~Coffee~

127 6 0
                                    

Zbierałam się na kawę z Robertem. Ann poleciła mi bym ubrała się kusząco, ale ja postawiłam na moją ulubioną różową bluzę i niebieską ołówkową spódnice do kolan. Po prostu mój styl. Będąc już gotowa czekałam na Norwega.
Niedługo potem rozległo się pukanie do drzwi.

- Gotowa? - zapytał niebieskooki.

-Pewnie - ruszyliśmy do jednej z najlepszych kawiarni w Oberstdorfie.

- Jak Ci się pracuje? Słyszałem o Tobie wiele dobrego. Z resztą sam się przekonałem, że tak jest.

- Praca bardzo fajna. Uwielbiam to i łącze przyjemne z pożytecznym.

- Grunt to iść za marzeniami - uśmiechnął się, a ja to bardzo lubię.

- Skoro jesteśmy w temacie marzeń... Jakie jest Twoje największe marzenie?

- Wygrać kryształową kulę.

- Jak oceniasz swoje szanse w tym sezonie?

- Chyba mi się nie uda...

- Nigdy nie trać wiary - odparłam zgodnie z tym co mi w życiu przyświeca.

- A Twoje największe marzenie?

- Po prostu nigdy nie doświadczyć samotności.

- Poważnie...Skąd takie marzenia?

- Często ludzie zostają na starość sami i cierpią. Chcę tego uniknąć.
- Rozumiem - był wpatrzony we mnie jak w obrazek. - Widziałem Cię w Wiśle, ale jakoś nie miałem odwagi zagadać. Do wczoraj nie wiedziałem kim jesteś.

- Moja przyjaciółka zauważyła jak na mnie patrzyłeś. Z resztą złapaliśmy kontakt wzrokowy.

- Cieszę się, że udało mi się Ciebie poznać.

- Nowe znajomości są bardzo fajne - rzekłam z lekkim uśmiechem.

Przyszło nasze zamówienie. Moje latte i szarlotka oraz jego czarna i sernik.

- Gdy wygraliśmy złoto sam nie wiedziałem czy to nie sen. Byłem taki dumny, a dwa lata przed igrzyskami było ze mną źle.

- To znaczy? - chciałam wiedzieć o nim więcej. Robert opowiada tak ciekawie.

- Nie szło mi zbytnio. Chciałem  to zakończyć. Byłem dosłownie milimetry od końca kariery, ale telefon do taty zmienił wszystko - upił łyk kawy. - Potem ojciec zamknął mnie w domu i wytłumaczył wiele oraz nakłonił mnie do treningów. Dzięki niemu jestem tu gdzie jestem.

- Masz wspaniałego ojca - przypomniało mi się jakie relacje mam ze swoim... Tragedia.

- Sport jest dla mnie bardzo ważnym elementem życia.

- Ja jakoś nie jestem typem sportowca. Ale czasem pobiegam.

- Sam nie wiem skąd u mnie miłość do skoków, ale dość o mnie. Opowiedz mi coś o sobie.

- W sumie jestem nudną osobą. Lubię czytać książki, czasem pobiegam, praca jest dla mnie ważna... Wiadomo impreza czasem też się przyda.

- Jaki gatunek książek pasuje Ci najbardziej?

- Romanse.

- Romantyczka?

- Nawet nie wiesz jaka - zaśmiałam się pod nosem.

- To dobrze wiedzieć. Będę umiał zorganizować kolejne spotkanie. Bo chyba ono będzie?

-  Będzie - uśmiechnęłam się. - Bardzo fajnie się rozmawia.

- Mi z Tobą też. Skąd podchodzisz?

- Berlin. Uwielbiam to miasto najbardziej na świecie.

- Mam tak samo z Lillehammer.

- Także się rozumiemy.


- Widział ktoś Mar?

- Steph, ty śpisz czy co? Ann mówiła, że poszła na kawę z Johanssonem.

- Okey - poczułem lekki ukłócie, jakby zazdrość.

- Co jest? - zauważył to Karl, jedyny normalny z nich wszystkich.

- Sam nie wiem stary...

- Wygadaj się, będzie Ci lepiej.

- Pewnie wiesz już dobrze, że Marie mi się podoba. Jakoś nie swojo czuję się z faktem, że Robert do niej zarywa.

- Przecież ani on ani Marie nie wiedzą o Twoich uczuciach.

- No, bo to jeszcze nie czas by jej o nich mówić - opadłem łóżko.

- Moja rada jest taka... Po prostu obserwuj rozwój sytuacji między nimi.

- A co dalej?

- Czas pokaże...


- Serio wypaliłam tak do niego - odpowiedziałam mu głupią historię ze świąt.

- Masz ty wybuchowy charakter - przyznał rozbawiony.

- Gdzie ja tam i przypał... Norma.
- Jutro znowu konkurs. Będziesz?
- Oczywiście - odparłam ochoczo. - Muszę tam być w razie czego, a poza tym uwielbiam skoki.

- Trzymaj za mnie kciuki. Choć wiem, że i tak będziesz dmuchała Niemcom.

- Tobie też ostatecznie mogę - puściłam mu oczko. Postanowiliśmy wrócić do hotelu. Robert doprowadził mnie pod sam pokój.

- Dziękuję za wyjście. Mam nadzieję, że będziemy widywać się częściej - zbliżył się do mnie powoli i popatrzył mi w oczy.

- Ja też dziękuję - poczułam się dziwnie gdy był tak blisko. - Będziemy, na pewno.

- To na mnie już czas...

- Cześć - stałam tam jeszcze pare minut i w końcu zniknęłam w pokoju.

- Jak było? - od razu zaatakowała mnie Ann.

- Bardzo miło - przyznałam. - Fajnie się rozmawiało. Oboje wyraziliśmy chęć dalszej znajomości.

- No i prawidłowo!

Stephan
Wiem, że nie mam prawa być o nią zazdrosny. Przecież się tylko przyjaźnimy. Zależy mi na niej jak na nikim do tej pory nie zależało. Od pierwszego spojrzenia czuje do niej coś więcej. Ale już wiem, że nie będzie mi łatwo wyjść z relacji przyjacielskich...

*********************

Mam nadzieję, że da się czytać.
Nie bijcie za ewentualne błędy...

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz