papieru przeciął sobie palca. Nic nie poczuł, bo od tygodnia nic nie czuł. Życie zaczęło zlewać mu się w jedną wielką szarą breję. Chłopak zaczął po całym swoim pokoju szukać jakichś plastrów. Niczego jednak nie znalazł. Poszedł do pokoju Chana i Felixa. Sprawdził szafki i przy jednym i przy drugim łóżku. Tam również nie było żadnych plastrów. Rana coraz bardziej krwawiła. Hyunjin pobiegł do łazienki z nadzieją, że znajdzie tam plastry, jednak nic z tego. Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia. Plastry okazały się być przechowywane w pudełku z medykamentami na górnej półce. Kiedy je otworzył, oprócz plastrów i bandaży znalazł także opakowania z tabletkami. D u ż o opakowań z tabletkami.
- Po co zaklejać taką małą rankę - zapytał samego siebie chłopak demonicznym tonem, zachwycając się w myślach swoim szalonym pomysłem - Hwang Hyun-jin, teraz albo nigdy. Skończ to. Raz na zawsze...

***
Tego wieczoru w drink barze było dość tłoczno i duszno. Młodzi ludzie i zresztą nie tylko młodzi siedzieli przy stolikach sącząc różne drinki zapodawane w barze. Przy jednym ze stolików siedział Chan, którego właśnie zaczepiła jakaś dziewczyna.
- Hej - odezwała się do niego. - Sam tutaj siedzisz? Nie chcesz może jakiegoś towarzystwa?
- Jak chcesz to siadaj. Nie mam nic przeciwko.
- Miło mi. Park Chae-young.
- Christopher Bang. Albo jeśli wolisz - Bang Chan.
- Skąd jesteś, że masz na imię Christopher?
- Z Australii.
- Naprawdę? Ja też! I'm Roseanne Park, but call me Rosé. Could we turn into English?
- Sure - odpowiedział nieco zaskoczony Chris.
- Mam 26 lat. A ty?
- Ja 26 będę miał za niedługo.
- Naprawdę?
- Mhm. Mam urodziny 3 października.
- Ooo, to faktycznie już niedługo.
Chanowi od razu spodobała się Rosé. Chociaż znali się dosłownie parę minut, już wiedzieli, że mają ze sobą trochę wspólnego. Poza tym był również zachwycony urodą rozmówczyni. Wchodząc do baru nie brałby w ciemno, że będzie dzisiaj rozmawiał po angielsku z kimś, kto nie nazywa się Felix Lee.
Wtedy jak na ironię Chris poczuł w kieszeni wibracje swojego telefonu. Chris wyciągnął go i zobaczył na ekranie napis '용복이' (yongbokie, czyli przezwisko Felixa, którego on sam nienawidził) i nacisnął na nim zieloną słuchawkę.
- Przepraszam, współlokator dzwoni. Halo, Lix?
Rosé zauważyła, że uśmiech Chana, który od razu wpadł jej w oko, momentalnie wyparował, a jego ręce zaczęły się trząść. Czekała aż coś powie. Zastanawiała się, o co może chodzić.
- Tak, taak... j-już tam jadę. No, zaraz będę. Narazie.
Chan rozłączył się i zdenerwowany walnął pięścią w stół.
- Hyunjin, jak ja mogłem o nim zapomnieć!!! - wrzasnął z całej siły.
- Co się stało?
- Mój współlokator, też z Australii, dzwonił. Jakby ci to powiedzieć... drugi chłopak, z którym mieszkam - tutaj Chan wziął głęboki oddech. - Miał próbę samobójczą.
Oboje patrzyli się teraz na siebie milcząc. W końcu odezwała się Chaeyoung.
- Musimy w takim razie jechać do szpitala. Wiesz, gdzie są?
- Tak, wiem, jedźmy, szybko.
- Ale ty przecież... piłeś.
- Piłem, ale to był bez alkoholu, chodź, szybko.
Rosé była zaskoczona. Chłopak, którego zna od dziesięciu minut, chce żeby pojechała razem z nim. Wiedziała, że działa teraz szybko i nie myśli o tym, co robi.

***
Czarna Kia z Chrisem i Rosé w środku zaparkowała pod szpitalem. Oboje wysiedli z pojazdu i jak najszybciej pobiegli w stronę budynku. Tam czekał na nich Felix.
- Gdzie on jest? - zapytał nerwowo Chan.
- A kim ona jest? - zapytał z urazą Felix wskazując na Rosé.
- Nie przemyślałem tego. Nieważne, Rosé, to jest Felix, Felix, to jest Rosé. Chodźmy już na górę.
Cała trójka w milczeniu jechała windą. Wysiedli po krótkiej podróży, bo na drugim piętrze. Najmłodszy z całego towarzystwa zaprowadził dwójkę starszych przed salę, w której lekarze walczyli o życie Hyunjina.
- Jaki jest jego stan? - zapytała Chaeyoung.
- Rozmawiałem z lekarzem zanim przyjechaliście. Podobno jest ciężki, ale stabilny. Coś nade mną musiało czuwać, żeby nie iść razem z nim - tutaj Felix spojrzał na Chana.
- Faktycznie, musiało - powiedział cicho Chris. - Zobaczymy tylko, czy rzeczywiście przyszedłeś do domu w porę...

Why so lonely || hyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz