- Suntem de acord?/Czy jesteśmy zgodni? - Spytał Lilian, patrząc uważnie po wszystkich zgromadzonych.
Z mimiki większości obecnych nie można było wyczytać ich nastroju, ale kilku pozwoliło sobie na mały uśmiech i wyraz ulgi. To dawało szesnastolatkowi nadzieję, że sojusz tym razem zostanie oficjalnie podpisany. Było to w sumie piąte spotkanie z przywódcami największych wampirzych klanów. Umowa z poprzedniej wojny była co najmniej dziurawa w swoich założeniach. Nie sprecyzowano działań obu stron ani nawet nie spisano regulacji, jakie nastąpią po ewentualnym zwycięstwie. Teraz po prawie czterech godzinach negocjacji, w końcu udało się stworzyć końcowy dokument. Po podpisaniu go przez obie strony, porozumienie zostanie zawarte, a obie strony zobowiązane do przestrzegania ustaleń. Prawdopodobnie, pomógł lekko fakt, że sam szesnastolatek był tego samego gatunku co sami zainteresowani.
- Desigur./Oczywiście. - Oznajmił w końcu przywódca największego klanu zdecydowanym tonem. - Aștept cu nerăbdare să continuăm cooperarea./Nie mogę się doczekać dalszej współpracy.
Ulga zalała nastolatka, gdy usłyszał te słowa. Oznaczało to, że kolejny sojusznik stanął po ich stronie. Nie trzeba było organizować kolejnych spotkań ani szukać argumentów, które przekonałby wampiry do przyłączenia. Była to duża sprawa, ponieważ mieli bardzo ograniczony czas działania. Jeśli chcieli narzucić przeciwnikowi własne warunki, musieli zaatakować jako pierwsi to najlepiej, zanim Dumbledore zorganizuje własne siły. Dlatego też Lilian bardzo chętnie rozciął swój palec i podpisał się własną krwią. Za nim przywódca klanów zrobił to samo. Uścisnęli sobie jeszcze ręce na pożegnanie i sala powoli zaczęła się wyludniać. Gdy chłopaka został sam, podszedł do najbliższego krzesła i usiadł na nim ze zmęczonym westchnięciem. Położył ręce na stole i oparł na nich głowę. Ostatnie tygodnie na pewno odcisnęły się na nim.
Prowadził spotkanie za spotkaniem, starając się przekonać do ciemnej strony jak najwięcej osób. Może trochę to zajęło, ale Lilian w końcu nauczył się jak kontrolować swoją wielojęzyczność. Gdy znajdował się w towarzystwie osób z wielu narodowości, musiał skupić się na osobie, która zadawała mu pytania. Było to niemal jak z wężomową i obecnością węża. Dopiero usłyszenie danego języka gwarantowało, że nastolatek będzie w stanie odpowiedzieć. Mimo tych drobnych niedogodności szesnastolatkowi udało się zawrzeć pakty z Niemieckimi, Francuskimi, Bułgarskimi, Rosyjskimi i Włoskimi sympatykami mroku. W zależności od narodu mieli oni większą lub mniejszą rolę w rządzie. Byli oni pomocą w bitwie, a w razie wygranej ciemnej strony, mieliby oni gwarantowany pobyt w Wielkiej Brytanii, gdyby sytuacja w ich własnych krajach pogorszyła się. Mieli już zapewnione wsparcie około dwustu cudzoziemców, a była szansa na więcej.
Jedynym co do tej pory nie szło dokładnie tak, jak zaplanowano, były wizyty Liliana w Hogwarcie. Musiał on przekonać uczniów, aby nie włączali się do walki i aby powstrzymali od tego młodszych. Tak byłoby o wiele lepiej dla magicznego społeczeństwa, które z każdym rokiem zdawało się być coraz mniejsze. Nastolatek założył, że wejdzie do szkoły przynajmniej trzy razy i ewentualnie rozważy jeszcze jedną wizytę, jeśli wystarczy mu czasu. Los miał inne plany i do tej pory odwiedził mury starego zamku tylko raz. Po spotkaniu został odciągnięty przez Draco na bok i ten zwyzywał go, że nic nie powiedział. Okazało się, że blondyn do tej pory pamiętał niefortunną zmianę oczy przy okazji rozmowy o zaręczynach. To sprawiło, że wampir był lekko zawstydzony własnym poślizgnięciem, ale i też wdzięczny. Draco wziął na siebie ciężar rozmowy z pozostałymi uczniami, odciążając lekko swojego rówieśnika. Oczywiście nie robił tego za darmo. Za swoje usługi zażądał, aby Lilian opowiedział mu jakim cudem stał się wampirem i jak to jest być mężem Czarnego Pana. Była to niska cena, więc czarnowłosy zgodził się z uśmiechem.
Lekko marudząc, szesnastolatek podniósł się z krzesła, decydując, że wystarczy mu już odpoczynku. Musiał jeszcze poszukać czegoś, czym zdoła jutro przekonać wilkołaki. Stworzenia te były niezwykle dumne i uważały się niemal za wyższy gatunek. To będzie trudne spotkanie, ponieważ odmówienie jakiegokolwiek warunku, będzie mogło skutkować zerwaniem negocjacji. Ale jeśli wilkołaki do nich dołączą, bitwa będzie o wiele łatwiejsza, o ile oczywiście dotrwają do wzejścia księżyca. Ciemna strona miała zamiar zwerbować także gobliny, veele i centaury, choć bardziej w kategorii późniejszej współpracy niż żołnierzy do bitwy. Dobrze byłoby mieć te stworzenia, po swojej stronie, gdy zaczną od nowa budować strukturę magicznej części kraju. Gdyby to było możliwe, wampir chętnie dodałby skrzaty domowe do tej listy. Z ich niesamowitą magią i odpornością na magię czarodziei, przeciwnik nie miałby szans. Niestety, każdy skrzat służył swemu panu i nawet gdyby chciały, nie byłby w stanie sprzeciwić się temu, kto je posiada. A jeśli o tych stworzeniach mowa, Lilian wymusił na Thomasie, aby ten jakoś zabezpieczył dwór przed wejściem cudzych skrzatów. Jedno traumatyczne spotkanie ze starcem wystarczy, aby nauczyć się ostrożności.
Siadając za biurkiem z grubym tomem w ręce, szesnastolatek zabrał się do pracy. Podobno w tej księdze znajdował się rytuał, który mógłby łagodzić wpływ pełni księżyca. Nastolatek mógł zaoferować go jako kartę przetargową. Niestety litery były na wpół wyblakłe i bardzo drobne, więc musiał włożyć wiele wysiłku, aby zrozumieć tekst przed sobą. Nawet nie wiedział, kiedy w trakcie czytania jego koncentracja ześlizgnęła się na tyle, że zasnął z głową opartą na zakurzonym papirusie. Nie wiedział po jakim czasie, obudziło go raczej szorstkie potrząsanie ramieniem. Drgnął zaskoczony i podniósł się do siadu. Spojrzał w górę i spotkał zmartwione szkarłatne tęczówki.
~ Kochanie, kiedy ostatni raz piłeś krew? - Delikatny syk zabrzmiał przy uchu wampira. ~ Twoje oczy są prawie całkowicie czerwone.
Wężomowa była czymś, czego Thomas używał ostatnio bardzo często wokół swojego męża. Chłopak dość ciężko przeszedł okres, w którym nie był w stanie jej zrozumieć. Starszy rozumiał to, wiedząc, jak sam czułby się pozbawiony języka, który uważał za coś oczywistego. Teraz gdy jego małżonek miał więcej stresu niż zwykle, takie drobne gesty były potrzebne. Nawet teraz Lilian wyraźnie rozluźnił się, słysząc znajomy syk. Niestety dalej nie odpowiedział na pytanie, co samo w sobie mówiło wszystko. Najprawdopodobniej po raz kolejny zignorował ból gardła, narzucając sobie zbyt wiele obowiązków. Zrezygnowany Czarny Pan, wyciągnął zza pleców, kielich, który przyniósł ze sobą. Miał nadzieję, że nie będzie to konieczne, ale najwyraźniej zbyt dobrze znał swoją drugą połówkę. Gdy tylko zapach krwi dotarł do nosa wampira, instynkty na chwilę przejęły kontrolę. Praktycznie wyrwał on naczynie z luźnego uścisku i łapczywie wypił zawartość.
Patrząc na niego, Thomas westchnął zrezygnowany. Złapał on nastolatka i wyciągnął za rękę z pokoju, nie dając czasu na protesty. Potykając się, chłopak starał się nadążyć za swoim mężem. Został zaciągnięty do znajomej sypialni naprzeciwko sali spotkań. Pisnął lekko zaskoczony, gdy został bezceremonialnie wepchnięty na łóżko.
- Co...? - Nie dokończył, ponieważ ramiona owinęły się wokół niego.
Thomas ułożył się obok niego, przytulając się od tyłu. Obaj nadal byli w codziennych ubraniach, ale najwyraźniej starszy nie zamierzał się tym przejmować, bo mruknął tylko - śpij. Wampir chciał zadać kilka pytań, ale jego mąż nie odpowiadał. Uścisk na jego ciele uziemiał go na łóżku, więc nie był w stanie wstać. Nie żeby chciał. Było mu zbyt wygodnie.
Trochę snu chyba nie zaszkodzi. - Pomyślał zrezygnowany, zamykając oczy.
---
To taki mały rozdzialik żeby pokazać, jak bardzo zacieśniła się relacja Toma i Harry'ego ^^
Z 600 słów powstało 1100 słów
CZYTASZ
W uścisku węża - Harry Potter
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy? --- Poprawiona wersja "Harry Potter i wężowy naszyjnik". Napisałam to, ponieważ nie byłam zadowolona ze swojego stylu pisania w tamtej książce. Niektóre sc...