Początek końca

642 18 0
                                    

-Twoja kolej, Isane. Powodzenia, chociaż i tak wiem, że sobie poradzisz. - powiedział z uśmiechem Natsuya-Widzimy się później- poklepał mnie po ramieniu i odszedł. 

-Isane Brown!- wezwał mnie do namiotu jeden z nadzorujących egzamin. -Dokumenty i karta lekarska.

-Proszę - powiedziałam wyciągając książeczki z kieszeni.

-Lat 21, 63 kg, wzrost 170 cm, grupa krwi 0, brunetka, oczy brązowe- mówił uzupełniając dane w kartotece.

-Rozmiar buta też podać?- zapytałam.

-Jak już to miseczki- powiedział z lekką pogardą  w głosie.

-Spokojnie, nie przyda się panu- odparłam bez emocji, nie mając do czynienia po raz pierwszy z tego typu podtekstami, które były dość powszechne w mundurowym środowisku.

-Więc sam później to sprawdzę- uśmiechnął się krzywo- Dokumenty do odebrania u mnie, po egzaminie. Zapraszam na tor.

Ignorując zagrywkę mężczyzny, bez słowa udałam się we wskazanym kierunku. Przede mną rozciągała się wyboista 10-kilometrowa trasa udekorowana całą masą wielorakich przeszkód.

-Zaczynasz biegiem na 800 metrów, później drabinki, ścianka, opony, strzelnica, wspinaczka, dalej będziesz wiedziała o ile wytrzymasz- mówił ciągiem, jednak jego oczy bezczelnie świdrowały moją sylwetkę.

-Aż tak rzadko ma pan do czynienia z kobietami, że musi mi się pan tak przyglądać?- zapytałam beznamiętnie, wciąż spoglądając w dal.

-Hehe, jedynie nie mogę się nadziwić, co tu robi taka perełka? Zadbałbym dla ciebie o lepsze miejsce-mówił nachylając się nad moim uchem.

-Jeśli to wszystko chciałabym już zacząć. Mogę?- zapytałam nie spuszczając wzroku z poligonu.

-Oczywiście, panno Brown- odpowiedział oschle- Zaraz po przekroczeniu zostanie włączony stoper. Proszę zacząć , gdy będzie pani gotowa.

Stanęłam przed wyznaczonym miejscem, wzięłam kilka głębszych oddechów i ruszyłam przed siebie. Nigdy na testach nie dawałam z siebie wszystkiego, komplementy, czy odznaczenia nie były mi potrzebne. Trasa nie była najdłuższa, jednak dość wymagająca, nie widziałam sensu w forsowaniu się jedynie o zaliczenie egzaminu, skoro mogłam  otrzymać wynik pozytywny i bez wypruwania sobie żył. Lata ciężkiego treningu i ćwiczeń przygotowały mnie kondycyjnie, siłowo oraz szybkościowo do takich jak i innych wyzwań. Praca na wysokości, stres, czy inne niesprzyjające warunki również nie stanowiły dla mnie problemu, dlatego bez większego trudu pokonywałam każdą przeszkodę, a dzięki umiejętnemu rozkładaniu sił, wciąż miałam ich wystarczająco, nawet pod koniec. Ostatnia była wspinaczka na linę i przeskakiwanie kolejno na zwisające sąsiadująco ze sobą grube sznury. Mimo kilku napotkanych po drodze węzłów, na których choć na moment mogłam oprzeć stopy i odrobinę odciążyć zmęczone już barki. Dotarcie na górę przy prażącym słońcu nie należało do najłatwiejszych. Kiedy nalazłam się już na odpowiedniej wysokości przystanęłam na kilka sekund, aby  złapać oddech ,a następnie przeskoczyć na następną linę, gdy to mi się udało siłą rozmachu i pędu  przedostałam się na kolejną, niestety na przedostatniej już nie udało mi się tego powtórzyć. Rozbujałam się zamierzając ostatnie dwa sznury pokonać bez postojów, jednak gdy tylko chwyciłam finalną linę ostre  jak włócznia promienie słońca przyszyły moje oczy, a ja w szoku poluzowałam uchwyt. O nadciągającym upadku dawał mi znać jedynie mierzwiący moje włosy wiatr, gdyż do ostatniej chwili nic nie widziałam. Nie miałam pojęcia, kiedy straciłam przytomność, nie pamiętałam nawet samego momentu upadku. Ocknęłam się już leżąc na ziemi, nie mogłam się ruszyć jednak mimo to po całym moim ciele rozchodził się uwięziony w nim tępy ból, który powoli stawał się coraz ostrzejszy i bardziej odczuwalny. Pogrążona w absolutnej ciszy bezmyślnie wpatrywałam się w stojące niebo, będąc pewna, że czas się zatrzymał, wyobrażenie to zaczęło pękać wraz z przebijającym się do mojej głowy przeraźliwym wołaniem, a ja wróciłam do rzeczywistości.

Bledding GuiltisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz